Wywiad na wyścigi. Czyli Formuła 1 w 2009 r.

Formuła jest jedna, ale zdania piszących o niej dziennikarzy ?Gazety? różne jak zwykle w minionym roku. O roku 2009 w Formule 1 dyskutują Łukasz Cegliński i Radosław Leniarski. Gdyby pojawiła się realna możliwość ścigania dla Saubera, warto byłoby ją poważnie rozważyć - uważa Cegliński.

1. Jenson Button zdobył tytuł mistrza świata. Jego zespół, powstały na zgliszczach Hondy, sensacyjnie zdominował początek sezonu. Stało się to dzięki montażowi podwójnego dyfuzora, jak się okazało, olbrzymiej przewagi technicznej. Czy Brytyjczyk zasłużył na tytuł?

Cegliński: Nie. Do maksimum możliwości wykorzystał samochodu-potwora w pierwszej połowie sezonu, ale kiedy przeciwnicy spoza gangu dyfuzorów nadrobili straty, przestał błyszczeć. Button miał problemy z rozgrzewaniem opon w chłodniejszych wyścigach i osiągał przeciętne wyniki - w dziesięciu ostatnich Grand Prix tylko raz był w pierwszej trójce na starcie, dwukrotnie stanął na podium. Zdobył w nich zaledwie 34 punkty, z czego kilka zawdzięcza błędom rywali. Button wytracał prędkość, ale dotoczył się do mety przed grupą pościgową. Równiejszą formę prezentował Sebastian Vettel, choć akurat jemu zdarzały się wpadki.

Leniarski: Tak, choć w tym sezonie bardziej zaimponował mi Lewis Hamilton i McLaren. Button miał w pierwszej części lepszy od innych samochód, ale też - gdy już takiej przewagi nie miał - pokazał kilka naprawdę fantastycznych manewrów. Między innymi w wirtuozerski sposób wyprzedził Roberta Kubicę w GP Japonii. Pokazał mu się z lewej, zamarkował wyprzedzanie, Kubica zablokował mu drogę, a wtedy Button po wewnętrznej minął go na dohamowaniu w prawym zakręcie. A na koniec sezonu umiejętnie bronił pozycji lidera i zakończył tytułem w przedostatnim wyścigu - pasjonującym GP Brazylii.

2. Siedmiokrotny mistrz świata Michael Schumacher podpisał roczny kontrakt z Mercedesem. Ma ponad 40 lat. Czy F1 potrzebuje jeszcze Schumachera?

Cegliński: Nie. W 2010 roku będziemy mieć rywalizację McLarena z Ferrari, czyli Lewisa Hamiltona z Fernando Alonso, a także wewnętrzne wyścigi Hamilton - Jenson Button i Alonso - Felipe Massa. To oni są przyszłością F1, to ich legendy będą pisane w najbliższych latach. Schumacher zawłaszczy sobie czołówki gazet, ale jego mistrzowski czas już minął. Alonso, Button, Hamilton i Massa ze swoimi zakrętami i przyspieszeniami w karierze są wystarczająco atrakcyjni pod każdym względem.

Leniarski: Magia nazwiska "Schumacher" jest dobrem, którego nie wolno odrzucać. W końcu F1 to firma prywatna, a nie kombinat skarbu państwa. Gdyby F1 była spółką giełdową, cena akcji wzrosłaby dzięki Schumacherowi o kilka procent. Może i Niemiec ma nadwagę, może i ma nadwerężony kręgosłup (nie chodzi mi o moralny kręgosłup, bo że ten jest skrzywiony, wiadomo nie od dziś), ale jest zwierzęciem wyścigowym. Każdy chętnie zobaczy, jak sobie poradzi w walce z innymi zwierzętami wyścigowymi, w których większość jest zdecydowanie mniej drapieżna.

Inne pytanie, czy powrót jest dobry dla niego. Na pewno będzie trudniejszy niż wcześniejszych mistrzów, którzy decydowali się na taki krok. Testów mniej, inne samochody, a Schumi młodszy nie jest. Legenda zamieni się w zwykłą bajkę z morałem - nigdy nie wchodź do tej samej rzeki.

3. Robert Kubica będzie jeździć w zespole Renault. Jednak koncern Renaulta wije się, aby uciąć jak najwięcej wydatków. Czy francuski team zasługuje na Kubicę? Czy Kubica powinien cieszyć się z miejsca w Renault?

