Pjongczang 2018. Justyna Kowalczyk 17. Edward Budny: Przestańmy marzyć o niespodziankach

- Na pewno nie możemy liczyć, że Justyna Kowalczyk zdobędzie w Pjongczangu medal - mówi Edward Budny, trener, pod wodzą którego złoty i brązowy medal mistrzostw świata zdobył Józef Łuszczek, a brązowy - Jan Staszel. W sobotnim biegu łączonym Kowalczyk zajęła 17. miejsce. Jej kolejny start - w sprincie "klasykiem" - już 13 lutego

Siedem i pół kilometra „klasykiem”, zmiana nart i siedem i pół kilometra „łyżwą” - tak wyglądała pierwsza konkurencja w biegach narciarskich na tych igrzyskach. W wykonaniu Kowalczyk wyglądała tak, jak można było się spodziewać - po pierwszej części Polka była blisko najlepszych, bo choć zajmowała 13. miejsce, to do prowadzącej Heidi Weng traciła tylko 9,2 s. W drugiej części nasza dwukrotna mistrzyni olimpijska szybko zaczęła tracić kontakt z czołówką i na metę dotarła jako 17., z czasem o 1:45,9 gorszym niż zwyciężczyni, Charlotte Kalla.

Budnego pytamy o występ Kowalczyk w części „klasycznej”, bo to w niej - w sprincie i w biegu na 30 km - Polka chce osiągnąć w Pjongczangu najlepsze wyniki.

- Gdyby jej się udało bieg na 30 km skończyć w pierwszej „szóstce”, to byłoby świetnie - ocenia doświadczony trener. - Justynie trzeba życzyć jak najlepiej, ale jest tak, jak jest - dodaje szkoleniowiec.

Potrzebna rozmowa z serwismenami
A jak jest? - W części klasycznej biegu łączonego Kowalczyk utrzymała się w czołówce, ale z trudem - zauważa Budny. - Inna sprawa, że miała fatalnie posmarowane narty. Jeżeli jej ekipa smarowaczy tak ma się spisywać, to trzeba ją odesłać do domu. Może Justyna nie będzie się specjalnie głośno skarżyć, ale rozmowa z nimi jest konieczna. Narty naprawdę fatalnie trzymały, ona musiała wychodzić z torów i iść pod górę jodełką. A przecież ona ma taką technikę, że jej musi bardzo dobrze trzymać. Na takich nartach to i Kalla by nie potrafiła dobrze pobiec. Na to nie ma mocnych - przekonuje trener.

"Nie rozumiem, dlaczego w telewizjach mówi się o medalach"
Oczywiście Budny nie twierdzi, że na idealnie przygotowanych nartach Kowalczyk będzie prezentowała taką moc, jaką w sobotę pokazała Kalla. - Nadzieje na dobry sprint? Przestańmy marzyć o niespodziankach. Jeżeli Justyna będzie w półfinale, to będzie rewelacja. Nie rozumiem dlaczego w telewizjach stale się mówi o medalach Justyny. To jest po prostu nierealne. Od igrzysk w Soczi Kowalczyk już nie osiąga takich wyników - mówi trener.

"Norweżki pilnują dawek"
Budny uważa, że mija czas nie tylko Kowalczyk. - Pierwszy bieg w Pjongczangu pokazał, że do głosu coraz bardziej dochodzą młode zawodniczki. Świetnie spisała się Ebba Andersson, ta młoda Szwedka zajęła przecież czwarte miejsce - zauważa. Andersson ma dopiero 20 lat, nigdy nie osiągnęła lepszego wyniku. - Wysoko była też Teresa Stadlober [25-letnia Austriaczka zajęła siódme miejsce], a Norweżek, poza Marit Bjoergen [zdobyła srebro, brąz przypadł Fince Kriście Parmakoski], nie ma [dopiero dziewiątą pozycję zajęła Weng]. Już czekam na sztafetę, myślę, że Norweżki jej nie wygrają. Cóż, chyba na igrzyskach pilnują, żeby przyjąć tylko takie dawki leków na astmę, na jakie mają pozwolenie, a to jedynie wyrównuje szanse chorych ze zdrowymi, zamiast je zwiększać - kończy Budny.

W biegu łączonym poza Kowalczyk startowały jeszcze trzy Polki. Sylwia Jaśkowiec była 30., Ewelina Marcisz - 31., a Martyna Galewicz zajęła 41. miejsce.

Pjongczang 2018. Polskie skoczkinie życzą sukcesów Kamilowi Stochowi i spółce. "Wszyscy dmuchamy pod nartki"

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.