Kiedy był mały mówił tak mało, że zaniepokojeni rodzicie zaprowadzili go do lekarza. Okazało się, że wszystko jest w porządku, po prostu nie lubi mówić. Gdy miał 5 lat fiknął na rowerze tak pechowo, że uderzył szyją w kierownicę i uszkodził fałd głosowy. Kiedy już się odezwie, trudno ten głos pomylić z innym. Kocha za to jeździć i ścigać się, wszystkim i wszędzie. W rajdach fascynowało go to, że nigdy nie było wiadomo czego się spodziewać. Szybko się jednak przekonał, że nie są aż tak ekscytujące, jak wyścigi, bo kierowca ściga się wyłącznie z czasem. Uwielbia za to motocykle, NASCAR, skutery śnieżne i wszystko inne, co ma koła, silnik i można tym rywalizować. Czy tęsknił za Formułą 1, gdy Ferrari podziękowało mu za współpracę i przerzucił się na rajdy? Ani trochę. W Formule 1 kocha wyłącznie ściganie, nie znosi za to wywiadów i całej otoczki. Najbardziej ekscytujący moment w F1 - zapytał go kiedyś dziennikarz. - Pewnie start - odpowiedział Kimi. - A najnudniejszy? padło kolejne pytanie. - Teraz.
Jest najstarszym kierowcą w stawce, a po odejściu z Ferrari związał się na kolejne dwa lata z Alfą Romeo. W 2020 roku pobije rekord Rubensa Barichello, który wystartował w 323 wyścigach. Oczywiście Kimiego obchodzi to tyle, co zeszłoroczny śnieg. A śnieg swoją drogą kocha, jak każdy Fin. Nie lubi za to słońca, bo cierpi na atroficzne zapalenie skóry. To dlatego chowa swoje błękitno-stalowe oczy za okularami przeciwsłonecznymi i często drapie się po szyi.
Cyrk w Williamsie. To był sabotaż czy kuriozum? F1sport #odc. 17 [WIDEO]
Wygrał do tej pory 21 wyścigów, 103 razy stał na podium i zdobył mistrzowski tytuł w 2007 roku. To był jego debiutanci sezon w Ferrari i ostatni zdobyty przez Scuderię. Kimi zdobył ten tytuł w cieniu histerycznej walki Fernando Alonso z Lewisem Hamilotnem w McLarenie i w cieniu afery szpiegowskiej, w wyniku której McLaren zapłacił 100 mln USD kary. Kimi opuścił tę ekipę rok wcześniej. Zaprzyjaźnił się wtedy z mechanikiem Markiem Priestleyem. W ostatnim starcie w McLarenie, Prietsley zrobił mu dowcip i dosypał do rękawic silnie barwiący na niebiesko proszek, który pomagał mechanikom zlokalizować wycieki w samochodzie. Po wyścigu Kimi miał ręce papy smerfa, a Priestley prawie stracił pracę. Ostatecznie pozostał w zespole, ale stracił długie włosy. To był rewanż Kimiego. Po sezonie zaprosił całą ekipę do posiadłości w Finlandii. Nad ranem wparował z kolegami do pokoju Priestleya i maszynką do włosów wygolił mu środek głowy.
Tak, oczywiście Kimi kochał imprezy i choć po związaniu się z Mintuu, która urodziła im dwójkę dzieci, nieco zwolnił, ale wciąż potrafi „odpiąć wrotki”. Tak jak wtedy, kiedy po koncercie zaprosił do domu Guns’n Roses, albo kiedy utopił w jeziorze kilkanaście motorynek, którymi próbował wykręcić salto z pomostu albo kiedy skakał z pierwszego piętra swojego domu w kombinezonie Mattiego Nykaenena i próbował wylądować telemarkiem na zeskoku z poduszek. Potrafił też pójść w 16 dniowy melanż między wyścigami, przestać pić we wtorek, w czwartek zameldować się na torze w Barcelonie, a w niedzielę zająć 3. miejsce w wyścigu. Bywa też romantyczny. Jak wtedy, gdy zauroczony widokiem księżyca kazał pilotowi prywatnego samolotu lecieć tam, gdzie jest jak na księżycu. Na Islandię? Może być.
Kimi zawsze był szybki. Super szybki. W Formule 1 też pojawił się zaskakująco szybko, nieco wbrew zasadom. FIA ugięła się pod naporem próśb Petera Saubera i wydała warunkową licencję na starty w Formule 1.
