Żużel. Grand Prix niepożądane

Żużlowe Grand Prix Challenge to najdziwniejsze zawody świata. Chodzi w nich o to, żeby... nie wygrać.

Bez adminów. Najmocniejsze poglądy na Facebook.com/Sportpl ?

- To wszystko przez chore przepisy w naszej lidze - mówi Robert Dowhan, prezes Falubaza Zielona przed sobotnimi zawodami Grand Prix Challenge w szwedzkiej miejscowości Vetlanda. Ich stawką jest awans do przyszłorocznego cyklu Grand Prix, w którym walczy się o tytuł indywidualnego mistrza świata. Premiowanych jest trzech najlepszych z turnieju Challenge.

- Ale znaleźć się w tej trójce nie jest żadnym cymesem. Można na tym tylko stracić - mówi "Gazecie" jeden z zawodników.

To efekt zmiany przepisów, które zamierzają wprowadzić w Polsce szefowie klubów ekstraligi. Milionowe kontrakty najlepszych żużlowców spowodowały, że większość zespołów ledwie wiąże koniec z końcem. Biedniejsza większość prezesów w spółce Speedway Ekstraliga postanowiła więc - dla zmniejszenia kosztów - że w przyszłym roku w zespole może wystartować tylko jeden żużlowiec jeżdżący w cyklu Grand Prix. Da to pracę tylko dziesięciu najlepszym zawodnikom świata. W cyklu startuje jednak aż piętnastu. Pięciu musi się więc pożegnać ze startami w polskiej lidze, gdzie płaci się najwięcej na świecie. Awans do Grand Prix przestaje się więc zupełnie opłacać.

- To są chore przepisy - oburza się Robert Dowhan, prezes klubu z Zielonej Góry. Protestuje, bo należy do tych, którzy nie mają kłopotów z pieniędzmi. Już teraz ma w zespole Andreasa Jonssona i Grega Hancocka, dwóch uczestników Grand Prix. W Vetlandzie startuje do tego najlepszy Polak z jego ekipy Piotr Protasiewicz i jest jednym z faworytów GP Challenge. Jeśli awansuje, Dowhan będzie musiał zrezygnować z dwóch spośród tej trójki - To obniża jakość sportu, i jeszcze może powodować naciski i kalkulacje, aby zawodnicy nie awansowali. Nie wiem, jak mam budować dobrą drużynę w takiej sytuacji - narzeka Dowhan.

W tym roku w Grand Prix startuje czterech Polaków - Tomasz Gollob, Jarosław Hampel, Janusz Kołodziej, Rune Holta. Dziś w Challenge jedzie pięciu naszych żużlowców - Po co karać naszych zawodników za to, że są w światowej elicie - krytykuje oszczędnościowe przepisy w polskiej lidze Krzysztof Cegielski, były zawodnik i prezes Stowarzyszenia Żużlowców "Metanol". - Zgodziłbym się, jeżeli przepis miałby dotyczyć tylko zawodników zagranicznych. A co do samego startu w Vetlandzie - nie wyobrażam sobie, że miałbym kalkulować w takiej sytuacji - dodaje.

Inne rozwiązanie proponuje Zenon Plech: - Zakażmy startów w jednym klubie dwójce z najlepszej piątki w Grand Prix - ale porównywanie np. mistrza świata z kimś, kto dopiero aspiruje do czołówki, to przesada - mówi jeden z najlepszych polskich żużlowców w dziejach speedwaya.

Betard Sparta zrezygnowała z wyjazdu do Torunia - walkower w play-offach ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.