GP Singapuru. Vettel odbiera rekord Hamiltonowi. Lekka zapaść Mercedesa potwierdzona

Mercedes przegrywa kwalifikacje pierwszy raz w sezonie! Lewis Hamilton nie wyrównuje rekordu Ayrtona Senny w liczbie zdobytych pole position z rzędu. Walka o mistrzostwo świata znów nabiera (jeszcze nieśmiało bladych) rumieńców. Wszystko dzięki zwycięstwu Sebastiana Vettela i jego Ferrari.

Szum podniecenia towarzyszący rozchodzącej się z prędkością pędzącego bolidu informacji o słabszej formie Mercedesa przerodził się w huk, gdy rano w sobotę polskiego czasu na ostatnim treningu oba samochody Ferrari dołożyły liderom klasyfikacji konstruktorów grubo ponad sekundę na jednym okrążeniu. Potwierdziły tym samym, że wcześniejsze wyniki sesji treningowych nie były przypadkiem.

Mało tego, Hamiltona i Rosberga zdecydowanie (o blisko pół sekundy) wyprzedzili też kierowcy Red Bull Racing. Danił Kwiat rozgrzewał asfalt ulicznego toru w Singapurze do czerwoności i z miejsca stał się jednym z faworytów do podium wyścigu po wykręceniu najlepszego czasu w jednym z treningów. Niektórzy mieli nawet kłopoty z uwierzeniem, że zespół, który ma nad drugim w klasyfikacji generalnej 181 punktów przewagi i zdecydowanego lidera mistrzostw świata, naprawdę może być w Singapurze od kogoś gorszy. Kolega Rosjanina z teamu Red Bull Daniel Ricciardo przekonywał nawet: - Na pewno maskują swoje tempo. To celowe działanie Mercedesa.

Ale już po sobotnim pokazie siły Ferrari typy ekspertów od F1 na triumf w kwalifikacjach mogły być tylko takie: pole position dla Vettela.

Schładzanie formy Ferrari

Kwalifikacje na przepięknym ulicznym torze, oświetlonym wieczorową porą jak bożonarodzeniowa choinka, napisały jednak swoją własną historię. Już na ich starcie uwypuklano wiadomość, że asfalt o godz. 21 w Singapurze jest chłodniejszy niż w trakcie wcześniej przeprowadzonego treningu. O kilka nawet stopni. Ferrari zaś woli, gdy jest bardziej rozgrzany, do około 38-42 st. C. W dodatku wraz z upływem czasu stawał się coraz bardziej letni. Brzmiało to jak przygotowywanie się do ewentualnego rozczarowania, gdyby znów, jak przed każdym wyścigiem w tym sezonie, pole position wywalczył kierowca Mercedesa (11 razy uczynił to Hamilton, w tym ostatnio siedem razy z rzędu...). Niepotrzebnie. W pierwszej części sesji kwalifikacyjnej Vettel uzyskał czas 1:46.017. Świetny. Ale nie najlepszy. To Hamilton zdołał poprawić wynik o 0.248 sekundy, a fenomenalny Kwiat o 0.677 sekundy. Czwarty czas miał Ricciardo, piąty Rosberg, dopiero ósmy Raikkonen. Czyli niby wszystko tak jak na treningach, te same zespoły: Ferrari, Red Bull i Mercedes, ale już bez bicia liderów. Optymiści ściskający kciuki za pierwszą w tym roku porażkę Mercedesa podkreślali, że bolid Vettela był na wolniejszej mieszance ogumienia, stąd nieznacznie gorszy czas.

Druga część sesji Q, już bez kierowców Marussi, Saubera i Pastora Maldonado z Lotusa, zaczęła się od trzęsienia ziemi. Najlepsze czasy całego weekendu najpierw wykręcili Kwiat i Ricciardo z Red Bulla, by po chwili z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami patrzeć na to, co wyczynia Vettel. Czas Niemca 1:44.743 był w tej części nie do pobicia. W stracie około pół sekundy do niego zmieścili się jeszcze obaj kierowcy Red Bulla i Raikkonen. Ale już zawodnicy Mercedesa dostali ponownie po sekundzie, jak podczas ostatniego treningu.

