GP Australii. Co wiemy o zespołach przed pierwszym wyścigiem sezonu?

Nowi kierowcy i samochody zaprezentowane, przedsezonowe testy w Barcelonie przeprowadzone. Teraz czas na prawdziwe ściganie. Melbourne jest już gotowe na pierwszy wyścigowy weekend. Co wiemy o każdym zespole przed GP Australii (25 marca)?

Mercedes

- Teraz jest czas zobaczyć, na co nas stać. Jak to mówią: gdy flaga idzie w górę, kończy się gadanie. Poprzedni sezon był zacięty, rywale nie pozwolili nam się zrelaksować ani na moment, a ten sezon zapowiada się na taki, w którym trzy zespoły będą bić się o zwycięstwa: my, Ferrari i Red Bull. Nasi kierowcy są zadowoleni z auta, przejechaliśmy wiele kilometrów podczas testów, auto nie sprawiało problemów, ale wiele rzeczy nie osiągnęło pełnej sprawności wyścigowej, więc musimy być uważni. Zmniejszenie limitu jednostek napędowych oznacza, że niezawodność będzie kluczowa w sezonie 2018 - uważa Toto Wolff, szef zespołu Mercedesa.

Z przedsezonowych testów w Barcelonie o formie mistrzów świata trudno napisać coś konkretnego, bo zespół udanie ukrywał swój potencjał. Choć robił symulacje wyścigów, to tylko na jednej mieszance opon. W walkę w ustanawianie rekordowych czasów się nie włączał. Dopiero kwalifikacje w Australii pokażą, czy niemiecki team ma dużą przewagę nad resztą stawki.

Poprzedni sezon pokazał, że z Mercedesem da się wygrywać i to rywale są winni temu, że walka o tytuł nie była do samego końca zacięta. Według tego, co mówią kierowcy Mercedes odrobił jednak lekcje z poprzedniego sezonu. Lewis Hamilton uważa, że auto jest zdecydowanie lepsze od zeszłorocznego, na które sporo narzekał. Brytyjczyk celuje w piąty tytuł mistrzowski.

Do każdego sezonu podchodzę tak samo. To zawsze dla mnie nowy początek. Ale już nie mogę się doczekać pierwszego wyścigu. Chcemy, by ludzie obserwowali naszą walkę z wypiekami na twarzy. Mam nadzieję, że wyścigi będą zacięte, a my będziemy bić się o ułamki sekund - powiedział Lewis Hamilton.

Ferrari

Ferrari w poprzednim sezonie dobrze zaczęło, ale nie było w stanie utrzymać tempa prac i niezawodności do wyścigów kończących sezon. Wydawało się, że włoski zespół sprawi więcej kłopotów Mercedesowi w walce o tytuł, skończyło się na drugim miejscu i sporej stracie.

W Barcelonie Ferrari naprężyło muskuły osiągając rewelacyjne czasy pojedynczych okrążeni - zarówno ze strony Sebastiana Vettela jak i Kimmiego Raikkonena. Niemiec z pewnością celuje w piąty tytuł mistrzowski w karierze, ale forma Fina jest zagadką. W zeszłym sezonie zdecydowanie odstawał od Vettela, a jest mu potrzebny do walki o tytuł. Do tego, jeśli utrzymają się jego wahania formy, Ferrari raczej nie będzie kandydatem do mistrzostwa wśród konstruktorów.

- Mamy dobrą bazę, teraz musimy popracować nad tym, jak jeszcze bardziej ulepszyć auto. Ufam zespołowi, mamy doświadczonych inżynierów, którzy maja duże umiejętności. Podczas testów przejechaliśmy wiele kilometrów i uniknęliśmy problemów - mówi Vettel.

- Gdybyśmy chcieli jeździć szybciej, pewnie bylibyśmy w stanie to zrobić, ale w testach to nie ma znaczenia. Mamy dobry pakiet, auto jest niezawodne, ale przed kwalifikacjami GP Australii ocenianie potencjału to tylko wróżenie z fusów - uważa Raikkonen.