Cegliński: Wielkiego wyboru raczej nie ma, choć gdyby pojawiła się realna możliwość ścigania dla Saubera, warto byłoby ją poważnie rozważyć. Jeśli Polak zostanie w Renault, to prawdopodobnie w drugim sezonie z rzędu dostanie od swojej ekipy nie to, czego się spodziewał. Nie uciekniemy od spekulacji, że najbliższy sezon będzie dla Kubicy rokiem na przeczekanie, a potem Polak zastąpi Massę w Ferrari. Poczekalnię w Renault dla scuderii urządził sobie już Alonso, więc może uda się to także Kubicy?

Leniarski: Czeka nas nowy, rewolucyjny sezon. Zakaz tankowania sprawia, że znów mogą błysnąć genialni konstruktorzy łamiący stereotypy - jak rok temu. Z Renaulta odeszli w niesławie blokujący inicjatywę dyktator Flavio Briatore oraz długoletni szef techniczny Pat Symonds. Nadeszli ludzie, dla których 2010 rok jest wyzwaniem. Oni nie powiedzą: "Wszystko już było", tylko będą harować 24/7, aby uratować zagrożony zespół. Myślę, że ta historia może się skończyć dla Kubicy happy endem. A w razie czego po roku Kubica może się przesiąść do Mercedesa - za Schumachera, który znów odejdzie na emeryturę.

4. Kto najbardziej zasłużył na tytuł kierowcy roku?

Cegliński: Lewis Hamilton. To on najbardziej pokonał swojego kolegę z McLarena Heikkiego Kovalainena, choć trzeba pamiętać, że akurat McLaren nie jest przykładem ekipy, która kierowców traktuje równo. Sezon Brytyjczyka był sezonem postępu, bo wyłączając cztery fatalne Grand Prix między Hiszpanią a Wielką Brytanią, Hamilton poprawiał wyniki w samochodzie, który przed sezonem prowokował rywali do stwierdzeń, że McLaren jest "w głębokiej d...". Hamilton wygrał dwa wyścigi, pięć razy był na podium i na koniec sezonu był pierwszy po brawnach i red bullach.

Leniarski: Hamilton. Jeszcze większy szacun dla McLarena za odbicie się od dna. Na tym polega klasa i rasowość zespołu wyścigowego. Po połowie sezonu 14 punktów, w tym pięć GP z niczym. A na koniec 71 pkt! I trzecie miejsce w klasyfikacji kontruktorów - a to przecież oznacza majątek przy podziale zysków za sezon.

5. Czy w BMW Sauber lepszy był Heidfeld, czy Kubica?

Leniarski: Tu nie ma opinii, tu jest statystyka. Heidfeld zdobył więcej punktów w tym sezonie oraz podczas całej wspólnej drogi w BMW Sauber. Utarło się, że jest nieefektownym kierowcą, ale zobaczcie kilka naprawdę wspaniałych manewrów Niemca, a przekonacie się, że to nieprawda. Polecam Nick Heidfeld Best Overtaking Moves na Youtube.com. A do tego jest najbardziej solidnym zawodnikiem F1 - jest bodaj rekordzistą, jeśli chodzi o procent ukończonych wyścigów. To nie jest przypadek.

Cegliński: O 2 punkty więcej miał Heidfeld, ale wystarczy przypomnieć sobie dwa pierwsze wyścigi, żeby nie mieć kłopotów z odwróceniem tej kolejności. W Australii Kubica miał pewne podium, wyprzedził Vettela w walce o drugie miejsce i gdyby nie kolizja z Niemcem, to mógłby walczyć z Buttonem o pierwszą pozycję. Dopisz więc przynajmniej 6 punktów Kubicy. Z kolei Heidfeld w Malezji startował dopiero z 10. pozycji, zza Kubicy, a drugi na mecie był głównie dlatego, że ulewa przerwała wyścig w dobrym dla niego momencie. To jest Formuła 1, królowa usprawiedliwień, prawda?

6. Czy dobrze, że BMW odeszło z F1? Czy dobrze byłoby, gdyby Renault odeszło?

Leniarski: Bardzo dobrze. Precz z teamami fabrycznymi! To nieszczęście wyścigów. Ścigać się powinny zespoły żyjące ze ścigania się lub takie które produkują wyścigowe samochody. One są solą wyścigów. Nie są nimi koncerny tłukące miliony popularnych renówek, cytryn, garbusów, korolek. Bo gruba ryba w radzie nadzorczej może w dowolnym momencie uznać, że lepiej przeprowadzić wypasioną globalną kampanię reklamową w TV, niż wydać pieniądze na zespół F1. Wystarczy spojrzeć, co fabryczne zespoły zrobiły w dobie kryzysu z rajdami.