21-letni Fin miał wtedy na koncie 23 wyścigi w innych seriach, z których wygrał 13 i zaszczepiony głęboko fiński duch Sisu - odwagę, determinację i pasję z domieszką brawury. Co myślą kierowcy rajdowi przed szczytem wzniesienia? Trzeba zwolnić, bo za szczytem może być zakręt. A co fińscy? Trzeba przyspieszyć, bo może być prosta. To właśnie Sisu w całej okazałości. W debiucie w Formule 1 Kimi zdobył pierwszy punkt, a punktowano wtedy pierwszą szóstkę. 30 minut przed startem uciął sobie drzemkę. Rok później trafił do Mclarena. W 2003 i 2005 został wicemistrzem świata. I pewnie zdobyłby więcej tytułów niż jeden, gdyby nie koszmarna zawodność samochodów Mclaren Mercedes.
Nie szczypie się w język i nie daje ponieść emocjom. Zresztą widział ktoś kiedyś rozemocjonowanego Fina? Kimi prześcignął w tej kwestii innych znanych fińskich kierowców, choćby Mikę Hakkinena, który również nie słynął z wylewności. Ale Kimi to zupełnie inny wymiar. Oto próbka jego możliwości z różnych wywiadów.
- Kask ma specjalne znaczenie dla wielu kierowców. Co oznacza dla ciebie?
- Chroni moją głowę.
******
- Jak się czujesz przy prędkości 300 km/h?
- Normalnie.
******
- Ominęła Cię prezentacja Pelego!
- No!
- Możesz to wytłumaczyć?
- Srałem.
Kiedy w 2007 roku podpisał kontrakt z Ferrari przygotowano specjalną konferencję w hotelu, w którym zatrzymał się Kimi. Konferencja powinna się już rozpocząć, ale brakowało głównego bohatera. Zrobiło się nerwowo, kiedy okazało się, że nie ma go w pokoju. Ktoś przypomniał sobie jednak, że poprzedniego wieczoru imprezował w towarzystwie znanego, fińskiego aktora. Znaleziono jego pokój, ale na telefony i pukanie do drzwi odpowiadała głucha cisza. Kiedy w końcu je otwarto okazało się, że Kimi śpi zwinięty w kłębek, przykryty marynarką. Nie chciał słyszeć o konferencji. Zmuszono go jednak, a kiedy zszedł w okularach przeciwsłonecznych rzucił wszystkim „Buongiorno a tutti” zachwycony swoją błyskotliwością.
Ma wciąż posiadłość w Finlandii, ale na stałe mieszka w Szwajcarii, 30 km od Hinwil. To właśnie tam znajduje się fabryka zespołu Alfa Romeo Sauber. Kimi wpada tam regularnie, często ze swoim synem Robinem, swoim małym sobowtórem. Robin jest jego oczkiem w głowie. Rihannę też oczywiście kocha, ale ona nie jeździ na gokartach, na motorynkach i nie wygłupia się tak z tatą, jak Robin. Być może zagra też kiedyś z ojcem w drużynie hokejowej, która co roku rywalizuje w „turnieju szynkowym”, w którym nagrody otrzymują najgorsi zawodnicy. Drużyna Raikkonena zawszy wygrywała, ale odkąd jego przyjaciel Teemu przeniósł się do Onanistów z Kaariny, to już nie to samo.
Kimi pojawił się też na finale igrzysk olimpijskich w Turynie, kiedy Finlandia grała ze Szwecją. Mistrzami olimpijskimi zostali Szwedzi, a fińscy kibice nie mogli darować Kimiemu, że poszedł z nimi na imprezę. - Mogli wygrać Finowie - skwitował to Iceman.
Ulubioną piosenką Kimiego jest „Paalupaikka" (pole startowe), którą śpiewa Kari Tapio. Chociaż, jak twierdzi Raikkonen, nic nas to nie powinno obchodzić, bo i tak nie znamy fińskiego. Ale pola startowe Formuły1 wciąż są przyjazne dla Kimiego. „Ściganie się jest jedyną rzeczą, którą kocham w Formule 1”, powtarza. I ściga się, mimo że nie ma już szans ani na zwycięstwa, ani na mistrzowskie tytuły. Ale w końcu co to za różnica. Ważne, żeby być sobą.
***
Autor korzystał z wywiadów z Kimim Raikkonenem w Sky TV i BBC, książki „Kimi Raikkonen jakiego nie znamy” autorstwa Kari Hotakainena, książki „Mechanik” Marca Priestleya oraz z podcastu Beyond the grid.