W środę ujawniono ustalenia dziesięciu śledczych badających kraksę, po której Bianchi znalazł się w stanie krytycznym, z zagrażającymi życiu ranami głowy.
Kierowca pozostaje w stanie krytycznym, ale stabilnym we francuskim szpitalu, jednak został wybudzony ze śpiączki, w którą został wcześniej sztucznie wprowadzony, i jest w stanie oddychać bez specjalistycznego sprzętu.
Francuz stracił kontrolę nad swoim bolidem i uderzył w inną maszynę, która zabierała z pobocza rozbity wcześniej pojazd Adriana Sutila.
Według ustaleń panelu śledczych, Bianchi nie zastosował się odpowiednio do podwójnych żółtych flag, którymi machano na siódmym i ósmym zakręcie toru Suzuka.
Zgodnie z przepisami Bianchi powinien sporo zwolnić, by nie spowodować zagrożenia dla innych zawodników ani pracowników toru, ale - zdaniem śledczych - nie zastosował się w wystarczającym stopniu do przepisu.
System FailSafe (uszkodzenie w kierunku bezpiecznym), zainstalowany w bolidzie Bianchiego, miał też nie być kompatybilny z jego maszyną, przez co nie udało się ograniczyć szkód.
Śledczy orzekli, że winę za wypadek ponosi Bianchi, działania związane z usuwaniem pojazdu Sutila były słuszne i przepisowe, a uderzenie akurat w dźwig było nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności.
Zaproponowano też szereg usprawnień w regulacjach, m.in. uściślenie przepisu o podwójnej żółtej fladze.