W momencie, gdy Robert Kubica powrócił do ścigania się w Formule 1, wielu ekspertów zastanawiało się, czy kierowca Williamsa poradzi sobie z jazdą po torach ulicznych, zwłaszcza na tak ciasnym i krętym, jak w Monte Carlo. Powodem ich obaw miały być ograniczenia związane z możliwościami jego prawej ręki, która najbardziej ucierpiała w wypadku podczas rajdu Ronde di Andorra.
Robert Kubica zajął w wyścigu o GP Monako 18. miejsce jednak jego jazda dawała nadzieję, że ten wynik będzie znacznie lepszy. W auto Polaka uderzył jednak Antonio Giovinazzi. - Wiedziałem, że sobie poradzę. Wiele osób myślało, że nie będę w stanie nawet skręcić kierownicą - powiedział polski kierowca w rozmowie z portalem Motorsport.
- Niektórzy mówili, że pokonanie pierwszego zakrętu może być problemem dla mnie, ale sądzę, że we wszystkich poprzednich wyścigach radziłem sobie w nim świetnie, również na pierwszym okrążeniu, gdzie potrzebny jest wyścigowy instynkt. To wszystko dzięki niemu - dodał Kubica. Kierowca Williamsa po starcie w GP Monako zyskał dwie pozycje, wyprzedzając George'a Russella i Antonio Giovinazziego. - Na kolejnych kilku okrążeniach musiałem odpowiednio zadbać o opony, kontrolując swoje tempo - powiedział Polak.
- Gdy na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa, mogłem zjechać po nowe opony. Było duże prawdopodobieństwo deszczu, dlatego zostałem na torze. Deszcz spadł, ale był zbyt słaby, więc nasza strategia się nie opłaciła - tłumaczył taktykę zespołu. Wynik Kubicy mógłby być znacznie lepszy, gdyby nie kolizja z Giovinazzim. - To wyścigi, niewiele można zrobić w takiej sytuacji. Czasami tak się zdarza - powiedział na temat incydentu.