Johansson zaskoczył podczas niedawnych igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Jako jedyny skoczek wywalczył aż trzy medale - indywidualnie dwa brązowe i złoto w drużynie. W dodatku zdeklasował rywali w niedawnych mistrzostwach Norwegii, zdobył 309.5 pkt - o 23 więcej od drugiego Johanna Andre Forfanga.
Jednak na igrzyskach Johansson mógłby pokusić się o lepsze noty, gdyby nie kiepskie lądowanie. Na skoczni normalnej do srebra zabrakło mu zaledwie 1,2 pkt.
- Przy lądowaniu jedna z jego nart mocno "krawędziuje", niczym w narciarstwie alpejskim. Ląduje się przy prędkości 100 km/h. Dobre lądowanie jest kluczowe. A Johansson od każdego z trzech sędziów otrzymuje o punkt mniej. Wielokrotnie walka o pierwsze miejsce rozgrywa się o mniej niż trzy punkty, trzeba walczyć o każdy punkt - stwierdził Jacobsen. Dodał, że lądowanie Johanssona jest również niebezpieczne.
Sam skoczek zdaje sobie sprawę z tego problemu. - Ewidentnie muszę nad tym pracować. Czasami zdarzają mi się złe lądowania, ale nie boję się upadku - powiedział.