Tomasz Gollob: W szpitalu po raz pierwszy poczułem prawdziwą bezsilność

Ciągle czekamy na poprawę, bo rdzeń wciąż ma czas na wysłanie pozytywnych sygnałów. Wszyscy ich wyczekujemy - mówi Tomasz Gollob w "Przeglądzie Sportowym".

Tomasz Gollob w niedzielę, 23 kwietnia na torze motocrossowym w Chełmnie miał poważny wypadek. Doznał ciężkich obrażeń m.in. stłuczenia płuc i mięśnia sercowego. W wyniku uszkodzenia rdzenia kręgowego stracił czucie od linii piersi do nóg. Obecnie przebywa w szpitalu wojskowym w Bydgoszczy na oddziale rehabilitacji.

- Jeśli porównamy moją obecną sytuację z tą po wypadku, to na pewno można mówić o poprawie. Wcześniej walczyłem o życie, a teraz mogę swobodnie rozmawiać i ćwiczyć. Niestety, proces dochodzenia do sprawności został zakłócony przez pojawianie się spastyczności (nadmierne niekontrolowane napięcie mięśni – przyp. red.) - mówi „Przeglądowi Sportowemu”.

Gollob opowiada, że spastyczność nie daje mu spokoju, pojawia się niespodziewanie i trudno oszacować kiedy objawy ustąpią. Leczenie i rehabilitacja będzie długim procesem, ale on niczego nie zamierza przyspieszać, cierpliwie czeka na poprawę.

- Lekarze codziennie rano dokładnie przepytują mnie i tak jak ja, oczekują dobrych wieści. Ciągle czekamy na poprawę, bo rdzeń wciąż ma czas na wysłanie pozytywnych sygnałów. Wszyscy ich wyczekujemy - dodaje Gollob.

Lista jego obrażeń po wypadku była przerażająco długa: złamane żebra, stłuczone płuca i mięsień sercowy, złamanie siódmego kręgu, przemieszczenie między szóstym a siódmym kręgiem oraz uszkodzenie rdzenia kręgowego. Lekarze wykonali tytaniczną pracę w walce o jego życie i zdrowie.

Gollob jest zadowolony z opieki w Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Bydgoszczy, dziękuje lekarzom za to jak się nim zajęli po wypadku i jak pomagają mu w trakcie rehabilitacji. Gdy się jednak pojawi szansa na eksperymentalną terapię, która da mu szansę na powrót do pełni zdrowia, to się na nią zdecyduje. Na szybkim powrocie do domu mu nie zależy. Ważniejsze dla niego jest to, by wrócił do pełni sił.

Jeden z najbardziej utytułowanych polskich żużlowców, który był siedem razy był mistrzem świata (raz indywidualnie, sześciokrotnie w drużynie) opowiada o swoich doświadczeniach i trudach w walce o powrót do zdrowia. - W szpitalu po raz pierwszy poczułem prawdziwą bezsilność. Sport przyzwyczaił mnie do tego, że nawet z największej porażki można szybko wyciągnąć wnioski i zrewanżować się po kilku minutach. Teraz jestem bezsilny, bo nie mogę ćwiczyć cały czas, a progres pojawia się bardzo wolno - mówi. 46-latek chciałby wykonywać jak najwięcej ćwiczeń, ale musi być cierpliwy. To na tym etapie rehabilitacji najważniejsze.

Gollob mówi, że nie pamięta nic z wypadku. Ani momentu uderzenia, ani tego co mówił po nim. - Świadomość odzyskałem po tygodniu, a zrozumienie tego, co się stało, zajęło kilka dodatkowych dni. Pierwsze tygodnie były najgorsze pod każdym względem. Nigdy nie przypuszczałem, że przydarzy mi się wypadek, którego konsekwencje będą aż tak poważne. Zanim nauczyłem się żyć z bólem, minęło kilka tygodni. W tym czasie musiałem uczyć się wielu rzeczy od nowa. To był zdecydowanie najgorszy okres do tej pory - opowiada.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.