Red Bull

Red Bull może włączyć się do walki o mistrzostwo, jeśli wyniki z przedsezonowych testów uznać za dobry wyznacznik potencjału. Zespół liczy też na to, że w tym sezonie jednostka napędowa problemów sprawiać nie będzie. Bo to że Red Bull rozwinie auto od strony aerodynamicznej w trakcie sezonu jest niemal pewne. Pytanie, jak wielki będzie dystans do faworyzowanego Mercedesa będzie na starcie sezonu. O ile będzie.

Duet kierowców - Max Verstappen i Daniel Ricciardo - to dwóch kierowców, których stać na zwycięstwa i walkę o tytuł, jeśli dostaną odpowiednią maszynę. W ostatnich latach nie raz pokazywali, że mają odpowiedni zestaw umiejętności, by wygrywać.

- Start sezonu w Australii jest zawsze pełen emocji, a dla mnie będzie szczególny, bo jestem jedynym Australijczykiem w stawce. Będzie wokół mnie więcej zainteresowanie, więcej pytań, więcej rozgłosu. Lubię to, ale potem potrzebuję 48-godzinnej regeneracji - mówi Ricciardo, który ma szansę zostać pierwszym australijskim triumfatorem GP Australii w F1. Odkąd w 1985 roku wyścig dołączył do Formuły 1 to się jeszcze nie zdarzyło.

Force India

To była trudna zima dla Force India, które boryka się z problemami finansowymi i samo dołożenie do auta systemu halo okazało się sporym kłopotem. Ale w ostatnich latach zespół ten nauczył nas, że miewa problemy zimą i podczas przedsezonowych testów, by potem osiągać wyniki ponad stan. Takim było bez wątpienia czwarte miejsce w poprzednim sezonie. Utrzymać je będzie niesłychanie ciężko, bo konkurenci ciężko pracowali w zimie.

Różowe auta będą na pewno zwracały na siebie uwagę, zespół wciąż czeka na to, czy uda mu się przed pierwszym wyścigiem sezonu pozyskać nowego partnera, który finansowo ułatwi wyzwanie, jaki będzie aż 21 wyścigów w tym sezonie.

Sergio Perez i Esteban Ocon znów mogą być jednym z najbardziej wyrównanych duetów w stawce.

- Chcę żeby to był najlepszy sezon w F1 i znów chcę być na podium - mówi Perez.

- Ciężko przepracowałem zimę. Byłem na dwutygodniowym obozie w Pirenejach i mam nadzieję, że będą tego efekty w sezonie. Stać nas na walkę o punkty w Melbourne. W aucie czuję się komfortowo, a przed wyścigiem czeka nas jeszcze kilka poprawek, które z pewnością je ulepszą - mówi Ocon.

Williams

Na zespół Williamsa będziemy w tym sezonie patrzeć ze szczególną uwagą, bo rezerwowym kierowcą zespołu jest Robert Kubica. Testy w Barcelonie pokazały wiele słabości samochodu - nerwowe prowadzenie, problemy z wchodzeniem w zakręty, kłopoty z dogrzewaniem opon. Zespół miał nad tym pracować w fabryce podczas przerwy między testami a wyścigiem w Australii i w Melbourne okaże się, jak wiele udało się nadrobić.

Czasy z testów w Barcelonie w odniesieniu do rywali, co wielokrotnie powtarzali przedstawiciele Williamsa, nie są wyznacznikiem miejsca w stawce, ale optymizmem nie napawają. Claire Williams przekonywała, że zespół może być w stanie walczyć o pierwszą czwórkę ,jednak trudno znaleźć przed pierwszym wyścigiem argumenty, które tę tezę obronią.

Wątpliwości budzi także skład zespołu - najmłodszy i najmniej doświadczony duet Lance  Stroll - Siergiej Sirotkin to nie są gwaranci walki w górnej połowie tabeli, a raczej wielkie znaki zapytania.

- Wiele rzeczy jest dla nas nowych. Mamy nowe auto, nowego kierowcę, wiele osób w zespole jest nowych, zmieniły się też przepisy i opony. Przed pierwszą sesją kwalifikacyjną jest zawsze ten dreszczyk emocji, kto jakie będzie miał tempo. To będzie najbardziej interesująca godzina w całym sezonie - mówi Paddy Lowe, dyrektor techniczny Williamsa.

