Na igrzyskach w Pjongczangu Kowalczyk szczególnie dużo obiecuje sobie po sprincie klasykiem i biegu na 30 km również tym stylem. Próba sprintu w Planicy wypadła więc bardzo źle dla dwukrotnej mistrzyni olimpijskiej. Polka była dopiero 35. w 63-osobowej stawce. Do najszybszej w eliminacjach Kathrine Rolsted Harsem z Norwegii straciła 10,92 s. - Oczywiście, że to duża strata. Z takiej moglibyśmy być zadowoleni, gdyby to był bieg na 30, a nie na 1,4 km - mówi Krasicki.
Profesor pod kierunkiem którego Kowalczyk napisała pracę doktorską uważa, że jego podopieczna nie ma szans poprawić się na tyle, by za trzy tygodnie - sprint na igrzyskach zostanie rozegrany 13 lutego - walczyć z najlepszymi w Pjongczangu. - No chyba że to kwestia źle posmarowanych nart. W klasyku ich przygotowanie jest bardzo istotne. Ale nie sądzę, żeby w Planicy serwismeni Justyny aż tak zawalili. Nie ma co ukrywać, że nie jest dobrze - komentuje Krasicki.
- Nie możemy się nastawiać, że znowu Justyna zdobędzie olimpijski medal, że znów będzie pięknie. Gdyby to była konkurencja techniczna, to co innego. Wtedy mogłoby być jak z Kamilem Stochem, który tydzień temu był bardzo słaby, a teraz znów walczy o zwycięstwo. Ale w konkurencjach wytrzymałościowych sytuacja zawodnika nie zmieni się tak radykalnie w dwa-trzy tygodnie. Zresztą, inaczej by było, gdyby Justyna odpadła w kwalifikacjach sprintu po kilku zwycięstwach w poprzednich startach. Wtedy moglibyśmy mówić, że jest zmęczona, odpocznie i będzie dobrze. Jak w przypadku Kamila. Ale u niej jest, niestety, ciągle słabo. Nawet jak wygrywała w zawodach FIS-owskich niższej kategorii, to ze słabymi przeciwniczkami i nie z wielką przewagą, tylko z wynikiem lepszym o około pół minuty od kolejnej z Polek. A to mało - analizuje były trener.
- Należałoby teraz Justynę jakoś wspierać, bo na pewno jest jej ciężko. Oczywiście, że ona już nic nie musi, bo wszystko w karierze wygrała. Ale przecież pracowała mocno po to, żeby w Korei znów powalczyć o medale, jej nie zadowoli tylko występ w kolejnych igrzyskach. Niestety, na pewno już do niej dociera, w jakim miejscu jest. Zwłaszcza że szczególnie Aleksander Wierietielny to człowiek twardo stąpający po ziemi - podsumowuje Krasicki.