Ekspert: Robert Kubica musi przygotować się na sezon pełen frustracji

Robert Kubica wrócił do F1, ale z Williamsem nie ma co liczyć na zwycięstwa. - Wybrał te rozwiązanie, by udowodnić, że potrafi się ścigać, walczyć koło w koło, że umie reagować dynamicznie na sytuacje na torze. Musi się jednak przygotować na sezon pełen frustracji - mówi nam Michał Gąsiorowski, komentator F1 w Eleven Sports.

Kacper Sosnowski: Powrót Roberta Kubicy do F1 to najważniejsze sportowe wydarzenie roku?

Michał Gąsiorowski: Nie wiem, co się jeszcze w tym roku wydarzy, ale powiem inaczej. To jeden z najważniejszych powrotów w historii sportu. Mieliśmy już kilka takich spektakularnych. Michael Jordan po śmierci ojca wybrał baseball, ale potem do koszykówki wrócił i zdobył trzy tytuły mistrzowskie. Hermann Maier po wypadku na motocyklu miał zakończyć karierę, a znów założył narty na nogi. Magic Johnson po ogłoszeniu, że jest nosicielem wirusa HIV i przejściu na emeryturę pojechał na Igrzyska Olimpijskie w Barcelonie. Niedawno przecież po skandalu obyczajowym do golfa wrócił Tiger Woods i okazało się, że po dłuższej przerwie też potrafi grać znakomicie. Powrót Roberta po 8 latach do F1 też jest niesamowity. Niech to będzie największe wydarzeniem tego roku! Dlaczego nie?   

Z tym powrotem łączy się niepewność. Na briefingu w Abu Zabi Polak musiał tłumaczyć dziennikarzom, że jest w stanie jeździć samochodem F1 nawet w deszczu.

- W padoku Formuły 1 cały czas było powątpiewanie czy Robert jest w stanie ścigać się nawet z innymi kierowcami. Myślę, że szybko te wątpliwości rozwieje. W rajdach radził sobie w ekstremalnych sytuacjach. Trochę zapominamy, że najwięcej w tym wszystkim ryzykuje właśnie Kubica. Jest on natomiast takim gościem, który jak coś sobie postanowi i uzna, że może to robić, to tak właśnie jest. Cieszę się, że taką szansę dostał i że ją wykorzystuje, bo wiem ile poświęcił i co zrobił, by w tym miejscu się znaleźć.

Kubica był na podium F1 12 razy. Teraz będzie raczej walczył o to, by nie być ostatnim. Williams bolid ma słaby. To może być dla Roberta trudne?

- Myślę, że to był jeden z dylematów Roberta. Przypomnę, że miał do wyboru pójść do Ferrari jako kierowca symulatora, a później ewentualnie szukać jakiejś szansy w zespołach z nimi związanymi czyli z Haasem lub Sauberem. To nie był jednak pewny scenariusz. Drugą opcją był wróbel w garści czyli Williams na teraz. Robert wybrał to rozwiązanie, by udowodnić wszystkim, że potrafi się ścigać, że potrafi walczyć koło w koło, że umie reagować dynamicznie na sytuacje na torze. Oczywiście było w tym wszystkim sporo frustracji, bo jeżeli kierowca nie dysponuje odpowiednim samochodem, może dwoić się i troić, ale pewnych rzeczy nie przeskoczy. Williams rzeczywiście jest w dołku. To obecnie najgorsza ekipa F1, ale z drugiej strony to też zespół, który dwa lata temu walczył w wyścigach o podia i te najlepsze miejsca zdobywał. Nie wiem jaki bolid będą mieli w przyszłym roku. W nowym sezonie będzie przecież kilka zmian związanych z aerodynamiką. Na pewno jednak Polak musi się przygotować na sezon pełen frustracji.

Ale dzięki niemu pojazd Williamsa może być lepszy.

Oczywiście, że Robert ma zagwarantować Williamsowi rozwój samochodu. Wierzę, że z nim w składzie zespół zrobi postęp. Jego zmysł inżynieryjny jest niesamowity. On zawsze to kochał i zawsze to robił. Kiedyś np. przygotowywał gokarty Nico Rosbergowi, o czym już nawet teraz Niemiec nie pamięta. Jego kolega odpoczywał, a on majstrował przy jego i swoim pojeździe. Był znakomitym obserwatorem rzeczywistości. Kiedyś, jak jeszcze ścigał się z Rosbergiem i Lewisem Hamiltonem jako jedyny w stawce zauważył pewien trik, który robi ekipa Brytyjczyka. Powiedział, że jeżeli będzie jechać przed nim na okrążeniu rozgrzewkowym, to tak je spowolni, że ten nie będzie miał z nim szans. Rzeczywiście bolid Hamiltona zaciął się na początku wyścigu i Brytyjczyk przegrał z Kubicą mimo, że był dużo szybszy.

W wyścigach jeździł 8 lat temu. Ostatnia był tylko kierowcą piątkowym. W marcu czeka go duży przeskok?

- To jest przepaść. Zupełnie co innego. Oczywiście dla młodych kierowców, którzy mogą pierwszy raz wsiąść do bolidu Formuły 1 i przebywać w garażu ze swoimi starszymi kolegami, to wspaniała nauka, ale dla kogoś takiego jak Robert, który walczył o mistrzostwo świata w 2008 roku, który ma na koncie zwycięstwo w wyścigu w Kanadzie, takie piątkowe testowanie samochodu, to była niewdzięczna rola. Nie wiedział jak sobie z nią poradzi. Po kilku tygodniach jednak przekonał się, że ma to sens, że służy zespołowi, ale było to trudne. On widział wtedy siebie już bardziej na linii startowej zawodów. Zresztą w zeszłym roku po testach w Abu Zabi włoski dziennikarz, który ma często informacje od Kubicy, mówił, że Polak już na 99% był w Formule 1 i nagle okazało się, że Rosjanie na Sirotkina dali więcej pieniędzy, a szansa naszego zawodnika umknęła. Robert jednak zdawał sobie sprawę, że lepiej było być blisko Formuły 1, starać się pomagać zespołowi, dawać rady, niż zrobić rok przerwy i czekać na kolejną szansę. Ten rok, nawet w roli kierowcy testowego, wiele mu dał.

Czy dla 33-letniego Kubicy, nawet po dwuletnim kontrakcie Williams może być przystankiem do mocniejszego teamu?     

-  Kimi Raikkonen, który skończył 39 lat właśnie podpisał kontrakt na 2 lata z Sauberem. W tym sezonie wygrał nawet wyścig. Skoro on może jeździć to dlaczego nie Robert? Poza tym Polak mówi, że nigdy nie był w lepszej formie fizycznej niż jest teraz. Mam nadzieję, że już niedługo się o tym przekonamy.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.