Witalij Pietrow jest zadowolony z występu zespołu, ale podkreśla, że jest bardzo zawiedziony swoją postawą. Rosjaninowi dalszy udział w wyścigu uniemożliwiła awaria kolumny kierownicy, ale za to, co się stało wini wyłącznie siebie, bo bolidy raczej nie są przystosowane do tego typu lądowań, jakie Rosjanin zafundował R31.
- Przede wszystkim cieszę się z powodu podium dla zespołu. Można powiedzieć, że udał nam się wspaniały start sezonu. Stajnia pokazała się z dobrej strony. Popełniłem niewielki błąd, który nie powinien był mieć żadnych konsekwencji, ale jednak konsekwencje były. Zbyt szeroko wszedłem w zakręt i bolid podskoczył na poboczu, lądowanie nie należało do przyjemnych. Oba bolidy musiały dzisiaj zdobyć punkty. Ale jest też dobra wiadomość - osiągamy dobre szybkości i możemy konkurować z najlepszymi teamami - cytuje Pietrowa biuro prasowe Lotus Renault.
- Szczerze mówiąc sam nie wiem do końca, jak to się stało. Wiedziałem, że goni mnie Lewis Hamilton, a do mety było już bardzo blisko, opony też były jeszcze w niezłym stanie. Chwilę przed incydentem najechałem na kawałek gumy, których było dużo na trasie. Powstały problemy ze sterownością i zbyt szeroko wszedłem w zakręt - pech chciał, że na poboczu był spory wybój. Kiedy bolid wzleciał w powietrze i uderzył o ziemię, od razu wiedziałem, że jest po wyścigu. Nie przestraszyłem się, ale odczułem mocne uderzenie. O wiele bardziej przerażające jest, gdy w trakcie wypadku widzisz przed sobą ścianę - cytuje Pietrowa F1News.ru
Witalij Pietrow wyfrunął z toru podczas GP Malezji ?