F1. Heidfeld pewny swojej pozycji w Lotus Renault

Czy pozycja Nicka Heidfelda jest zagrożona? Choć szefowie Lotus Renault rozglądają się za zastępcą, Niemiec jest pewny swego miejsca w Formule 1 - nie tylko do końca tego sezonu.

Redaktor też człowiek. Zobacz co nas wkurza na Facebook.com/Sportpl ?

W jutrzejszym porannym treningu Nicka zastąpi Bruno Senna, a szef teamu Eric Boullier mocno chwalił ostatnio Romaina Grosjeana, zapewniając, że Francuz jest gotowy, aby ponownie spróbować swoich sił w Formule 1. Stąd krążące w padoku spekulacje na temat niepewnej przyszłości Heidfelda, którego dni mają być policzone. Niemiec sprawia jednak wrażenie, jakby był bardzo pewny swego. Pytany o to, czy czuje rosnącą presję, odpowiedział krótko - Nie.

- Jestem zadowolony ze swojej pozycji w zespole. Dobrze się rozumiemy. Bruno dostanie tutaj szansę przejażdżki bolidem i wyraźnie widać, że Grosjean wykonuje dobrą robotę w GP2, ale nie znaczy to, że któryś z nich odbierze mi miejsce - mówił Heidfeld, który nie podziela ogólnego, słabego wrażenia na temat swoich dotychczasowych poczynań. - Uważam, że miałem bardzo dobre występy. Stanąłem na podium i miałem też kilka innych udanych wyścigów. Na przykład w Barcelonie, gdzie samochód się zapalił i nie mogłem wziąć udziału w kwalifikacjach, a mimo to byłem ósmy w niedzielę - bronił się Nick.

Występy w niedzielne popołudnia to tak naprawdę jedyny argument, przemawiający za pozostawieniem Heidfelda w składzie. W kwalifikacjach jest znacznie gorzej, bo Nick regularnie przegrywa bezpośrednią konfrontację z Witalijem Pietrowem (w zeszłym roku Kubica był wolniejszy od Rosjanina tylko w jednej czasówce) i rzadko zdarza mu się dotrwać do finałowej sesji. - Choć uważam, że spisywałem się dobrze, faktycznie w czasówkach nie zawsze osiągałem nasz pełny potencjał. Ale uważam, że dużo się nauczyłem i teraz jest znacznie lepiej. Ostatnio w Niemczech dopiero w kwalifikacji jechałem specyfikacją bolidu przygotowaną na wyścig, bo w piątkowych treningach sprawdzaliśmy nowy wydech, a w sobotniej sesji próbowaliśmy zmian, z których musieliśmy się wycofać. Na Silverstone były problemy z podłogą. Te niby małe rzeczy tłumaczą, skąd mogły się brać moje problemy. Biorąc je pod uwagę, uważam że tak naprawdę dobrze spisywałem się w kwalifikacjach, ale jest to oczywiście najważniejsza z rzeczy do poprawki - powiedział Nick.

Pomimo rosnącej krytyki Niemiec rozgląda się nawet za fotelem na sezon 2012. - Mój sezon nie był perfekcyjny, ale był dobry. Wystarczająco dobry, abym mógł walczyć o utrzymanie się w zespole także w przyszłym roku - przekonuje Heidfeld. - Oczywiście wiele zależy od tego, co będzie się działo z Robertem, ale jeśli chodzi o ten zespół nie mogę dyskutować o detalach mojego kontraktu, lecz został on podpisany mniej więcej na jeden sezon, a ja mam oczy szeroko otwarte - dodał Nick.

Heidfeld stara się robić dobrą minę do złej gry, natomiast jego kolega z ekipy ma się świetnie i ewidentnie widać, że jest bardzo pewny swego. - Mój kontrakt obowiązuje do 2012 i dla mnie wszystko jest jasne - powiedział Pietrow serwisowi sport.pl. - Robię to, co trzeba. Daję z siebie wszystko. Nie popełniam błędów, no może kilka małych, ale nie ma to wpływu na to, co dzieje się teraz. Nie wiem, kto będzie moim kolegą z zespołu, ale dla mnie nie ma to żadnego znaczenia - dodaje Witalij, który nie współczuje też obecnemu partnerowi. - Ja tak miałem w zeszłym roku. Teraz może zobaczyć, jak to jest być w mojej skórze - powiedział Rosjanin z szerokim uśmiechem.

GP Węgier. Ferrari i McLaren dopadły Red Bulla bo zaczęły się liczyć umiejętności kierowców

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.