Formuła 1. Zawirowania w Lotus Renault

Odsunięcie Nicka Heidfelda od startów wywołało w zespole spore zamieszanie w Lotus Renault. Niemiec złożył pozew do sądu, domagając się cofnięcia tej decyzji, a jego zaprzyjaźniony dziennikarz atakował oskarżycielskimi pytaniami szefa ekipy, podczas sesji wywiadów na Spa. Takie rzeczy zdarzają się sporadycznie nawet w Formule 1.

Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Nie bądź anonimowy na Facebook.com/Sportpl ?

Ostatnie wydarzenia pokazują, jak trafnie sytuację w ekipie oceniał Daniele Morelli. Włoch obiecywał, że Robert Kubica wróci do F1 na ostatni tegoroczny wyścig, ale później wycofał się z tej deklaracji. - Nie wiadomo, czy będzie taka możliwość, ale nie ze względu na stan zdrowia Roberta. Być może sytuacja kontraktowa pomiędzy ekipą, a obecnym kierowcą (Heidfeldem) uniemożliwi powrót na tylko jeden ostatni wyścig. Dlatego wolę powiedzieć, że Robert będzie gotowy, zamiast tego, że wystartuje w Grand Prix Brazylii - mówił Włoch.

Gdy poprosiłem Erica Boulliera o skomentowanie tej wypowiedzi, ten kategorycznie zapewniał, że samochód Lotus Renault będzie czekał na Kubicę, kiedy tylko kierowca będzie gotowy do jazdy. Widać jednak sytuacja kontraktowa wcale nie była wcale tak klarowna. Inaczej Nick nie poszedłby do sądu. - Nie uważam, że jest to dziwna sytuacja. Mieliśmy kontrakt i szczerze mówiąc rozumiem, że mogą go inaczej interpretować niż ja. Mamy więc różnicę opinii. On nie chciał rozmawiać o żadnej ugodzie i postanowił pójść do sądu. A podczas wstępnej rozprawy sąd przyznał nam rację pod każdym względem - powiedział szef Lotus Renault. Mimo to prawnicy Heidfelda nie zrezygnowali z dalszych działań.

- Po każdej sesji, w każdy weekend dziennikarze pytali jeden przez drugiego, czemu Witalij jest szybszy od Nicka. Za każdym razem. Nie byłem zadowolony z tempa, jakie osiągał Nick i jego ogólnej postawy, biorąc pod uwagę jego doświadczenie - tak Boullier tłumaczył decyzję o odsunięciu Heidfelda od startów. Notabene Niemiec kręci się po padoku toru Spa w służbowym, zespołowym "uniformie", ponieważ - jak podkreślają obie strony - jego kontrakt wciąż jest ważny. Tyle, że Nick uważa, że umowa gwarantuje mu starty, a zespół zdegradował do pozycji kierowcy rezerwowego.

Wewnątrz ekipy nastroje pogarszają się, a morale spada także dlatego, że z wyścigu na wyścig wyniki są coraz gorsze. Jeszcze rok temu team Lotus Renault wywalczył w Belgii podium, ponieważ miał w składzie Kubicę - jednego z najlepszych kierowców Formuły 1. Teraz mają w swoich bolidach dwóch żółtodziobów - Pietrowa, który co prawda jeździ lepiej niż w zeszłym roku, ale nadal wiele traci do czołówki, oraz Bruno Sennę. Obaj starty zawdzięczają wstawiennictwu sponsorów. Słowem z ekipy, która zapowiadała powrót na szczyt Lotus Renault zamienił się w zespół zatrudniający dwóch zawodników płacących.

W takiej sytuacji oficjalne notatki prasowe, w których team zapowiada walkę z Mercedesem o czwarte miejsce w tabeli konstruktorów, są zdecydowanie na wyrost. Tegoroczne rezultaty i ostatnie zamieszanie dobitnie pokazują, że zespół Kubicy przechodzi bez niego poważny kryzys. Zsuwa się po równi pochyłej.

F1. Senna za Heidfelda w Renault to zła wiadomość dla Kubicy?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.