Lando Norris uratował show podczas pierwszego wyścigu. Mimo kompletnego chaosu na torze potrafił świetnie się bawić. Dzwonił do innych kierowców, żartował i sprawił, że cała impreza nabrała rumieńców. Na swoim kanale na Twitchu zgromadził około 70 tys. kibiców. Co z tego, skoro tuż przed startem okazało się, że brakuje go w rywalizacji. Błąd systemu sprawił, że zamiast jazdy kierowcy McLarena widzowie zobaczyli tylko ducha jego samochodu na torze.
W drugim wyścigu, o umowne GP Wietnamu, miało być znacznie lepiej. Umowne, bo w oficjalnej grze F1 2019 brakuje toru w Wietnamie. Postanowiono więc, że nazwa zostanie zachowana, ale kierowcy wystartują na torze Albert Park w Melbourne. Tuż przed weekendem o dołączeniu do zabawy poinformowali George Russell z Williamsa, Charles Leclerc z Ferrari, Alex Albon z Red Bulla i Antonio Giovinazzi z Alfy Romeo. To oznaczało w sumie aż sześciu kierowców z obecnej stawki, bo już wcześniej start zapowiedzieli Norris i Nicholas Latifi z Williamsa.
Gwiazdą wieczoru miał być znowu Norris, który od ostatniego występu stracił bujną czuprynę. W trakcie charytatywnego wyścigu, także wirtualnego, zapowiedział, że jeśli zbierze 10 tys. USD, to pozbędzie się włosów. Zebrał 12 tys. i dotrzymał słowa. Być może gra nie była w stanie tego zaakceptować, bo w ostatniej chwili okazało się, że znowu brakuje go wśród kierowców na starcie. Norris nie mógł w to uwierzyć. “Pojawił się komunikat - dołącz do gry - włączyłem go i mnie wyrzuciło” tłumaczył Maxowi Verstappenowi, do którego od razu zadzwonił. “Znowu?” dopytywał lider Red Bulla. “Tak, znowu, mogę tylko oglądać wyścig, a szkoda bo w kwalifikacjach poszło mi dużo lepiej” skarżył się Norris. “Stary, wyrzuć to do śmietnika, ja nigdy w tym nie wystartuję” zakończył rozmowę Verstappen. Norris próbował obracać wszsytko w żart, ale na koniec, na znak protestu, odinstalował grę z komputera.
Sam wyścig był dobry. Wygrał Charles Leclerc z Ferrari, który zaprosił do zespołu młodszego brata Arthura, któr jest w programie rozwojowym Ferrari. Starszy Leclerc wygrał kwalifikacje, prowadził w wyścigu od początku do końca i został autorem najszybszego okrążenia. W Formule 1 nazywa się to szlemem. Kierowca z Monako przyznał, że trenował przez cały tydzień po 5 godzin dziennie. Podobnie jego koledzy George Russell i Alex Albon. Szło im na tyle dobrze, że postanowili się zgłosić. I dobrze, bo wyścig okazał się znacznie ciekawszy i był na o wiele wyższym poziomie niż GP Bahrajnu.
Co prawda zaproszony przez Red Bulla krykiecista Ben Stokes kompletnie sobie nie radził, a byli kierowcy, obecnie eksperci telewizji Sky, Johnny Herbert i Anthony Davidson, wypadli blado, ale można powiedzieć że drugi, wirtualny wyścig F1 zakończył się sukcesem. Tym bardziej, że pojawił się nawet mistrz świata z 2009 roku, Anglik Jenson Button, który został jednym z najlepszych kierowców.
Organizatorzy zapowiedzieli pracę nad poprawkami. Po pierwsze mają zaimportować nowe malowania samochodów, a po drugie chcą dostarczyć sprzęt i zachęcić do gry kolejnych kierowców. Niestety wpadka z Norrisem pewnie nie ułatwi sprawy. Będą musieli stanąć na głowie, by podjął trzecią próbę. Kolejny wyścig to GP Chin, zaplanowany tak jak w realnym kalendarzu F1, na 19 kwietnia.
Pobierz aplikację Sport.pl LIVE na Androida i na iOS-a