GP Bahrajnu. Wielka czwórka walczyła do końca. Mistrz Hamilton pokazał zęby

Nikt nigdy nie pojechał kwalifikacji w Bahrajnie szybciej niż Lewis Hamilton. 1:29.493 s. to czas mistrza świata, o 0.077 (!) sekundy lepszy od kolegi z zespołu Mercedesa Nico Rosberga. Za ich plecami (minimalnie) oba Ferrari. Start do wyścigu na torze Sakhir w niedzielę o 17.

Tym razem inaczej niż w Australii kwalifikacje rozgrywane w nowej formule trzymały emocjami za gardło do samego końca. W Melbourne praktycznie cała najlepsza ósemka zrezygnowała z walki w ostatnich minutach sesji, której ideą było, że najlepsi ścigają się do ostatnich sekund, co chwilę żegnając z toru najsłabszego. Te nowe kwalifikacje się kierowcom F1 nie podobają i zjeżdżając do garaży kilka minut przed ich końcem dali wyraz swojemu niezadowoleniu.

Uwierzyli, że nakłonili szefów F1 do zmiany decyzji i powrotu starych kwalifikacji, mieli to obiecane, ale w Bahrajnie po raz kolejny zdecydowano o rozegraniu sesji po nowemu. Hamilton nie krył zdziwienia: - Nie rozumiem, przecież jasno to ustaliliśmy - mówił kilka dni temu.

Ponoć stara formuła kwalifikacji, gdzie co kilkanaście minut odpada naraz określona liczba najwolniejszych kierowców ma wrócić przed następnym wyścigiem w Chinach.

Niespodziewane zamieszanie nie przeszkodziło w koncentracji Hamiltonowi, aktualnemu mistrzowi świata. Co prawda przez cały weekend wydawało się, że jest ciut wolniejszy od Rosberga, a 5 minut przed końcem kwalifikacji był dopiero na 4. miejscu, ale tym razem kierowcy nie bawili się w oddawanie zwycięstwa bez walki.

Brytyjczyk ruszył pod ogromna presją, bo w grze zostało ostatnich czterech zawodników, a on był z nich najniżej sklasyfikowany więc zgodnie z nowymi przepisami pierwszy do wyeliminowania. Pojechał fantastycznie! Miał najlepszy czas w każdym z trzech sektorów, nie tylko lepszy od wszystkich rywali, ale też najlepszy w historii. Wygrał z Rosbergiem, który podjął rękawicę, o zaledwie 0.077 s.

To 51. pole position w karierze Brytyjczyka i zdecydowanie poprawi mu humor po porażce z Rosbergiem w wyścigu w Australii.

Za dwoma bolidami Mercedesa ruszą do wyścigu dwa czerwone Ferrari Sebastiana Vettela i Kimiego Raikkonena. Przegrali o ok. pół sekundy z mistrzowskim teamem, ale zwłaszcza ostatni trening w Bahrajnie pokazał, że są znacznie szybsi na bardziej miękkich oponach. Co to oznacza?

Powinno być fajnie, choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że F1 tkwi w jakimś zamrożeniu od zeszłego sezonu. Znowu Mercedesy biją Ferrari, za nimi są kierowcy Williamsa i genialny w sobotę na Sakhir Daniel Ricciardo (Red Bull - 5. miejsce). Jednak to początek sezonu i zdarzyć się może wszystko. Np. trzecie miejsce na treningu Jensona Buttona z McLarena. McLarena, który rok temu za sukces uznawał dojechanie do mety.

W kwalifikacjach już tak dobrze nie było. Lepiej (podobnie jak w Australii) pokazał się Romain Grosjean z Haasa, gorzej (fatalnie) kierowcy Saubera i powracającego do F1 Renault.

Wyniki kwalifikacji:

1. Hamilton, 2. Rosberg (obaj Mercedes), 3. Vettel, 4. Raikkonen (obaj Ferrari), 5. Ricciardo (Red Bull), 6. V. Bottas, 7. F. Massa (obaj Williams), 8. N. Hulkenberg (Force India), 9. R. Grosjean (Haas), 10. M. Verstappen (Toro Rosso), 11. C. Sainz (Toro Rosso), 12. S. Vandoorne (McLaren), 13. E. Gutierrez (Haas), 14. J. Button (McLaren), 15. D. Kwiat (Red Bull), 16. P. Wehrlein (Manor), 17. M. Ericsson (Sauber), 18. S. Perez (Force India), 19. K. Magnusen (Renault), 20. J. Palmer (Renault), 21. R. Haryanto (Manor), 22. F. Nasr (Sauber).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.