Weekend w Monako jest najbardziej unikalnym ze wszystkich znajdujących się w kalendarzu Formuły 1. Tylko na ulicach Monte Carlo rywalizacja rozpoczyna się w czwartek, czyli dzień wcześniej niż na pozostałych obiektach. Nie jest to jednak jedyna znacząca różnica w rozgrywaniu Grand Prix Monako w porównaniu do innych wyścigów.
Tor biegnie ulicami Monte Carlo, co oznacza, że są one blokowane dla ruchu ulicznego. Organizatorzy wyścigu przed laty podjęli decyzję, aby treningi odbywały się w czwartki, by umożliwić mieszkańcom ewentualne wyjazdy z miasta w piątek. Od tamtej pory zmienił się jednak układ weekendu wyścigowego. Ze względu na tradycję, Formuła 1 nadal rozpoczyna rywalizację w czwartek, ale w piątek tor jest wykorzystywany przez serię towarzyszące królowej sportów motorowych, czyli Formułę 2 oraz Porsche Supercup.
Ulice miasta są blokowane dla mieszkańców już o godz. 7:00 w czwartek i przez 11 godzin odbywają się zmagania samochodów wyścigowych. Potem przywrócony zostaje ruch uliczny. Podobnie wygląda to w piątek, jednak zajęcia na torze kończą się znacznie wcześniej - około godz. 13:30, a kolejna blokada miasta rozpoczyna się w sobotę o godz. 6:00. Do tego czasu mieszkańcy mogą swobodnie opuścić miasto, co wcale nie jest łatwe ze względu na ukształtowanie terenu - Monte Carlo znajduje się pomiędzy górami a morzem.
Jest jeszcze jedna istotna różnica dotycząca wyścigu w księstwie Monako. Ze względu na zbyt długi czas trwania rywalizacji, od 1968 skrócono jej dystans. W zależności od długości toru, która wielokrotnie, choć nieznacznie, zmieniała się w historii Grand Prix Monako, kierowcy przekraczają linię mety po przejechanie 250-260 kilometrów. Oczywiście, zdarzały się wyścigi krótsze, jak choćby w 1984 roku, gdy z powodu deszczu zmagania przerwano po 31 okrążeniach, czyli po 102 kilometrach. Obecnie wszystkie wyścigi mają określony dystans, maksymalnie zbliżony do 305 kilometrów.
Organizatorzy Grand Prix Monako ze względu na historię tego wyścigu otrzymali przywilej braku opłaty licencyjnej. Chcąc gościć wyścig Formuły 1, należy zapłacić za samo prawo do organizacji co najmniej kilkanaście milionów dolarów, a w przypadku rund azjatyckich ta kwota rośnie do kilkudziesięciu milionów. W ostatnich latach tendencja w przypadku torów europejskich się odwraca - brytyjskie Silverstone zaprotestowało wycofaniem się z F1, jednak Liberty Media (obecny właściciel serii) znacząco obniżyło opłatę, aby utrzymać legendarny obiekt w kalendarzu. W czasach panowania Berniego Ecclestone'a byłoby to nie do pomyślenia.