F1. GP Korei. Vettel: "Nic nie widać!", Hamilton: "Widoczność w porządku"

- Jest trochę lepiej, ale ciągle jest okropnie, okropnie mokro, nie da się ścigać - narzekali podczas GP Korei Webber i Vettel. - Warunki są dobre, nie rozumiem, czemu się nie ścigamy - odpowiadał Hamilton. Pod koniec opóźnianego wyścigu zaczęło się ściemniać. - Nic nie widać na wjeździe na pierwszy zakręt! - krzyczał przez radio Vettel. - Widoczność w porządku - odpowiadał Hamilton.

Przed GP Korei sytuacja w czołówce klasyfikacji kierowców wyglądała następująco:

Do końca sezonu pozostały jeszcze trzy wyścigi: właśnie GP Korei oraz GP Brazylii i GP Abu Zabi. Walka w czołówce jest w tym roku bardzo zacięta i z pewnością trwać będzie do samego końca.

Nic więc dziwnego, że dla kierowców znajdujących się w czołówce wygodne byłoby jak najszybsze zakończenie sezonu. Webber z pewnością nie miałby nic przeciwko temu, żeby sezon zakończył się właśnie w tym momencie.

Z kolei Lewis Hamilton, który w ostatnich tygodniach miał wiele razy pecha i przedwcześnie kończył wyścigi, wciąż wierzy, że jest w stanie wrócić na czoło klasyfikacji i odzyskać tytuł mistrzowski.

Webber i Vettel - zawodnicy Red Bulla - najwyraźniej czują respekt przed jeżdżącym w McLarenie Brytyjczykiem, bo niedzielne GP Korei przyniosło wiele bardzo zabawnych sytuacji, w których Vettel i Hamilton zupełnie odmiennie widzieli rzeczywistość.

W Korei od rana padał deszcz, co opóźniło realny start wyścigu o godzinę. Kierowcy eksperymentalnie przejechali cztery okrążenia, ale potem nastąpiła długa przerwa w zawodach ze względu na sytuację na torze.

W przerwie Hamilton nerwowo przechadzał się po padoku w oczekiwaniu na poprawę aury i możliwość wznowienia rywalizacji. W tym samym czasie Vettel i Webber lobowali za tym, żeby w ogóle nie wracać na tor, tłumacząc to tym, że nie ma do tego warunków, a w ciągu trzech godzin w Korei miał zapaść zmrok, uniemożliwiający dalsze zmagania.

GP Korei: Red Bulle popłynęły w deszczu... Kubica bez szarży

Nie należy się dziwić stanowisku kierowców Red Bulla - gdyby wyścig przerwano na czwartym okrążeniu, otrzymaliby oni połowę punktów, które należą się za zajmowane przez nich wtedy pozycje. Ponieważ start odbył się z udziałem samochodu bezpieczeństwa, kolejność byłaby zgodna z wynikiem kwalifikacji: Vettel przed Webberem, Alonso i Hamiltonem.

Sytuacja w Red Bullu zrobiła się nerwowa, gdy wszyscy zrozumieli, że organizatorzy zrobią, co w ich mocy, żeby wyścig się odbył. Ekipa zespołu miała marsowe miny, podczas gdy w McLarenie panowało radosne oczekiwanie.

W końcu kierowcy wrócili na tor, ale samochód bezpieczeństwa pilnował porządku w kolumnie przez piętnaście okrążeń!

Zobacz, jak wygląda wyścig w deszczu. Kliknij w zdjęcie.

 

Od ósmego okrążenia rozpoczęły się negocjacje i gorączkowe konsultacje z zespołami.

- Jest trochę lepiej, ale ciągle jest okropnie, okropnie mokro - narzekał Webber.

- Wody jest już trochę mniej, ale i tak w tych warunkach nie da się ścigać - wtórował mu Vettel.

Co w tym samym czasie przekazywał przez - słyszalne przez wszystkich - radio Hamilton?

- Warunki są dobre, nie rozumiem, czemu się nie ścigamy.

10. okrążenie. Hamilton:

- No już, no już, ruszajmy z tym! - nalegał Brytyjczyk.

A Webber porównywał sytuację z tą sprzed godziny, gdy bolidy niemal pływały po torze:

- Tak naprawdę, to ja nie widzę różnicy - mówił lider klasyfikacji.

Fernando Alonso z Ferrari podzielał zdanie kolegów z Red Bulla, ale na Hamiltonie nie robiło to wrażenia:

- Już jest prawie sucho, jedźmy, jedźmy! - krzyczał.

W końcu się doczekał. Samochód bezpieczeństwa opuścił tor. Poza wczesnym wypadkiem Webbera nie było poważniejszych incydentów, więc wyścig trwał. Pod koniec zaczęło jednak się ściemniać, ale widoczność była wystarczająca, żeby dojechać do końca. Nie wszyscy jednak tak uważali. Tak narzekał na 45. okrążeniu Vettel:

- Nic nie widać na wjeździe na pierwszy zakręt! - raportował przerażony.

A co na to Hamilton?

- Widoczność w porządku - zakomunikował lakonicznie.

I to on ostatecznie był w tym pojedynku górą. Chwilę później maszyna Vettela zapaliła się i Niemiec zakończył swój wyścig.

Zwycięzcą GP Korei został Fernando Alonso przed Hamiltonem i Felipem Massą. Red Bulle straciły prowadzenie i walka trwa.

- Brzmiałem, jakbym był sfrustrowany? Nie, ja tylko chciałem się ścigać - powiedział po wyścigu Hamilton.

- Miałem średnią widoczność i robiło się bardzo ciemno. W zakręcie pierwszym było naprawdę ciężko, podobnie 11-12, no i w ostatnim sektorze było ciemno - obstawał przy swoim Vettel.

A klasyfikacja generalna na dwa wyścigi przed zakończeniem sezonu wygląda następująco:

Czytaj też relację Z Czuba ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA