Efekt sukcesów Schumachera, czyli German Open Formuły 1

Rekordy Michaela Schumachera, rywalizacja koncernów samochodowych i wzrastająca popularność kartingu w latach 90. przełożyły się na niemiecką dominację w Formule 1 - od siedmiu lat żaden kraj nie ma większej reprezentacji w elicie

Redaktor też człowiek. Zobacz co nas wkurza na Facebook.com/Sportpl ?

W niedzielnym Grand Prix Niemiec na Nurburgringu ścigało się sześciu Niemców: Sebastian Vettel (Red Bull) był czwarty, Adrian Sutil (Force India) - szósty, Nico Rosberg (Mercedes) - siódmy, Michael Schumacher (Mercedes) - ósmy, Timo Glock (Virgin) - 17. Rywalizacji z powodu kolizji nie ukończył zastępujący Roberta Kubicę Nick Heidfeld (Lotus Renault).

Wyścig nieoczekiwanie wygrał Lewis Hamilton z McLarena, ale liderem klasyfikacji generalnej wciąż jest Vettel. Broniący tytułu Niemiec w ostatnich wyścigach nie dominuje tak jak na początku sezonu, ale przewagę nad drugim w klasyfikacji kolegą z Red Bulla Markiem Webberem ma wciąż ma ogromną - aż 77 punktów. Niemal pewne jest, że za cztery miesiące niemieccy kibice będą cieszyć się z dziewiątego tytułu swojego kierowcy.

Tor po hrabim

Nie zawsze było jednak tak dobrze - pierwszym niemieckim mistrzem Formuły 1 mógł być w 1961 roku hrabia Wolfgang von Trips, któremu w przedostatnim wyścigu sezonu na torze Monza do tytułu wystarczało trzecie miejsce. Von Trips zginął jednak w potężnym wypadku, w którym życie straciło także 15 kibiców. Mistrzem został Amerykanin Phil Hill, a po von Tripsie zostały legendy, pomnik oraz tor kartingowy, który hrabia wybudował w Niemczech. To tam pod koniec lat 70. mistrzowskiego kunsztu uczył się Michael Schumacher.

Zanim Schumacher stał się "Czerwonym Baronem" Formuły 1, w elicie wyścigów dominowały inne nacje - Brytyjczycy, Amerykanie, Włosi i Francuzi, którzy nie dość, że mieli świetnych lub przynajmniej bardzo dobrych kierowców, to na dodatek masowo zgłaszali się do Grand Prix rozgrywanych we własnych krajach. W 1950 roku, pierwszym sezonie Formuły 1, do wyścigu w Indianapolis zgłosiło się aż 34 Amerykanów, którzy w żadnym innym nie pojechali.

Na konferencji prasowej pytany o popularność Formuły 1 w Niemczech Schumacher zauważył, że wyścigi przechodziły przez różne fazy: - W pewnych momentach mieliśmy wielu Brazylijczyków, potem Włochów. Kiedy ja zaczynałem, w Formule 1 było ponad dziesięciu Włochów, a teraz jest ich tylko dwóch.

Schumacher S rekordami

Kiedy Schumacher debiutował w 1991 roku, Formuła 1 w niemieckiej telewizji pokazywana była rzadko - niewielu interesowało się wyścigami, w których Niemiec nie odniósł zwycięstwa od 16 lat. W pierwszym pełnym sezonie późniejszego siedmiokrotnego mistrza świata średnia oglądalność wynosiła 1,8 mln widzów.

A potem Schumacher zaczął wygrywać - rywalizację o jego drugi tytuł w 1995 roku śledziło już po 5,6 mln, na początku XXI wieku widownia wzrosła do ponad 10 mln. Kiedy na czwartkowej konferencji niemieccy kierowcy próbowali argumentować swoją szeroką obecność w Formule 1, tylko Rosberg zachował przytomność umysłu: - To dzięki Michaelowi jest tak wielu dobrych kierowców z Niemiec. On wywołał boom, coraz więcej dzieciaków chciało się ścigać i pojawiało się coraz więcej pieniędzy, aby ich wspierać - mówił syn fińskiego mistrza świata Keke Rosberga, który urodził się w Niemczech i startuje jako reprezentant tego kraju.

