Pjongczang 2018. Prezes PKOl: - Nie było kompromitacji. Ale oczekiwaliśmy więcej. Igrzyska w Polsce? Będzie bardzo trudno, ale Słowakom zależy, by z Krakowem jeszcze spróbować

- Z 28 trenerów polskiej ekipy w Pjongczangu aż jedna trzecia to obcokrajowcy. To pokazuje drogę, musimy się uczyć od najlepszych - mówi prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Kraśnicki

- Nie było kompromitacji, choć oczekiwaliśmy więcej. Te oczekiwania, które miały oparcie w wynikach sprzed igrzysk, sprawdziły się. Oczekiwaliśmy sukcesów w skokach - mamy dwa medale, do tego czwarte i piąte miejsce. Minimum wypełniliśmy. Poprzednie igrzyska były wspaniałe: Vancouver, Soczi. Wiedzieliśmy jednak, ze to niemożliwe do powtórzenia. Gdzieś pokrzyżowała plany pogoda, gdzieś brak koncentracji, skończyło się na dwóch medalach – mówi o starcie Polski w Pjongczangu prezes PKOl.

„Medale nie zmieniłyby obrazu naszego sportu. Są problemy: infrastruktura, łagodne zimy”

- Trochę może zabrakło szczęścia, w Soczi nam sprzyjało. Ale medale, nawet gdyby ich było więcej, nie zmienią obrazu naszego sportu w dyscyplinach zimowych. Jest problem z infrastrukturą, krótkimi łagodnymi zimami. Tam gdzie są obiekty i dobry trener, jak w skokach, tam są efekty. W biegach stoimy przed zmianą pokoleniową i musimy poprawić infrastrukturę. W łyżwiarstwie szybkim rysuje się szansa, bo mamy nowy tor. On nam pomoże wyszukiwać talenty, ale musimy mieć ludzi, którzy się nimi zajmą. W narciarstwie alpejskim mieliśmy bardzo przyzwoite wyniki Maryny Gąsienicy-Daniel. Nie spodziewałem się aż tak dobrych. Było najwyższe w historii miejsce bobslejowej czwórki, trzynaste. W prawie każdej dyscyplinie były nowe twarze i talenty. Karolina Bosiek, Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew, wspomniana Maryna Gąsienica-Daniel. Kamila Żuk w biathlonie. Mateusz Sochowicz i pozostali saneczkarze. Mateusz Luty i jego zespół w bobslejach. Oskar Kwiatkowski w snowboardzie.  Natalia Maliszewska w shorttracku – wylicza Kraśnicki. - Na 28 trenerów jedna trzecia była z zagranicy. To pokazuje drogę. Uczmy się od najlepszych – mówi.

Kraków jeszcze spróbuje starań o igrzyska?

Prezes PKOl zaskoczył deklaracją, że Kraków może jeszcze wrócić do starań o zimowego igrzyska. Z ubiegania się o igrzyska w 2022 Kraków zrezygnował, bo w referendum zorganizowanym przy okazji wyborów samorządowych pomysł odrzucili mieszkańcy. – Byli przeciw, bo myśleli że będą musieli sami za wszystko zapłacić. A to nie jest tak. Bez wsparcia na poziomie rządowym nic się nie uda. Czy to się nam opłaci, czy nie, zdania będą zawsze podzielone. Pozytywna promocja kraju zawsze się przyda. Ze sportowego punktu widzenia to też na pewno ma sens, bo napłynie więcej pieniędzy na przygotowania sportowców. Ale realnie patrząc, będzie trudno. Pjongczang pokazał, jaką trzeba mieć infrastrukturę.

Za cztery lata igrzyska zimowe zorganizuje Pekin, gospodarza na rok 2026 MKOl właśnie szuka. Do walki o prawo zorganizowania igrzysk 2030 przymierzali się w Karkonoszach, we współpracy polsko-czeskiej. Ale jak mówi Andrzej Kraśnicki, to Słowacy, którzy mieliby się ubiegać o igrzyska razem z Krakowem, pokazują, że bardzo im zależy. - Strona czeska wydaje się mniej zdeterminowana.

Kamil Stoch w "Wilkowicz Sam na Sam": Jestem niezdarą. Ciągle o coś zaczepiam, uderzam się, chodzę rozkojarzony. Częściej sobie robiłem krzywdę w domu niż na skoczni

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.