Leczenie Michaela Schumachera pochłania fortunę. Blisko ćwierć miliona złotych tygodniowo

Michael Schumacher przechodzi bardzo żmudną i drogą rehabilitację po fatalnym upadku podczas zjazdu na nartach pięć lat temu. Jego leczenie i pochłania równowartość blisko 250 tys. zł tygodniowo - donosi "Daily Mail".
Zobacz wideo

Minęło już blisko pięć lat od wypadku narciarskiego we francuskich Alpach, w którym Michael Schumacher niemal stracił życie. Siedmiokrotny mistrz świata uderzył głową w głaz, długie tygodnie pozostawał w śpiączce, przeszedł liczne operacje, a potem został przeniesiony do swojego domu pod Genewą, gdzie przechodzi rehabilitację. Jego stan zdrowia jest utrzymywany w tajemnicy. Rodzina i przyjaciele milczą, ci, którzy próbują puścić parę z ust, szybko wypadają z kręgu bliskich osób, a publikacje blokowane są na drodze sądowej. 

- Media nigdy nie informowały o życiu prywatnym Michaela i Corinny. Kiedyś Michael w długiej rozmowie powiedział mi, żebym do niego nie dzwoniła w kolejnym roku, bo znika. To jedno z jego marzeń, by zniknąć z życia publicznego. To dlatego tak chronię jego prywatności - mówi Sabine Kehm, jego menedżerka.

"Daily Mail" twierdzi, że udało się zdobyć nieco informacji o stanie zdrowia Schumachera. Choć trudno mówić o dużej szczegółowości tych doniesień. Według gazety niemiecki kierowca nie jest przykuty do łóżka ani nie jest sztucznie utrzymywany przy życiu przez specjalistyczną aparaturę. Cały czas o jego zdrowie i samopoczucie dbają lekarze, pielęgniarki i rodzina. "Daily Mail" szacuje, że tygodniowe koszty opieki wynoszą 50 tys. funtów. To w przeliczeniu blisko ćwierć miliona złotych.

Według gazety Schumacher cały czas mieszka w swojej posiadłości w szwajcarskim Gland i przebywa w głównej części budynku, a nie jak w specjalnie wybudowanej części szpitalnej.  Pracę nad nią zaczęły się jeszcze przed wypadkiem Schumachera, bo tam miał zamieszkać jego ojciec Rolf.

Jedynym, który uchylił rąbka tajemnicy Schumachera, był Jean Todt, były szef Ferrari, a obecnie prezes FIA. 72-latek oglądał razem z Michealem Grand Prix Brazylii, w którym Lewis Hamilton zapewnił sobie piąty mistrzowski tytuł. - Zawsze jestem bardzo ostrożny, gdy mówię na jego temat. Ale to prawda. Oglądałem GP Brazylii razem z Michaelem - zdradził Todt.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.