Zabrali rekord Hamiltonowi

W finałowej rywalizacji zabrakło McLarena - zespołu dwóch mistrzów świata Fernando Alonso i Jensona Buttona - oraz obu kierowców Force India i Carlosa Sainza z Toro Rosso. Byli za to ci, którzy mieli zamiar pokrzyżować plany Hamiltona i odebrać mu szansę na wyrównanie rekordu Ayrtona Senny z lat 80., kiedy to Brazylijczyk osiem razy z rzędu stawał na pole position. Brytyjczyk musiał znaleźć w trzeciej części sesji kwalifikacyjnej aż 0,9 sekundy do Vettela, szarżującego we wspaniale prezentującym się w sztucznym świetle czerwonym Ferrari. To było jak mission impossible. Nie da się w kilka minut zniwelować przewagi, nad którą inżynierowie w centrum Maranello pracowali od kilku miesięcy, przełykając kolejne triumfy Mercedesa z goryczą w gardle.

Fantastycznie rozpoczęli te ostatnie 10 minut ścigania się z czasem piloci Red Bulla. Ricciardo miał 1:44.607, Kwiat 1:44.772. Gdy ich rezultaty poprawiali najpierw Raikkonen (Fin wcisnął się pomiędzy bolidy Red Bulla z czasem 1:44.362), a potem Vettel - 1:44.305, Hamilton po zaliczeniu pobocza zjechał do pit lane, jego kolega Rosberg zaś miał czas okrążenia gorszy od Vettela o ponad półtorej sekundy!

Stało się jasne, że Mercedes w Singapurze przegra, że Senna pozostanie samodzielnym rekordzistą w pole position z rzędu, a Vettel wyśrubuje swój fenomenalny wynik zwycięstw w kwalifikacjach do 46 triumfów. Ostatnie wyjazdy tego nie zmieniły, choć czas Vettela 1:43.885 na koniec sesji zwyczajnie znokautował rywali. Hamilton stracił 1,4 sekundy!

Do niedzielnego wyścigu na torze w Marina Bay obok Niemca w pierwszej linii bolid ustawi Ricciardo, za nimi Raikkonen i Kwiat. Dopiero z trzeciej linii ruszą dwukrotny zwycięzca GP Singapuru i lider klasyfikacji mistrzostw Lewis Hamilton oraz Rosberg. Czy Vettel będzie w stanie trzeci raz w tym sezonie wygrać wyścig? Dowiemy się w niedzielę. Start o godz. 14 polskiego czasu. W Singapurze będzie godz. 20.

Historia za Vettelem

W cyklu mistrzowskim pozostało oprócz Singapuru jeszcze sześć wyścigów - Japonia, Rosja, USA, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Meksyk i Brazylia. Czyli 175 punktów do zdobycia. Hamilton ma na razie 53 punkty przewagi nad Rosbergiem i 74 nad Vettelem. Nie takie cuda F1 widziała, choć zadanie przed czterokrotnym mistrzem świata arcytrudne. Na pocieszenie jeszcze jeden fakt ze statystyk - podczas pięciu startów w Singapurze zawsze wygrał ten, który dzień wcześniej zwyciężał kwalifikacje.

Wyniki kwalifikacji przed GP Singapuru

1. Vettel (Ferrari)

 

2. Ricciardo (Red Bull)

 

3. Raikkonen (Ferrari)

 

4. Kwiat (Red Bull)

 

5. Hamilton (Mercedes)

 

6. Rosberg (Mercedes)

 

7. Valtteri Bottas (Williams)

 

8. Max Verstappen (Toro Rosso)

 

9. Felipe Massa (Williams)

 

10. Romain Grosjean (Lotus)

Kwalifikacje do GP Singapuru na zdjęciach. Niesamowite!

Nawet ćwierć miliona za jeden wpis w mediach społecznościowych. Sprawdź, którzy sportowcy zarabiają na tym najwięcej

Więcej o:
Copyright © Agora SA