W poprzednim sezonie mistrzostwo zdobył Lewis Hamilton, który wygrał o jeden wyścig mniej niż Felipe Massa, ale miał od niego o jeden punkt więcej. W kończącym rywalizację Grand Prix Brazylii Massa musiał wygrać, aby podtrzymać szanse na tytuł, z kolei Hamilton mógł sobie pozwolić na asekuracyjną jazdę, bo do mistrzostwa potrzebował tylko czterech punktów (piątego miejsca). Cel osiągnął, po wielkich emocjach na ostatnich okrążeniach. Przepisy F1 o 'tytule za zwycięstwa' uderzą w Kubicę?
Kilkanaście dni po wyścigu w Brazylii przeciw zachowawczej jeździe zaprotestował Bernie Ecclestone. 78-letni posiadacz praw komercyjnych Formuły 1 zaproponował przyznawanie kierowcom medali za każdy wyścig. O tytule miałaby decydować liczba złotych, potem srebrnych i brązowych. Zdaniem Ecclestone'a sprawiłoby to, że kierowcy w każdym wyścigu będą rywalizować o zwycięstwo. A to podniosłoby atrakcyjność wyścigów, które ostatnio stają się monotonne.
W listopadzie Ecclestone mówił, że medale przyznawane będą już w inauguracyjnym Grand Prix tego sezonu w Australii, ale jego pomysł został zmieszany z błotem przez większość autorytetów. Komentatorzy już w grudniu pisali, że pomysł Brytyjczyka nie przejdzie.
Okazało się jednak, że siła przebicia magnata F1 jest wielka.
Konkurencyjna propozycja stowarzyszenia zespołów, które po przebadaniu preferencji kibiców wnioskowało o zwiększoną liczbę punktów za trzy czołowe lokaty, nie przeszła. FIA poddała się sugestii Ecclestone'a. Wtorkowa zmiana, choć nie ma w niej mowy o medalach, jest bliska idei Brytyjczyka. O tytule zadecyduje liczba wygranych wyścigów. Na pozycjach od drugiej do ostatniej wciąż będą się liczyć punkty, które przydzielane będą ósemce najlepszych kierowców wyścigu według klucza 10-8-6-5-4-3-2-1 (czyli jak dotąd). Żadne zmiany nie dotyczą klasyfikacji konstruktorów.
Czy zmiana uatrakcyjni wyścigi? Można sobie wyobrazić więcej emocji w Brazylii, gdyby wygrać musieli i Massa, i Hamilton. Jeszcze ciekawiej byłoby w sytuacji, kiedy w końcówce sezonu np. po cztery zwycięstwa miałoby trzech kierowców.
Nowe zasady walki o tytuł wytrącają jednak atuty kierowcom i zespołom takim, jak Robert Kubica i jego BMW Sauber. Znakiem firmowym Polaka w niemiecko-szwajcarskim samochodzie było w ostatnim sezonie regularne przyjeżdżanie na metę na wysokich pozycjach, co wobec pomyłek i awarii faworytów w lepszych bolidach długo pozwalało Kubicy liczyć się w walce o mistrzostwo. Choć Polak wygrał w sezonie zaledwie jeden wyścig.
Teraz mistrzem nie może zostać kierowca, który w 17 startach dojeżdżał do mety na drugiej pozycji i wywalczył aż 136 punktów (w ub. roku Hamiltonowi wystarczyło do tytułu tylko 98). A co do Kubicy, to właściwa mu solidność będzie teraz liczyła się mniej niż skuteczne szarże przeplatane błędami w stylu Hamiltona lub Massy.
Zmiana zasad była tak zaskakująca, że we wtorek nie pojawiły się żadne komentarze kierowców. Kubica był jednak przeciwny wprowadzaniu medali. - To nie poprawi ścigania się. Niektórym wydaje się, że kierowca, który jedzie na czwartej pozycji, czuje się usatysfakcjonowany. Zapewniam, że każdy z nas wykorzysta każdą okazję do wyprzedzenia rywala, więc wprowadzenie medali nie zmieni naszego podejścia do ścigania - mówił w styczniu.
Pierwszy wyścig sezonu odbędzie się już 29 marca w Melbourne. Magazyn F1: Co z Kubicą? Na testach ciągle gorszy od Heidfelda
Ostatnie dni przed inauguracją sezonu - wszystko o F1 w serwisie Sport.pl