F1: Brawn pokonany, Red Bull dodał sobie skrzydeł - relacja

Jeśli ktoś w Szanghaju prosił o deszcz, był to Robert Kubica, ale po licznych przygodach był dopiero 13. Najlepiej jeździli i w słońcu, i w deszczu Sebastian Vettel i Mark Webber. Obaj kierowcy Red Bulla pokonali wreszcie Jensona Buttona, zwycięzcę dwóch pierwszych wyścigów

Kraksa Kubicy z Trullim - zobacz na Z czuba.tv ?

Deszcz zaczął padać dwie godziny przed wyścigiem. Porywisty wiatr zwiewał z toru chińskie cheerleaderki razem z ich parasolkami. - Szaleństwo! Po torze płynęły rzeki wody. Za każdym okrążeniem trzeba było inaczej się przez nie przeprawiać - mówił trzeci na mecie Jenson Button z Brawn GP. Woda zamieniła wyścig w desperacką walkę o utrzymanie się na torze i - zważywszy na okoliczności - zadziwiająco wielu kierowcom to się udało, bo tylko czterech nie dojechało do mety. - Jeśli chodzi o widoczność, był to najtrudniejszy wyścig w mojej karierze - powiedział Kubica.

Sędziowie zarządzili start lotny, za samochodem bezpieczeństwa, ale pędzący za nim zdobywca pole position Vettel omal nie wbił się w jego bagażnik - mercedes używany jako security car jest szary, jego tył zlewa się w jedno tło z chmurami, wodą i asfaltem.

Gdy tylko było wiadomo, że warunki na torze nie będą normalne, Kubica postanowił zatankować samochód do pełna i w konsekwencji wystartować z alejki serwisowej. I tak była niewielka różnica, skoro w katastrofalnych kwalifikacjach Polak uzyskał dopiero 18. czas.

Skończyło się lepiej, niż zasługuje na to samochód Polaka, mimo dramatycznych wydarzeń na torze.

Drobnych stłuczek, kraks, błędów, ratowania się poza torem było tyle co w kilku zwykłych wyścigach. Kubica też się utrzymał w torze, choć po zderzeniu z Jarno Trullim z Toyoty w pierwszej części wyścigu - tym samym Trullim, który spowodował koszmarny wypadek Polaka w Kanadzie w 2007 r. - wydawało się, że dostał skrzydeł. Wzbił się wysoko w powietrze, ale wylądował, i to jakiś cudem niemal w alejce serwisowej, gdzie zaskoczeni mechanicy nagle zobaczyli zbliżającego się swojego kierowcę. Szybko otrząsnęli się z pierwszego szoku, wydobyli ze stojaków dziób do wymiany, przytaszczyli szybko opony i zatankowali bolid do pełna. Trulli zjechał do garażu na następnym okrążeniu, ale już w nim został.

W tym czasie na trasie odbywał się pokaz fajerwerków.

Odradzający się po porażkach i upokorzeniach dwóch pierwszych wyścigów mistrz świata Lewis Hamilton wyprzedzał samochód za samochodem - między innymi Kimiego Räikkönena z Ferrari. Potem popełniał błąd i znowu wyprzedzał samochód za samochodem. Timo Glock z Toyoty, który po zmianie skrzyni biegów został przesunięty na linii startowej o pięć pozycji i który jak Kubica postanowił ruszyć całkowicie zatankowany z alejki serwisowej, dokonywał cudów techniki jazdy w deszczu. Wystartował ostatni, czyli 20., dojechał siódmy, po drodze wyprzedzając samochody pęczkami. Bardzo możliwie, że gdyby nie wypadek z Trullim Kubica byłby na mecie właśnie tam gdzie Glock.

I gdyby miał lepszy samochód. Obok Glocka był kierowcą, który zyskał najwięcej - w sumie przesunął się aż o sześć miejsc, na 13. miejsce, ale nadal jest w klasyfikacji kierowców bez punktu.

Z przodu gnał Red Bull Vettela. Młodziutki Niemiec jechał jak po szynach - ani razu nie miał przygody, która mogłaby zakończyć wyścig. I kto wie, czy nie był jedynym takim kierowcą. Na początku miał o wiele lepszą widoczność niż kierowcy jadący za nim, przynajmniej gdy zjechał na bok samochód bezpieczeństwa. Ale i on wykonał manewr wyprzedzenia, który poderwał wszystkich dziennikarzy na nogi: - Grandissimo! - krzyczeli siedzący za mną Włosi, kiedy Vettel wyprzedził Buttona po pierwszym swoim postoju w garażu.

Dzięki zwycięstwu Red Bulla w padoku wzrosły nadzieje na detronizację Brawna. Nie chodzi tylko o pomoc deszczu. Vettel wygrał też słoneczne kwalifikacje. A gdy spojrzeć na drugą część sobotnich eliminacji - najbardziej miarodajną, w której nikt nie sili się na taktykę, tylko pędzi jak najszybciej - to obaj z Webberem byli najlepsi.

Jak to się dzieje, że zespół bez magicznego dyfuzora, bez KERS podwójnie wygrywa, zwyciężając też w kwalifikacjach?

Otóż Red Bull ma według fachowców formula1.com najbardziej rewolucyjny samochód, choć tej rewolucji na pierwszy rzut oka nie widać. Dłuższe boczne skrzydła tylnego spojlera, wyższą podłogę z przodu, inny rodzaj zawieszenia - w sumie składa się to na czarodziejskie słowo najczęściej używane w padoku.

To słowo to "pakiet".

I właśnie ten pakiet dodał im skrzydeł.

Wyniki:

Klasyfikacja kierowców

Kubica o GP Chin: Mógł być punkt, gdyby w pit stopie...  ?

Copyright © Agora SA