Robert Kubica: ludzie powoli zaczynają dowierzać, że to był mój cel

Cieszy mnie to, że mam odpowiednie podejście i nie czuję żalu, że nie jeżdżę i nie jestem kierowcą wyścigowym. Mam świadomość, że jest to szansa, żebym stał się jeszcze lepszym kierowcą i zbliżył się do startowania w Grand Prix - mówi Sport.pl Robert Kubica, kierowca rozwojowy i rezerwowy Williamsa.
Robert Kubica Robert Kubica FRANCISCO SECO/AP

Michał Owczarek: Parę lat temu na mecie po nieudanym rajdzie Katalonii zapytany o to, co daje Ci motywację do jazdy, mówiłeś, że jak tylko wsiadasz za kółko, to "micha" ci się cieszy. Po piątkowych treningach stwierdziłeś, że nie miałeś przyjemności z jazdy. Było aż tak źle?

Robert Kubica: Nie ma przyjemności z jazdy bolidem, który się tak ciężko prowadzi. To tak jakbyś wsiadł do TIR-a, który ledwo skręca i miał jechać przez centrum Warszawy. Gdy wsiądziesz w sportowe auto i pojedziesz na tor, to masz większą przyjemność. U kierowcy na wysokim poziomie nie chodzi o przyjemność, ale przede wszystkim satysfakcję oraz o wyczucie tego, że podołałeś zadaniu i zrobiłeś to, co do ciebie należy.

"Jazda w piątkowych treningach będzie największym wyzwaniem" - tak mówisz w filmie, który Williams opublikował dzień przed twoim piątkowym treningiem. Co miałeś na myśli?

- Wsiadam do auta co dwa-trzy miesiące w oficjalnej sesji, a większość ludzi, która jest zainteresowana moją jazdą czy mną, patrzy na to, jakby od tego momentu wszystko zależało. Poza tymi oczekiwaniami chodzi też o to, że wskakiwanie do auta po takich przerwach nie jest łatwe.

Da się coś zrobić, żeby to zadanie było łatwiejsze?

- Nie, ale po ostatnich jazdach podczas zimowych testów w Barcelonie, gdy miałem długą przerwę od testów w Abu Zabi i ten piątkowy trening sprawiły, że jestem jednak trochę spokojniejszy, bo pokazuję, że nawet po tak długiej przerwie dobrze sobie radzę. Jasne, łatwiej byłoby mi tutaj, gdybym jeździł co tydzień. Ale teraz odczucia były pozytywne i nawet szybko znalazłem odpowiedni rytm, dobrze się czułem za kierownicą. To nadal wyzwanie, ale podchodzę do tego już bardziej na luzie.

Cały czas podkreślasz, że czasy znaczenia nie mają, ale o tych czasach ciągle się dyskutuje, ciągle jesteś o to pytany. To jest męczące?

- Nie, to mnie nie męczy. Ale też nie przywiązuje do tego większej wagi i nie ma to dla mnie znaczenia.

Podkreślasz, że w pracy kierowcy rezerwowego odnajdujesz wiele satysfakcji. Z czego ją czerpiesz?

- Dzięki tej możliwości jestem w stanie kontynuować moją pasję. Lubię się ścigać, ale lubię też motorsport w związku z innymi rzeczami, pod kątem technicznym, jeśli chodzi o inną perspektywę tego sportu. Wolałbym jeździć, startować, ale w pewnych momentach, które są mniej widoczne na zewnątrz, też czerpię satysfakcję i podoba mi się to, co robię. Odbieram to jako coś pozytywnego. Nie ma nic lepszego w życiu niż zrobienie ze swojej pasji swojej pracy. Wtedy wszystko wygląda prościej i łatwiej jest "poświęcić" czas i energię zadaniom.

Mówisz w wywiadach, że dzięki tej pracy inaczej patrzysz na prowadzenie samochodu, patrzysz z innych perspektyw. Czy da się to potem wykorzystać w kokpicie?

- Siedzenia w aucie nic nie zastąpi. To najlepszy trening i najlepsza aktywna czynność, dzięki której poznasz samochód i to co się dzieje, a także masz szansę poznania możliwości, które daje aut. Oczywiście, można to też ćwiczyć w symulatorze, ale to temat na inną dyskusję. Dane, do których mamy dostęp, można w pewnym stopniu przetłumaczyć. Jeśli potrafisz je interpretować to, jako kierowca, wiesz, co tych wykresów wynika. To coś więcej niż tylko zbiór linii i numerów. Trzeba umieć je tylko odpowiednio przetłumaczyć. Niektóre rzeczy na wykresach dzieją się w pewnym obszarze auta, ale tak naprawdę przyczyną tego jest coś, co wydarza się 50 metrów wcześniej. I dlatego trzeba je tłumaczyć i wczuć się w to za kierownicą. Do tego trzeba odpowiednio znać tor, opony i inne elementy. Ta kombinacja, którą ja mam, nie jest aż taka zła, bo pozwala mi też na podejście do tych rzadkich jazd z całkiem dobrym przygotowaniem.