Renault

Renault jako jedyne w stawce mówi, że limit trzech silników na sezon ich nie przejmuje i są gotowi na ponoszenie konsekwencji w razie zmiany na kolejną jednostkę napędową. Dlaczego? Nadrzędnym celem dla francuskiego zespołu jest włączenie się do walki o tytuł w 2020 roku. Ten sezon będzie kolejnym punktem na tej drodze.  - Środek stawki będzie wyrównany, ale naszym celem jest zacząć sezon tak, jak skończyliśmy poprzedni - mówi Cyril Abiteboul, dyrektor zespołu.

Nikogo jednak szóste miejsce, jak w 2017 roku, nie zadowoli. Postęp i awans w klasyfikacji generalnej konstruktorów jest oczekiwany. Głodni sukcesów są też kierowcy. Pełny sezon przejadą Nico Hulkenberg oraz Carlos Sainz, który do zespołu dołączył jesienią. Niemiec do tej pory zdobył 405 punktów w 135 startach w F1, Hiszpan uzbierał 118 punktów w 60 wyścigach. Żaden z nich nie stał jeszcze na podium Grand Prix.

- Zrobiliśmy postęp nie tylko w porównaniu z poprzednim sezonem, ale też przez zimę. Podczas testów w Barcelonie zebraliśmy mnóstwo danych i przejechaliśmy sporo kilometrów, ale do sobotnich kwalifikacji nic tak naprawdę nie wiemy. Jestem gotowy na to wyzwanie - mówi Hulkenberg.

- Jestem gotowy. Przygotowywałem się do tego od miesięcy. Pojechałem w Rajdzie Monte Carlo, dużo trenowałem, byłem na testach w Barcelonie. Teraz musimy wycisnąć z auta jak najwięcej - mówi Sainz.

Toro Rosso

Toro Rosso będzie jedynym zespołem w stawce z jednostką napędową Hondy i największym pozytywem z przedsezonowych testów była niezawodność całej konstrukcji. Pytanie tylko, czy to się uda utrzymać w sezonie. Wątpliwości budzi też moc jednostki, która uważana jest za najsłabszą w całej stawce. Przed zespołem z Faenzy spora odpowiedzialność, bo ich starszy brat - Red Bull - będzie uważnie przyglądał się zwłaszcza jednostce napędowej, na którą planuje przejść od 2019 roku.

Za kierownicą aut Toro Rosso zasiądą Pierre Gasly oraz Brendon Hartley. Francuz ma 22 lata i pięć wyścigów w F1 w swoim CV. Nowozelandczyk jest o siedem lat starszy, przejechał o jeden wyścig mniej, ale ma mnóstwo doświadczeń z wyścigów długodystansowych, jest dwukrotnym mistrzem świata, a przed rokiem triumfował w Le Mans. Dla obu wyścig w Australii będzie pierwszym w karierze w F1 na tym torze.

- Jestem podekscytowany, bo w Australii zacznie się mój pierwszy pełny sezon jako kierowca wyścigowy w F1. Byłem już w Melbourne z Red Bullem, gdy pełniłem rolę kierowcy rezerwowego, ale teraz wreszcie się tu pościgam - mówi Gasly.

Haas

Haaas podczas testów w Barcelonie zaskoczył bardzo dobrymi czasami, które wykręcał Romain Grosjean. A co bardziej imponujące, Francuz nie wyjeżdżał na krótkie przejazdy, ani nie korzystał z opon z najmiększej mieszanki.  Amerykański zespół ma za sobą dwa trudne debiutanckie sezony i de facto dopiero teraz będziemy w stanie poznać jego możliwości. Na pewno zespół korzysta na bliskim partnerstwie z Ferrari oraz na tym, że cały czas się rozwija - przed tym sezonem poważnie rozbudowano zespół odpowiadający za aerodynamikę, a ofert pracy w Haasie wciąż jest mnóstwo.

