F1. McLaren przyznaje: Popełniliśmy wielki błąd w Turcji

Zespół McLaren przyznał, że podczas GP Turcji popełniono błąd w komunikacji między Lewisem Hamiltonem, a Jensonem Buttonem, w wyniku którego na 48. okrążeniu doszło do bratobójczej walki między tymi kierowcami.

GP Turcji obfitowała w niespodziewane zdarzenia. Kolizja Red Bulli i bratobójcza walka między kierowcami McLarena, którzy jechali wtedy na dwóch czołowych pozycjach, to zdecydowanie najważniejsze i najbardziej emocjonujące z nich. Okazuje się jednak, że do tego drugiego wydarzenia mogło nie dojść, gdyby nie błąd w komunikacji w zespole McLarena.

Na 48. okrążeniu Button atakuje Hamiltona przed prostą startową. Wyprzedza kolegę z teamu, ale Hamilton od razu kontruje na prostej startowej. Button jednak broni wywalczonego prowadzenia. Nie na długo - Hamilton atakuje go ponownie na pierwszym zakręcie 49. okrążenia. Button ucieka chcąc uniknąć kontaktu, a Hamilton odzyskuje prowadzenie.

Była to kapitalna walka, ale przez chwilę wyglądało, jakbyśmy mogli doczekać się powtórki z wypadku Red Bulli.

Dlaczego jednak Hamilton dał się zaskoczyć Buttonowi, mimo że wcześniej jego tempo nie było gorsze od tempa aktualnego mistrza świata? Wyjaśnienie napłynęło z obozu McLarena.

- Phil Prew, główny inżynier, powiedział Lewisowi, że Button nie będzie go atakował. To była reakcja instynktowna, ale błędna - zdradza szef zespołu, Martin Whitmarsh.

Hamilton przestał więc naciskać maksymalnie, tym bardziej, że chwilę wcześniej obaj kierowcy otrzymali od zespołu dwuznaczne instrukcje: oszczędzajcie paliwo. Interpretować można to dosłownie, ale także jako ostrzeżenie: nie walczcie ze sobą, nie chcemy powtórki z Red Bulla.

Dokładnie całe zajście wyglądało tak. Hamilton po usłyszeniu instrukcji o oszczędzaniu paliwa zapytał zespół. - Czy jeśli odpuszczę, Button mnie nie wyprzedzi? - Nie, Lewis, nie wyprzedzi - usłyszał odpowiedź. Rzeczywistość była zgoła odmienna.

- Nie spodziewaliśmy się, że Hamilton odpuści tak bardzo. Jenson zauważył to i spróbował wykorzystać szansę. To był błąd w komunikacji - tłumaczy Martin Whitmarsh.

- Lewis jednak nie dał za wygraną. Przeprowadził kontratak i wrócił na pozycję lidera. Cieszymy się, ze dwóch naszych kierowców wywalczyło czołowe lokaty w wyścigu o GP Turcji - zakończył szef zespołu.

Kanada nam pasuje - mówi Pietrow ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.