Cegliński: Niedobrze, bo przez moment to właśnie obecność wielkich koncernów motoryzacyjnych z jednej strony budziła nadzieję na stabilność w F1, a z drugiej - świadczyła o jej elitarności. Szkoda mi szczególnie koncernów japońskich - po rejteradzie Hondy mogłaby zostać przynajmniej Toyota... No, ale dobrze, że chociaż będziemy oglądać w przyszłym roku Kamui Kobayashiego.

7. Formuła 1 w narodowych barwach? Czy jest trend nie do odparcia w czasie kryzysu?

Leniarski: Dla F1 korzystny trend, dla zespołów bzdura. Dla kibica i telewidza z Niemiec i Wielkiej Brytanii będzie to miało ogromne znaczenie, że w McLarenie startuje Hamilton i Button, a w Mercedesie Rosberg i Schumacher. A przecież te dwa kraje kupują za największe pieniądze transmisje Formuły 1. Do tego dochodzą Włosi, dla których F1 dzieli się na Ferrari i resztę świata, no i Polacy, którzy nawet w zagranicznych znanych blogach wypiowiadają się tylko i wyłącznie o Kubicy, i niech ktoś tylko napisze coś krytycznego!

Cegliński: Narodowość ma w F1 znaczenie, choć jednak mniejsze niż pieniądze, które do słabszych zespołów wnoszą ze sobą kierowcy. Najważniejsze - na szczęście - wciąż są umiejętności. W McLarenie nikt by nie pomyślał o zastępowaniu Heikkiego Kovalainena Buttonem, gdyby ten nie zdobył mistrzostwa świata. Koncerny (Mercedes, Renault, BMW) lubią lub lubiły mieć w drugim fotelu "swojego" kierowcę, ale dla prywatnych zespołów nie ma to znaczenia.

8. Czy rewolucja wyszła F1 na dobre?

Cegliński: Trudno to ocenić, bo wraz ze zmianą przepisów, obcięciem kosztów i wycofywaniem się zespołów mieliśmy przewrót w hierarchii. Jeśli 2009 rok miał być sezonem przejściowym, po którym F1 złapie drugi oddech, to dobrze, że zdarzyło się tyle niespodzianek. Teraz mamy dwukrotnie większą liczbę pretendentów do tytułów.

Leniarski: Kompromitacja i wstyd z systemem odzyskiwania energii KERS. F1, czyli sportowe skrzyżowanie NASA z CERN, nie może sobie pozwolić na tak prestiżową klapę. Jednak sezon był pasjonujący, bo najpierw przewagę miały samochody z rewolucyjnymi dyfuzorami, potem odzyskiwały siły pozostałe. Cały czas coś się działo. Zdarzały się wyścigi w deszczu - np. GP Chin - co przy zmniejszonym docisku aerodynamicznym powodowało olbrzymie zamieszanie na torze. Na koniec zwyciężył zespół, którego w F1 miało nie być, czyli Brawn. To tak jakby Portsmouth wygrało Premier League albo Xerez ligę hiszpańską. Czy to dobrze świadczy o wyścigach? Hmmm.

9. Czy w tym sezonie była większa liczba wyprzedzeń?

Cegliński: Niespecjalnie, ale być może to znak, że powinienem bardziej wnikliwie oglądać wyścigi! Mówiąc poważnie: jeśli zmiany były, to zauważyli je tylko kibice. Telewidzowie widzieli więcej kolizji na starcie, obserwowali skuteczną defensywę atakowanych, którzy mieli w samochodach KERS, ale wielkiego skoku w liczbie widowiskowych manewrów nie było. Choć kierowcy rzeczywiście jeżdżą teraz bliżej siebie.

Leniarski: Statystyk brak, ale kilku artystów kilka akcji i wyścigów wryło się w pamięć. Debiutant Kobayashi broniący się przed Buttonem w GP Abu Dhabi, Kobayashi kontra Button i Nakajima w Brazylii, Vettel w Chinach walczący o pole position za pomocą jednego okrążenia w każdej sesji, czy fantastyczny wyścig Kubicy w Australii, zakończony tak pechowym zderzeniem z Vettelem. Cały wyścig w Brazylii - z pięknym dla Kubicy startem (z ósmego miejsca na trzecie) i zakończeniem na 2. miejscu.

Nie będzie powrotu dwóch Schumacherów ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA