W czwartek w Abu Zabi Williams ogłosił, że w przyszłym sezonie F1 jednym z jego dwóch kierowców wyścigowych będzie Kubica. 34-letni Polak ostatnio jeździł w cyklu Grand Prix w 2010 roku. W lutym 2011 roku uległ bardzo poważnemu wypadkowi w rajdzie Ronde di Andora we Włoszech. Doznał aż 27 złamań. W najgorszym stanie była prawa ręka kierowcy. Groziła mu nawet amputacja.
Karol Bielecki: Pewnie, że jestem. Roberta znam, dawno temu wystąpiliśmy razem w programie „Nadzieje olimpijskie”. Mnóstwo lat minęło od tamtego nagrania, miałem z 17 lat, gdy je robiono, Robert też był wtedy młodym chłopakiem, jeździł jeszcze gokartami, a nie w Formule 1. Ale po tym jak go poznałem, kibicowałem mu, obserwowałem jego karierę, cieszyłem się, że się rozwija. Oczywiście później śledziłem jego wracanie do sportu po wypadku. Wiem, że to nie było łatwe i bardzo się cieszę, że tę drogę pokonał. Ogromnie trudną drogę. To jest świetna sprawa, że się facet podniósł i wrócił na najwyższy poziom.
- Nie, już później nie mieliśmy kontaktu. Nasze dziedziny sportu są zupełnie inne, nie było okazji, żeby się gdzieś spotkać.
- Na pewno jest to coś podobnie trudnego. Na ogół w takich sytuacjach człowiek się poddaje, mówi, że nie da rady. Kubica pokazał charakter. Jak się mocno chce, to nawet takie przeciwności losu nie są zbyt wielkim problemem, nawet z nimi można wygrać walkę. On musi mieć ogromnie, ogromnie silny charakter. To pokaz siły woli. Tego, że jak się bardzo chce, to się da. I że naprawdę nigdy nie warto się poddawać.
- Tak, u mnie było podobnie, prawe oko w dużym stopniu przejęło funkcję lewego. Ale wiadomo, że to nie daje takiej sprawności, jaka była przed wypadkiem.
- Oczywiście, że będę oglądał transmisje, będę Robertowi kibicował. Trzymam za niego kciuki i mam nadzieję, że będzie wysoko w klasyfikacji. Ogromny talent ma, tylko dziwne zbiegi okoliczności i ten nieszczęśliwy wypadek sprawiły, że wypadł z czołówki. Ale jestem przekonany, że zrobi wszystko, żeby po powrocie do Formuły 1 wrócić do grona jej najlepszych kierowców.