Na 40. okrążeniu GP Turcji doganiający prowadzącego Webbera Vettel zdecydował się na atak. Była to niefortunna decyzja, gdyż młody Niemiec, próbując zamknąć koledze z teamu drogę, wpadł na niego. Nadział się na spojler Australijczyka, przebił oponę i kręcąc się wokół własnej osi wypadł z toru. To był dla niego koniec wyścigu. Webber natomiast musiał zjechać do pit-stopu po nowe przednie skrzydło i stracił prowadzenie na rzecz kierowców McLarena - Hamiltona i Buttona.
Kto zawinił? Opinie są sprzeczne.
Okazuje się jednak, ze Mark Webber miał przeczucie, co do zaistniałej sytuacji. Na okrążenie przed feralnym manewrem Vettela Australijczyk zwrócił się do niego z prośbą: Odpuść!
Oczywiście nie bezpośrednio. Webber połączył się z zespołem, by ten przekazał Vettelowi informację. - Powiedzcie mu, żeby zmniejszył presję - prosił Webber.
Informację tę potwierdza szef Red Bulla, Christian Horner. - Faktycznie. Na okrążenie wcześniej Webber prosił Vettela, by ten przestał naciskać tak mocno.
Po chwili Horner wyjaśnia jednak, dlaczego prośba Australijczyka nie została Niemcowi przekazana. - Nie mogliśmy prosić Vettela o odpuszczenie. McLareny były tuż za nim, ryzykowalibyśmy stratę pozycji.
- Wyraźnie było widać, ze bolidy Hamiltona i Buttona były od nas szybsze na prostych. Dlatego Vettel nie mógł zmniejszyć presji - dodaje szef Red Bulla.
Horner wyraża też nadzieję, że jego kierowcy dojdą do porozumienia. - Vettel i Webber to dojrzałe, zrównoważone osoby. Owszem, w niedzielę były ogromne emocje, ale kiedy opadną, chłopaki powinni się dogadać - są profesjonalistami. Zgoda, nie wypiją razem drinka, ale w czasie wyścigów i pracy nad bolidem muszą współpracować. Znają zasady - kończy szef Red Bulla.
F1. W Renault nie doszłoby do incydentu jak w Red Bullu? Pietrow zdjąłby nogę z gazu? Jesteśmy dorośli, dogadamy się - mówi Webber