George Russell przyznaje, że jest dumny z pokonania Roberta Kubicy we wszystkich tegorocznych sesjach kwalifikacyjnych. Dużo gorzej było jednak w wyścigach, bo po pierwszych okrążeniach Kubica zyskiwał nad Russellem niemal w każdym.
- W drugiej połowie sezonu Robert wyprzedzał mnie na starcie. Nie jestem wystarczająco agresywny. Zdecydowałem się zostać dłużej na torze. Miałem świeższe opony o 8 okrążeń i pierwsza faza po wyjeździe to była moja najlepsza szansa, żeby wyprzedzić Roberta - powiedział Russell w rozmowie z Aldoną Marciniak z "PS".
Russell potwierdził za to dominację w zespołowym pojedynku, uzyskując w trakcie sobotniej czasówki w Abu Zabi czas lepszy o 0,5s od krakowianina. Brytyjczyk, który kończy swój debiutancki sezon w Formule 1, dał jednak jasno do zrozumienia, że zapewnienie sobie tego osiągnięcia było dużo trudniejsze niż mogłoby się wydawać.
- Nigdy nie miałem takiego celu, ale dość wcześnie zdaliśmy sobie sprawę z tego, że ze względu na kiepskie tempo możemy walczyć tylko ze sobą. Oczywiście daje mi to trochę satysfakcji. To coś, z czego jestem dumny - mówi Russell.
- Nie było to jednak wcale tak łatwe, jak mogło by się wydawać. To trudna sztuka. Kilka razy mówiłem już o tym, że w Q1 ma się czasem tylko jedno okrążenie. Za każdym razem trzeba jechać idealnie. Jeden błąd może zmienić wszystko - dodał.
Czerpię trochę satysfakcji z tych statystyk - zaznaczył. Kubica kilkukrotnie sugerował w tym sezonie, że jego strata do Russella nie jest reprezentatywna. Szczególnie na początku sezonu Polak twierdził, że ściga się innym bolidem niż Russell. - Nie mogę zbyt wiele powiedzieć. Nasza walka - chociaż trudno nazywać to walką, gdy stawką jest ostatni rząd, ale jeśli chcemy już nazywać to walką, to przegrałem ją z kretesem - powiedział Russell.