F1. Sprzedaż Force India w sądzie. Mazepin uważa, że oferował więcej od Strolla

Rosyjski gigant chemiczny Uralkali, z którym związany jest Dmitrij Mazepin, złożył w sądzie w Londynie wniosek o wyjaśnienie procesu sprzedaży zespołu Force India konsorcjum, na którego czele stoi Lawrence Stroll. Pozwani zostali administratorzy procesu.

Rosyjska firma, której szefuje Dmitrij Mazepin, ojciec kierowcy rozwojowego Force India – Nikity, starała się przejąć zespół, gdy znajdował się on pod kontrolą administratora. Kancelaria FRP Advisory zdecydowała się jednak sprzedać ekipę konsorcjum dowodzonemu przez Strolla, którego syn jest wciąż kierowcą Williamsa.

W uzasadnieniu wniosku możemy przeczytać, że oferta kanadyjskiego biznesmena była znacznie gorsza od tej złożonej przez Uralkali i to Rosjanie powinni wygrać licytację. Uralkali zarzuca FRP wprowadzanie w błąd, brak przejrzystości w procesie wyboru nowego właściciela Force India oraz nieosiągnięcie możliwie największych wpływów ze sprzedaży zespołu z korzyścią dla wierzycieli, współwłaścicieli oraz innych zaangażowanych stron.

Mick Schumacher w Ferrari? "Drzwi dla niego będą otwarte"

„Pomimo hojnej oferty Uralkali, która naszym zdaniem była najlepszą na stole, administratorzy zdecydowali się na zawarcie umowy na wyłączność z innym oferentem” - czytamy w oświadczeniu.

Serwis motorsport.com twierdzi, że Uralkali oferowało między 101,5 a 122 mln funtów za zespół. Pozwoliłoby to spłacić zobowiązania wobec m.in. Mercedesa, który dostarcza silniki do Force India, a także odmrozić konta zablokowane przez banki w Indiach. Uralkali tłumaczy, że na kupnie Force India im zależało, bo firma działa na 20 z 21 rynków, gdzie odbywają się wyścigi F1.

Stoffel Vandoorne będzie od nowego sezonu ścigał się w Formule E?

Administratorzy wybrali jednak ofertę konsorcjum skupionego wokół Strolla. Mówi się jednak, że biznesmeni skupieni wokół Kanadyjczyka zaoferowali mniejszą kwotę i dlatego rosyjski koncern postanowił pójść na drogę sądową.

FRP Advisory nie obawia się prawnej batalii. "Na razie nie otrzymaliśmy żadnego pisma. Jeśli zostaniemy pozwani, będziemy się bronić. Wykonaliśmy swoje zadania jako administratorzy i osiągnęliśmy pozytywny rezultat dla akcjonariuszy. Jeśli zostanie przeciwko nam wytoczone postępowanie przed sądem, będziemy się bronić. Jesteśmy przekonani, że sprawa zostanie oddalona" - czytamy w oświadczeniu.

Przedstawiciele Formuły 1 na razie odmówili komentarza w tej sprawie.

Jeżeli podobał Ci się artykuł, to wypróbuj nasz nowy sportowy newsletter. Kliknij, się zapisać >>>

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.