Renault nie podejmie decyzji w sprawie Roberta Kubicy tuż po testach na Węgrzech

- Jeśli chcielibyście zobaczyć Roberta Kubicę w wyścigu F1, to na waszym miejscu biletów ani na Spa, ani na Monzę jeszcze bym nie kupował - powiedział Andy Stobart, rzecznik zespołu Renault.

Od tygodni nazwisko Roberta Kubicy w światku F1 odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Po dwóch udanych prywatnych testach w Walencji i na torze Paul Ricard, a także po wiadomości o udziale w oficjalnych testach na Węgrzech, zaczęto plotkować, że Polak jeszcze w tym sezonie wystartuje w wyścigu Formuły 1 i to w Renault kosztem Joylona Palmera, który jeździ po prostu słabo. BBC podało nawet, że zespół rozważa wykupienie kontraktu Brytyjczyka.

Przed testami Kubicy na Hungaroringu Cyril Abiteboul, dyrektor zespołu Renault, zdementował te plotki i powiedział, że Kubica w tym sezonie w Renault nie pojedzie. - Kubica może być traktowany jako kandydat do naszego teamu, ale dopiero w 2018 roku. Najpierw musimy sprawdzić czy rzeczywiście może mieć taki status i zobaczyć, jak radzi sobie z bolidami z większą mocą i siłą docisku. Mogę potwierdzić, że Palmer będzie jeździł w Belgii. Plan jest taki, by został w kokpicie do końca sezonu - stwierdził.

Część dziennikarzy zwróciła uwagę na to, że Abiteboul powiedział słówko „plan”, a plany przecież można zmienić. - Ludzie piszą różne rzeczy, także to co im się wydaje, ale tak naprawdę nie mają żadnej wiedzy. Gdy jakaś decyzja zapadnie, od razu ją ogłosimy - zapewnia Stobart.

Podczas środowych jazd Kubica imponował regularnością i szybkością, zwłaszcza jak na kogoś, kto od ponad sześciu lat trzymał się z dala od aut F1. Podczas testów wykonywał krótkie i długie przejazdy, symulował starty i zjazdy na zmianę opon. Wszystko to elementy wyścigu. Czasy były imponujące, tym bardziej, że rozbrat Kubicy z F1 był długi. Wnioski nasuwają się same.

Renault dopiero kilka godzin po testach wyda oficjalny komunikat z komentarzem Alana Permane’a odnośnie jazd Kubicy. Ale nie należy spodziewać się, że już teraz zespół ogłosi zatrudnienie Polaka.

- Jesteśmy poważnym zespołem. Nie będzie tak, że on wyskoczy z kokpitu, a my podsuniemy mu umowę do podpisania. To tak nie działa. Mamy dwóch zawodników z kontraktami do końca sezonu, a Robert ma za sobą dopiero dzień testów po ponad 6 latach przerwy. To jest dłuższy proces - mówi Stobart.

- Jeśli chcielibyście zobaczyć Roberta Kubicę w wyścigu F1, to na waszym miejscu biletów ani na Spa, ani na Monzę jeszcze bym nie kupował - dodał.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.