Optymizmu w garażach Haasa jest sporo, ale oczekiwania też nie są małe. Gene Haas, właściciel zespołu, szacuje, że jego auta powinny tracić do Ferrari około 0,5 sekundy na okrążeniu. To będzie dla tak młodego zespołu nie lada wyzwanie.

- Przed sezonem ciężko określić cele, bo nie znasz ani swojego potencjału, ani nie jesteś w stanie porównać się z rywalami. Naszym celem jest, by oba auta dostawały się do Q3 i kończyły wyścigi w pierwszej dziesiątce - mówi Guenther Steiner, dyrektor zespołu.

Skład kierowców pozostał niezmieniony. Autem nadal będą jeździć Grosjean i Kevin Magnussen.

McLaren

McLaren zmienił dostawcę jednostki napędowej. Sprawiającą problemy Hondę zastąpiło Renault, które w poprzednim sezonie też miało problemy z niezawodnością. I testy w Barcelonie dla brytyjskiej stajni nie były do końca udane. Auto miało liczne awarie - od drobnych jak zepsuta nakrętka w kole auta Fernando Alonso, po poważniejsze - wymiana turbosprężarki. Czasy pojedynczych okrążeń z toru Catalunya mogą napawać optymizmem, to jednak awaryjność może być problemem.  Choć w McLarenie przekonywali: od tego są właśnie  testy, na wyścig w Melbourne będziemy gotowi. Pytanie, czy to nie dobra mina, do złej gry.

McLarenowi warto dać trochę czasu, bo zmiana dostawcy jednostki napędowej to nie jest prosta sprawa i wymaga sporych prac projektowych, więc pierwsze wyścigi mogą ujawnić kolejne problemy do rozwiązania. - Niezawodność nie była naszą mocną stroną w Barcelonie, ale w fabryce już się tym zajęliśmy. Za kulisami pracujemy bardzo ciężko, by wycisnąć z auta maksimum w pierwszym wyścigu sezonu. Nie spodziewamy się nagłych cudów - stwierdził Eric Boullier, dyrektor zespołu.

Kierowcami McLarena w tym sezonie będą nadal Fernando Alonso, którego nikomu przedstawiać nie trzeba, oraz Stoffel Vandoorne, dla którego będzie to drugi pełny sezon w F1.

- Wreszcie będziemy się ścigać. Podczas testów nasze auto pokazało, że jest szybkie, ale zdajemy sobie sprawę, że jeszcze wiele pracy przed nami. Wiele się o nim dowiedzieliśmy, ale ciężko jest ocenić potencjał swój i reszty stawki przed pierwszym wyścigiem. Australia to będzie pierwszy prawdziwy sprawdzian - mówi Alonso przed pierwszym wyścigiem sezonu.

Alfa Romeo Sauber

Sauber zyskał markę Alfa Romeo jako partnera, pod pokrywą jest najnowsza jednostka napędowa Ferrari, a do Marcusa Ericssona dołącza junior z programu Ferrari Charles Leclerc. Potencjał Alfy Romeo Saubera ocenić trudno, ale w związku ze zmianami i po stronie technicznej i biznesowej, ale też wśród kierowców można oczekiwać tego, że zespół włączy się do walki o środek stawki. Większość ekspertów spodziewa się, że za plecami Mercedesa, Ferrari i Red Bulla kolejność zespołów jest trudna do przewidzenia i niespodzianek wykluczać nie należy. Czy sprawią je kierowcy w czerwono-białych autach? To zależy od tego, jak szybko zespół upora się z nerwowym prowadzeniem auta, które było największym problemem podczas testów w Barcelonie.

Szwed Ericsson ma za sobą już trzy sezony w Sauberze i cztery, do tej pory uciułał dziewięć punktów, wszystkie zdobyte w 2015 roku. Charles Laclerc w F1 debiutuje. - Mamy nowy duet kierowców. Marcus przez trzy ostatnie lata stał się kluczową postacią w zespole. A Charles będzie debiutował, co zawsze jest ekscytujące. Chcemy zacząć sezon 2018 pozytywnie - mówi Frederic Vasseur, dyrektor zespołu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.