Dramat polskiej paraolimpijki w Pjongczangu. Była ostatnia, ale to cud, że wystartowała

Iweta Faron miała ogromnego pecha podczas swojego debiutu na igrzyskach paraolimpijskich. Polka zajęła ostatnie miejsce w biathlonowym sprincie na 6 km, ale to cud, że wystartowała. 19-latka dokonała wielkiej rzeczy.

Tuż przed startem Polce zepsuł się karabin. Był on specjalnie przystosowany do jej niepełnosprawności. Polka mogła zrezygnować ze startu, ale pożyczyła karabin od Kamila Rośka, kolegi z reprezentacji i wystartowała. Na strzelnicy spudłowała siedem razy i zajęła ostatnie miejsce w olimpijskim debiucie - informuje Michał Pol, attache prasowy paraolimpijskiej reprezentacji Polski w Pjongczangu.

– Pół godziny przed startem na przestrzelaniu zaciął mi się magazynek. Kiedy próbowaliśmy z trenerem go wyjąć, oderwało się ramię i broń zrobiła się nie do użytku. Nie było czasu na naprawę, a zapasowego karabinu nie ma. Każdy ma tylko jeden, przystosowany specjalnie do swojej niepełnosprawności – tłumaczyła Iweta w rozmowie z Michałem Polem.

Iweta Faron urodziła się bez prawej dłoni. W olimpijskim debiucie strzelała z broni Kamila Rośka, który skończył swój bieg biathlonowy na sankach pół godziny wcześniej. Kamil strzela przy pomocy obu dłoni. Debiutanta z Polski wiedziała, że nie będzie w stanie strzelać celnie, a i tak wystartowała.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.