Schumacher nadal w śpiączce, jego stan stabilny, ale wciąż krytyczny

- Michael był monitorowany przez całą noc, jego stan jest stabilny, ale nadal krytyczny. Lekarze utrzymują go w śpiączce farmakologicznej - poinformowała menedżerka Michaela Schumachera, Sabine Kehm, która w środę spotkała się z dziennikarzami. Były mistrz Formuły 1 walczy o życie w szpitalu w Grenoble, gdzie trafił po wypadku na nartach we francuskim Meribel.

Dziennikarze czekający pod szpitalem w Grenoble w noworoczne przedpołudnie spotkali się z agentką Schumachera. O godz. 11 Sabine Kehm przekazała informacje o stanie zdrowia byłego mistrza. - Na razie nie będzie komunikatu od lekarzy, bo sytuacja Michaela się nie zmienia. Nadal jest krytyczna, ale Michael był monitorowany przez całą noc i jest stabilny - powiedziała Kehm.

Menedżerka nie chciała odpowiadać na pytania. Gdy dziennikarze próbowali dowiedzieć się czy planowane jest przetransportowanie Schumachera do Niemiec, przerwała im, tłumacząc, że nie będzie wdawać się w spekulacje. Kehm ucięła też pytania o rodzinę niemieckiego mistrza sportu. - Jego rodzina nie jest w dobrym stanie psychicznym, ale proszę nie kazać mi o tym mówić - stwierdziła.

Przy łóżku kierowcy czuwają jego żona Corrina, córka Gina Maria i syn Mick.

45-letni Schumacher w szpitalu przebywa od niedzieli. Do wypadku doszło we francuskich Alpach w kurorcie Méribel w popularnym rejonie Trzy Doliny, gdzie były siedmiokrotny mistrz świata Formuły 1 ma wakacyjny dom. Schumacher razem z kilkoma przyjaciółmi oraz 14-letnim synem zjeżdżał szybko między drzewami ok. 20 metrów poza stokiem turystycznym, czyli w miejscu, gdzie nikt nie odpowiada za zabezpieczenie trasy. Widoczność była dobra, świeciło słońce, ale śniegu było mało, a w ostatnich dniach mocno wiało, dlatego w niektórych miejscach kryły się niebezpieczne skały i kamienie. W jeden z nich po wywrotce z ogromnym impetem prawą częścią głowy uderzył Schumacher.

Tuż po zderzeniu przez chwilę był jeszcze przytomny - stąd pierwsze doniesienia, że nic poważnego mu nie zagraża - ale wkrótce jego stan zaczął się gwałtownie pogarszać. Helikopterem przewieziono go do kliniki w Moutiers, a potem do dużego szpitala w Grenoble. Gdy półtorej godziny po upadku badano go w szpitalu, był już w śpiączce, a lekarze zdecydowali, że muszą natychmiast operować, bo ma krwotok w mózgu, silny obrzęk i gwałtownie rosnące ciśnienie wewnątrzczaszkowe. Lekarze twierdzą, że Schumacher nie przeżyłby wypadku, gdyby nie miał kasku. Ale nawet w nim siła uderzenia o skałę była potężna i niszcząca. Kask rozpadł się na trzy części.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.