Robert Kubica oficjalnie zaprezentowany jako kierowca testowy Williamsa Robert Kubica oficjalnie zaprezentowany jako kierowca testowy Williamsa Twitter

A ta większa wiedza daje też większy spokój za kierownicą?

- Nie do końca. Będąc kierowcą wyścigowym wiedziałem o tych wszystkich rzeczach. Teraz widzę je po prostu z innej perspektywy. Poświęcam teraz im więcej uwagi, bo jeżdżę dużo mniej. Mam więcej czasu na podejście inżynieryjne do F1 i bardziej techniczne, co nie oznacza, że dawniej nie poświęcałem na to swojej uwagi.

Podoba ci się ten inżynieryjny punkt widzenia?

- Mi się podoba przede wszystkim ściganie. Jestem kierowcą. Gdybym chciał zostać inżynierem, to pewnie musiałbym pójść na studia. Wysokie zaawansowanie techniczne to część F1 i nieustanna część motorsportu. Dla kierowcy umiejętność odpowiedniej analizy i właściwe rozumienie tych rzeczy jest dodatkowym atutem. To oczywiście nie zastąpi prędkości, jaką masz w samochodzie, ale w większości sytuacji może ułatwić wykonywanie swoich zadań czy też lepiej zrozumieć auto, obrać pewne drogi jeśli chodzi o ustawienia, czy też zmienić lub dostosować swój styl jazdy do poszczególnych warunków.

Wydaje się, że pracy, jak na kierowcę rezerwowego masz bardzo dużo.

- Nie, aż tak dużo nie mam. Jestem czynnie zaangażowany, ale mógłbym mieć tej pracy więcej.

A czemu nie robisz więcej?

- Bo to nie są moje role i moje zadania.

Czy oczekiwania co do pracy jako kierowca rezerwowy potwierdziły się, czy jest jednak inaczej niż się spodziewałeś?

- Mniej więcej jest tak, jak mi się wydawało. Cieszy mnie to, że mam odpowiednie podejście i nie czuję żalu, że nie jeżdżę i nie jestem kierowcą wyścigowym. Mam świadomość, że jest to szansa, żebym stał się jeszcze lepszym kierowcą i zbliżył się do startowania w Grand Prix. Nie wiem, czy to dobrze, ale odkryłem, że gdy podejmowane są jakieś decyzje, robię tak, jakbym to ja startował. Ma to oczywiście też pewne minusy. Niektóre rzeczy lepiej czasem zachować dla siebie. Takie know-how, który sobie wyrobiłeś przez kilkanaście lat w tym świecie. To z reguły zatrzymuje się dla siebie, ale moja rola jest taka, żeby pomóc zespołowi, dzielić się moim doświadczeniem, otwarcie mówić swoje zdanie.

W środę pojedziesz w testach też na torze w Barcelonie. Czym ta praca będzie różniła się od tej z piątku?

- W piątek zaczęliśmy to, co będziemy robić w środę. Mamy spory program, którego celem jest lepsze zrozumienie pewnych rzeczy jeśli chodzi o aerodynamikę. Spróbujemy poprawić to, co się da. Ale to nie tak, że w środę już to poprawimy. Musimy obrać odpowiedni kierunek. Aerodynamika to bardzo skomplikowana sprawa. Zespół inżynieryjny i aerodynamiczny przygotował dosyć intensywny program, w którym chodzi o to, żeby zebrać dane, zebrać moje odczucia i to potem wszystko przeanalizować i polepszyć te strefy bolidu, które strasznie odbiegają od perfekcji.

Czy twoje jazdy w piątkowych treningach były wybierane właśnie pod kątem rozwoju auta?

- Nie, to zespół wybierał według swoich kryteriów.

Od lat jeżdżą za Tobą kibice i dziennikarze, czy to były czasy Twoich startów, czy rajdy, czy teraz nawet piątkowy trening w F1. Zauważasz to zainteresowanie sobą?

- Zachowanie kibiców jest bardzo miłe. Jeśli chodzi o dziennikarzy to nasze kontakty to część pracy. Uważam, że jest to też pozytywna rzecz, bo to znaczy, że to co robię nie jest obojętne. Uważam, że większość ludzi docenia to, co robię. Żyjemy w świecie, w którym każdy myśli o sobie, ale jednak ludzie powoli też zaczynają dowierzać, że to nie jest tak, że w ubiegłym roku się obudziłem, i sobie wymyśliłem, że jestem w stanie to zrobić. To był mój cel.

Dla wielu osób Twoja historia jest inspirująca. Ty czujesz się taką motywacją czy też inspiracją dla innych?

- Nie, ale jest to bardzo miłe, gdy ktoś tak mówi. Nie czuję się jednak inspiracją, bo każdy ma swoją historię i każdy ma lepsze i gorsze momenty w swoim życiu. To nie jest tak, że to co ja przeżyłem, to jest schemat na to, żeby wyjść z jakiejś ciężkiej sytuacji. Mój przykład pokazuje, że nie należy się poddawać i nawet w trudnych sytuacjach, z odpowiednim podejściem, szczęściem, pracą i poświęceniem, można dojść do swoich celów. Nie jest to łatwe zadanie. Są sytuacje z których nie da się wyjść, ale nie należy się poddawać. Trzeba walczyć do końca.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.