Robert Kubica w wyścigu o GP Kanady zajął 18. miejsce, ostatnie wśród kierowców sklasyfikowanych na mecie. Dwie pozycje wyżej rywalizację ukończył George Russell, zespołowy partner Polaka, po raz siódmy w tym sezonie wygrywając pojedynek wewnątrz zespołu, zarówno w kwalifikacjach, jak i wyścigu. Uwagę zwraca też różnica pomiędzy zawodnikami Williamsa - Brytyjczyk ukończył wyścig ponad 54 sekundy przed Kubicą.
Nie da się ukryć, że Williams w obecnym sezonie prezentuje się dramatycznie źle. Kierowcy ekipy z Grove nie są w stanie nawiązać realnej walki z żadnym z rywali, wobec tego głównym źródłem porównania dyspozycji zawodników jest pojedynek wewnątrz zespołu. Tutaj statystyki są bezwzględne. W pierwszych siedmiu wyścigach, George Russell siedmiokrotnie okazywał się lepszy od Roberta Kubicy zarówno w kwalifikacjach, jak i w wyścigu. Żaden z kierowców w stawce nie ma tak złej statystyki wewnątrz teamu. Marnym pocieszeniem jest fakt, że tak jak Kubica, siedmiokrotnie kwalifikacje przegrywał ze swoim partnerem Lance Stroll, a Pierre Gasly również siedem razy okazywał się gorszy w wyścigu od Maxa Verstappena.
Nie tylko ta statystyka potwierdza, że Russell prezentuje się znacznie lepiej niż polski kierowca. W Australii Kubica został zdublowany nawet przez Brytyjczyka, choć trzeba zwrócić uwagę na fakt, że Polak jechał od początku rywalizacji uszkodzonym bolidem. W Chinach różnica pomiędzy nimi wyniosła ponad 16 sekund na korzyść Russella. W Azerbejdżanie Kubica przegrał o 33 sekundy. W Hiszpanii strata Polaka była zdecydowanie najmniejsza - wyniosła jedynie 7 sekund. W Monako Russell pokonał polskiego kierowcę o 53 sekundy, jednak tu należy pamiętać o incydencie Kubicy i Giovinazziego, który znacznie wpłynął na różnicę pomiędzy kierowcami Williamsa. W Kanadzie Brytyjczyk był lepszy aż o 54 sekundy. O ile sam fakt, że Russell jest klasyfikowany wyżej w każdym kolejnym wyścigu od Kubicy mówi niewiele, o tyle różnica pomiędzy nimi na mecie wskazuje, że to debiutant lepiej radzi sobie z fatalnym bolidem FW42.
Po pierwszych, nieudanych wyścigach dla Kubicy, Polak zwracał uwagę, że jego bolid jest bardzo trudny w prowadzeniu. W swoich wypowiedziach przyznawał, że odnosi wrażenie, jakby maszyna jego zespołowego partnera była nieco inna od tej, w której on się ścigał. Williams przez dość długi czas zdawał się nie zauważać problemu, zapewne z powodu niewystarczającej liczby części zamiennych, jednak podczas testów starał się zweryfikować, czy ten problem faktycznie istnieje. Wiceszefowa zespołu przyznała, że dostrzegli drobne pęknięcie podłogi w bolidzie Kubicy, jednak po wymianie elementów kłopot powinien zostać zażegnany.
Tymczasem Polak podczas weekendów w Hiszpanii oraz Kanadzie narzekał na fatalne prowadzenie się jego bolidu. Po ostatnim wyścigu przyznał, że jego auto podczas hamowania skręcało, mimo braku ruchu kierownicy w żadną ze stron. Podkreślał, że w trakcie rywalizacji czuł się jak pasażer, mając niewielką kontrolę nad maszyną. W zupełnie innym tonie wypowiadał się George Russell, który uważał, że "feeling" był całkiem niezły, dzięki zmianom wprowadzonym w ustawieniach auta przed kwalifikacjami.
Zdaniem wielu, może to oznaczać, że Williams utrudnia Kubicy osiąganie optymalnych rezultatów, choć wydaje się to kompletnie irracjonalne. W obecnej sytuacji zespołu, dodawanie dodatkowych trudności jednemu z kierowców, a tym samym zmniejszanie szans na odkrycie faktycznych problemów i możliwości na ich naprawianie działałoby podwójnie niekorzyść i odbierało nadzieję na powrót do rywalizacji w przyszłym roku. Obecny sezon może być pierwszym w ich historii, gdy startując we wszystkich wyścigach nie zdobędą ani jednego punktu. Nie trzeba dodawać, jak wielki byłby to cios dla ekipy z tak bogatą historią, jak Williams.