Schumacher przed wypadkiem pomagał dziecku

Według niemieckiego ?Bilda? tuż przed wypadkiem Michael Schumacher pomagał na stoku dziecku jednego ze znajomych. Wypadek nie był spowodowany przez zbyt dużą prędkość. Stan byłego kierowcy Formuły 1 nie poprawił się

"Bild" zdradza nieznane dotąd szczegóły wypadku. Niemiec był na trasie ze swoim synem, przyjaciółmi oraz ich dziećmi. W pewnym momencie jedna z dziewczynek upadła. Schumacher pomógł jej wstać, wyjechał jednak poza szlak.

O przebiegu wypadku opowiada jego menedżerka. - Michael jeździł po normalnych szlakach. Pomiędzy niebieskim a czerwonym była cześć z głębokim śniegiem, w którą wjechał. Osoby towarzyszące twierdzą, że chwilę wcześniej pomagał znajomej [dziewczynce - red.], która przewróciła się na trasie. Potem wjechał w ten głęboki snieg, skręcając zahaczył o skałę, wybiło go w powietrze. Upadając uderzył głową w kolejną skałę. Miał wielkiego pecha, nie chodziło o prędkość. To mogło się przytrafić każdemu, nawet przy prędkości 10 km na godzinę - twierdzi Sabine Kehm.

Doktor Stephan Chabardes, który zajmuje się Niemcem, zdradził, że Schumacher upadł na prawą stronę głowy. - Oprócz tego nie mam wam do przekazania żadnych nowych szczegółów wypadku. Nadal nie ma standardowych reakcji neurologicznych - mówi lekarz.

Niemiecki Sport Bild dotarł do zdjęcia akcji ratunkowej chwilę po wypadku Michaela Schumachera

Były mistrz świata jest w stanie śpiączki farmakologicznej. Nadal przebywa w szpitalu we Francji, choć podobno jest szansa, że zostanie przetransportowany do Niemiec. Jego stan wciąż jest krytyczny, choć lekarze twierdzą, że stabilny.

45-letni Schumacher w szpitalu przebywa od niedzieli. Do wypadku doszło we francuskich Alpach w kurorcie Méribel w popularnym rejonie Trzy Doliny, gdzie były siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 ma wakacyjny dom. Schumacher na trasie był razem z kilkoma przyjaciółmi oraz 14-letnim synem. Widoczność była dobra, świeciło słońce, ale śniegu było mało, a w ostatnich dniach mocno wiało, dlatego w niektórych miejscach kryły się niebezpieczne skały i kamienie.

Tuż po zderzeniu przez chwilę był jeszcze przytomny - stąd pierwsze doniesienia, że nic poważnego mu nie zagraża - ale wkrótce jego stan zaczął się gwałtownie pogarszać. Helikopterem przewieziono go do kliniki w Moutiers, a potem do dużego szpitala w Grenoble. Gdy półtorej godziny po upadku badano go w szpitalu, był już w śpiączce, a lekarze zdecydowali, że muszą natychmiast operować, bo ma krwotok w mózgu, silny obrzęk i gwałtownie rosnące ciśnienie wewnątrzczaszkowe. Lekarze twierdzą, że Schumacher nie przeżyłby wypadku, gdyby nie miał kasku. Ale nawet w nim siła uderzenia o skałę była potężna i niszcząca. Kask rozpadł się na trzy części.

Zobacz wideo

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.