GP Brazylii. Nikt nie chce pomóc Hamiltonowi w obronie mistrzostwa

19 punktów przewagi między Nico Rosbergiem i ruszającym z pole position Lewisem Hamiltonem. Wydaje się niewiele na dwa wyścigi do końca sezonu, w których każde zwycięstwo warte jest 25 punktów, prawda? Ale ta różnica między dwoma kierowcami Mercedesa może być nie do skasowania.

Obaj - Rosberg i Hamilton - są niemal identyczni. Nie jako kierowcy, ludzie, sportowcy, ale porównując wyniki już tak. Gdy dwa srebrne Mercedesy nie nawalają (a zdarzało się to w tym roku częściej maszynie Hamiltona), to gdy wyjeżdżają na tor pytanie jest tylko jedno: który z nich okaże się minimalnie szybszy od kolegi z zespołu. Inni rywale w tym sezonie się nie liczą. Na palcach jednej ręki można policzyć "sensacje", kiedy któryś z kierowców Red Bulla lub Ferrari wdzierał się na wyścigowe podium lub rozdzielał ich na dwóch pierwszych miejscach w kwalifikacjach.

Nie inaczej było w Brazylii, przedostatniej eliminacji mistrzostw świata. Na treningach najpierw Hamilton, a w sobotę Rosberg minimalnie ogrywali się nawzajem. Cała resztę zostawiając o ponad pół sekundy i więcej w tyle. W pierwszej części kwalifikacji Brytyjczyk, wciąż aktualny mistrz świata, był szybszy od Niemca o 0,3 sekundy i była to jedna z największych różnic między nimi. W Q2 znów lepszy był Hamilton, ale tym razem o raptem 0,13 sekundy na jednym okrążeniu.

Oczywiście obaj nie mieli konkurencji. Stosunkowo najlepiej z całej reszty spisywał się Max Verstappen (Red Bull) i kierowcy Ferrari Sebastian Vettel oraz Kimi Raikkonen. Ale na Mercedesy nie było mocnych.

Jeszcze za nim doszło do rozstrzygnięć w decydującej fazie kwalifikacji z najszybszymi dziesięcioma pilotami, wiadomo było, że zwycięstwa w wyścigach mogą Hamiltonowi nic nie dać. Jeśli bowiem ta różnica między nim a Rosbergiem będzie utrzymywać się na tak minimalnym poziomie i Niemiec zdoła przyjeżdżać tuż za nim, to zatriumfuje. Bo 50 punktów za dwie wygrane Lewisa przy 36 czy nawet 33 punktach Rosberga (za dwa drugie miejsca, lub drugie i trzecie w ostatnich startach) nie pozwolą Brytyjczykowi odrobić 19 punktów straty i obronić mistrzostwa. Pierwszy raz w karierze laur czempiona zgarnąłby Rosberg.

Hamilton musiał więc liczyć na rywali, i to już w kwalifikacjach, którzy będą w stanie rozdzielić jego i Rosberga na starcie do Grand Prix Brazylii na Interlagos. Złudzenia, że ktoś mu pomoże, rozwiały się już po pierwszych okrążeniach Q3. Brytyjczyk znów, tym razem o 0,16 sekundy był szybszy od Rosberga, ale kolejny na liście wyników był Verstappen i miał już prawie pół sekundy do Niemca. Za Holendrem plasowali się byli mistrzowie świata Vettel i Raikkonen, oraz rozdzielający ich kolega z Red Bulla Daniel Ricciardo.

Nowy komplet świeżych miękkich opon i ostatnie kółka rywalizacji zmieniły tylko tyle, że Rosberg zbliżył się do Hamiltona na 0,1 sekundy. Przetasowała się też "reszta świata". Raikkonen wskoczył na trzecie miejsce, Verstappen spadł na czwarte, jako piąty ruszy w GP Brazylii Vettel a obok zaparkuje na starcie Ricciardo. Z czwartej linii pojedzie Romain Grosjean (Haas), który był szybszy od obu kierowców Force India (Sergio Pereza i Nico Hulkenberga). Dziesiątkę zamknął Fernando Alonso (McLaren).

W niedzielę nad Interlagos (start wyścigu o godz. 17 polskiego czasu) spodziewany jest lekki deszcz, mżawka, taki brazylijski kapuśniaczek. Na tyle niewielki, że bezpieczny dla kierowców, ale też kąśliwy, bo potrafiący wywrócić rywalizację do góry nogami. Jeśli nie rywale z innych zespołów, to może aura zechce pomóc Hamiltonowi w ucieczce przed Rosbergiem.

Po Q1 odpadli z rywalizacji:

Jenson Button (McLaren), Kevin Magnussen (Renault), Pascal Werhlein, Esteban Ocon (obaj Manor), Marcus Ericsson, Felipe Nasr (obaj Sauber),

Odpadli w Q2:

Valtteri Bottas, Felipe Massa (obaj Williams), Jolyon Palmer (Renault), Danił Kwiat, Carlos Sainz (obaj Toro Rosso), Esteban Gutierrez (Haas)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.