Schumacher jest najbardziej utytułowanym kierowcą wszech czasów - w drodze po siedem tytułów wygrał 91 wyścigów i możliwe, że nikt tych osiągnięć nie poprawi. 24-letni Vettel, z racji wieku i obecnego dorobku jedyny kierowca, który może się do nich zbliżyć, już dawno nazwany został "Baby Schumi". Wczoraj kierowcy wielokrotnie przejeżdżali na Nurburgringu przez sekwencję zakrętów nazwaną "Schumacher S".

Rywalizacja koncernów

"Czerwony Baron" obecność Niemców w Formule 1 uzasadniał nieco inaczej: - Główny powód to potężny niemiecki przemysł motoryzacyjny, który był lub jest zainteresowany wyścigami. Inwestowali w programy młodzieżowe pod kątem Formuły 1, stworzyli modę i możliwości do ścigania się w kartach. Najlepsi mieli pieniądze i wsparcie, żeby dotrzeć na szczyt.

Niemieckie koncerny - Volkswagen, BMW, Audi, Mercedes czy Opel - już od połowy lat 90. organizowały wyścigi dla samochodów swojej marki, które budziły wielkie zainteresowanie i wśród uczestników, i wśród publiczności, do tego dochodziły serie juniorskie. Startowała w nim większość obecnych niemieckich kierowców Formuły 1, włącznie z Nico Hulkenbergiem, który rok temu wygrał dla Williamsa kwalifikacje w Brazylii, a teraz jest rezerwowym w Force India. Na Nurburgringu, co było ukłonem gospodarzy, pojechał w piątkowym treningu i powiększył pulę Niemców w ich domowym Grand Prix do siedmiu, co zresztą było faktem pod koniec poprzedniego sezonu.

Sukcesy, koncerny, reklamy, mnogość torów i zainteresowanie fanów nie tylko Formułą 1 sprawiły, że w Niemczech funkcjonuje nawet wyścigowa turystyka. Własnym motorem lub samochodem można przejechać się po torach w Hockenheim lub Nurburgu, gdzie przemiennie organizowane są Grand Prix - za 1990 euro można poczuć się nawet jak Schumacher lub Vettel, przejeżdżając trasę wyścigu bolidem sprzed kilku lat. W cenie jest trening, przeszkolenie z instruktorem, kompletny ubiór, jaki wkładają kierowcy, ubezpieczenie, wyżywienie i nocleg w czterogwiazdkowym hotelu.

Idzie Hiszpania. A potem Polska?

Niemieckim szlakiem idzie Hiszpania, w której Formuła 1 jeszcze na początku XXI wieku była sportem niszowym, ale pojawił się Fernando Alonso. Dwa tytuły mistrzowskie, wielkie zainteresowanie kibiców, dodatkowe Grand Prix w Walencji, a także bank Santander, który rocznie wydaje ok. 50 mln dol. na obecność Alonso w Ferrari, a wcześniej pomagał przy transferze do wielkiego McLarena.

Dwuosobowa w tej chwili obecność Hiszpanów w Formule 1 przy niemieckiej blednie, ale obok etatowych rezerwowych, weteranów Marco Gene i Pedro de la Rosy pojawił się ostatnio młody Jaime Alguersuari, który ma dopiero 21 lat, a już w dorobku 37 wyścigów. Niewykluczone, że za nim pójdą kolejni, bo Hiszpan w zespole, to pieniądze od hiszpańskich kibiców w kasie.

Polska i efekt Kubicy? Od 2006 roku popularność Formuły 1 wzrosła skokowo ale - jak pokazuje obecny sezon bez Polaka - determinowane to było w dużej mierze tylko startami Kubicy. Zainteresowanie wyścigami widać jednak nie tylko po oglądalności telewizyjnej - modny stał się karting, kilku młodych kierowców ściga się za granicą, wyścigowy zespół w Superpucharze Porsche podczas weekendów Grand Prix Formuły 1 wystawia Orlen. I zaczynają się pojawiać sukcesiki - Jakub Giermaziak w sobotnim wyścigu Porsche wywalczył na Nurburgring pierwsze miejsce w kwalifikacjach, wczoraj był drugi. To jego największy sukces w karierze.

GP Niemiec. Zwycięstwo Lewisa Hamiltona  ?

Najwięcej kierowców w GP*:

Wielka Brytania 158

 

USA 155

 

Włochy 101

 

Francja 69

 

Niemcy 54

 

Brazylia 30

 

Argentyna 25

 

Szwajcaria 24

 

Belgia 23

 

RPA 23

* udział w GP nie musi oznaczać startu w wyścigu

źródło: Wikipedia

Tak wracali pokiereszowani kierowcy

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.