Krzysztof Cegielski o występie w Grand Prix Europy

Grand Prx na żużlu. - W poprzednim sezonie starty w Grand Prix zacząłem od 22. miejsca. W Chorzowie byłem teraz 10. Jeśli utrzymam progres, to wkrótce wygram turniej Grand Prix - uważa żużlowiec Atlasu Wrocław wskazywany jako kandydat na następcę Tomasza Golloba

Maciej Łopatto: W zeszłym roku był Pan w Chorzowie szósty. Teraz 10. Jak Pan ocenia swój występ?

Krzysztof Cegielski: Mimo niższej pozycji wydaje mi się, że tegoroczny występ był lepszy. Musiałem naprawdę sporo się napracować na początku. W pierwszym biegu jechałem z drugiego toru, gdzie w ogóle nie było koleiny, z której można by szybko wystartować. To pole było strasznie twarde. Potem wybrnąłem z dwóch kolejnych wyścigów, z których od razy mogłem zostać wyeliminowany. Proszę pamiętać, że w poprzednim sezonie zacząłem Grand Prix z 22. miejsca, a w tym z 10.

Czy to oznacza, że wreszcie może nadejść ten moment, w którym wygra Pan turniej GP?

- Dokładnie.

Dziś był Pan zawodnikiem, który najbardziej zagroził Tony'emu Rickardssonowi. Można było z nim wygrać?

- Był taki moment. Ale popełniałem błędy. Raz jechałem za szeroko, a raz za blisko krawężnika. Troszkę jeszcze brakowało. Ciężko było mi utrzymać się przy krawężniku. Motor tak miałem przygotowany, że był lepszy na starcie, a trochę słabszy na dystansie, ale nie narzekam. Oby tak dalej.

W decydujących momentach popełnił Pan jednak błędy. Jechał Pan po półfinał i pozwolił, by wyprzedził Pana Lukas Dryml. Wcześniej stracił Pan w podobny sposób tę samą pozycję.

- Pewnie jeszcze wiele razy będzie mi się to śniło po nocach. Ale nie martwię się takimi rzeczami. Błędy zdarzają się wszystkim. Być bardzo jeszcze czasami "za bardzo chcę". Gdybym spokojnie jechał przy krawężniku, to byłbym co najmniej drugi. Wyciągnę wnioski i powinno być lepiej.

W następnym turnieju przechodzicie na "układane" tory. Ma Pan sposób na jazdę sztucznych nawierzchniach?

- Myślę, że te tory będą dziurawe, nierówne. Zupełnie różne od tego, który mieliśmy na Śląskim. Trzeba się przygotować na wszystko. Na dziury, na koleiny, na wodę, na błoto. Choć mam nadzieję, że będzie lepiej niż w zeszłym roku.

Z tego, co Pan mówi wynika, że nawierzchnia w Chorzowie zdecydowanie się poprawiła.

- Tak. Nie było wielkich kolein, wielkich dziur. Tor wytrzymał całe zawody, nie tak jak w zeszłym roku, kiedy na dziurach zawodnicy się wywracali. Przez to zawody były emocjonujące dla kibiców. Zapewniam, że jeśli przychodzi na imprezy tylu widzów co dzisiaj i gorąco nas dopinguje, to my to czujemy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.