W czwartek Kamila Żuk wygrała mistrzostwach świata juniorów w Otepaeae indywidualny bieg na 12,5 km, wyprzedzając srebrną medalistkę z Ukrainy Annę Krywonos o ponad trzy minuty. To jej największy sukces w karierze. Rok temu była brązową medalistką mistrzostw Europy w sprincie, w Pucharze Świata nie zdobywała jeszcze punktów. Na igrzyskach w Pjongczangu wystartowała tylko w sztafecie mieszanej i na drugiej zmianie wypadła bardzo dobrze
Tobias Torgersen: Takiego biegu jak ten po złoto nie mogłem się spodziewać. Bo to nie było zwykłe zwycięstwo, tylko ekstremalna dominacja nad rywalkami. I to jest niespodzianką. Kamila biega tak szybko, że zawsze jest w gronie faworytek. Gdyby miała wrócić z tych mistrzostw bez żadnego medalu, na pewno bylibyśmy rozczarowani. Ale pytanie brzmiało: jak będzie strzelać? No i dostaliśmy odpowiedź. Kamila pojechała na igrzyska nie tylko po to, żeby tam choć raz wystartować. Miała zbierać tam doświadczenia i przygotować się do swojego najważniejszego startu w sezonie, czyli juniorskich mistrzostw. Startuje w tej kategorii po raz ostatni, zależało nam na dobrym wyniku. Igrzyska były jak bonus. Po powrocie z Pjongczangu ja pojechałem do Norwegii, musiałem pobyć trochę z rodziną. W Otepaeae z reprezentacją są Nadia Biłowa, były trener kadry Adam Kołodziejczyk i nasz szef serwisu Tomasz Bernat.
- W juniorskiej stawce każdy rocznik jest inny. Czasem jest niski poziom, a czasem wygrywają świetni zawodnicy. Ale takie zawodniczki jak Kamila, czy Czeszka Marketa Davidowa, to ten drugi przypadek. Z dużymi szansami na ciąg dalszy wśród seniorów. Zresztą Davidowa już to pokazuje (Czeszka, 14. w Otepaeae, dominowała wśród juniorek w poprzednim sezonie, a w igrzyskach była 15. w sprincie i 18. w biegu ze startu wspólnego - red.).
- Łukasz nadal jest w Pucharze Świata. Jest dobry, nie stał się wielki. Bo tu nic się nie dzieje automatycznie. Pracowałem przez kilka lat z juniorami. Śledziłem, co robią juniorzy z innych krajów i Kamila była pewnie tą zawodniczką z polskiej kadry, którą obejmując rok temu reprezentację znałem najlepiej. Oczywiście pozostałe Polki znałem, ale nie porównywałem ich ciągle z zawodniczkami, które wcześniej prowadziłem w Norwegii i Szwecji. I wiedziałem, że trafi mi się w Polsce wielki talent. Patrzyłem przez lata i na takich którzy potem przepadali i takich, którzy właściwie z marszu przechodzili do czołówki wśród seniorów. Dwa lata temu bardzo mocne wśród juniorek były Szwedki Anna Oeberg i Anna Magnusson. Dziś Oeberg jest mistrzynią olimpijską, razem z m.in. Magnusson zdobyły srebro w sztafecie. W Kamili widzę to, co dwa lata temu widziałem w nich. A jeśli chodzi o bieg, to Kamila na pewno jest dziś lepsza niż Hanna Oeberg dwa lata temu.
- Determinacja. Jest niebywale zawzięta i bardzo profesjonalnie podchodzi do sportu. Ale jest też wiele, naprawdę wiele elementów, które może rozwinąć. Nie ma na razie za sobą dużych obciążeń treningowych, tutaj możemy sporo dołożyć. Będziemy pracować nad szybkością strzelania. Nad regularnością, bo wiadomo że w młodym wieku jest więcej górek i dołków formy. Jest się nad czym pochylić i to znakomita informacja. Kamila z każdym kolejnym sezonem może być mocniejsza. Ona ma być polską nadzieją na medal w następnych igrzyskach, taki był plan od początku naszej pracy. Potrzeba cierpliwości: obciążenia treningowe musimy jej zwiększać stopniowo, bez szaleństw. Ważne żeby teraz poprawiała umiejętności, nie musi od razu poprawiać wyników. Zresztą, ona to wie. To nie jest ten typ, który odleci po pierwszym sukcesie. I przejściowe niepowodzenia też nie mogą jej zatrzymać. Gdyby w Otepaeae w czwartek gorzej strzelała i nie wygrała, i tak nasza ocena by się nie zmieniła: to wielki talent polskiego biathlonu.
- Może. Jestem bardzo zadowolony z tamtej próby. Kamila miała pokazać, jak znosi presję, a Magda, jak zareaguje na taki impuls: pokaż, że potrafisz.
- Pod pewnymi względami na pewno nigdy się nie pogodzę. Byliśmy na prowadzeniu na początku ostatniej zmiany, a na mecie na siódmym miejscu i zawsze ta stracona szansa będzie do mnie wracać. Bieg był szalony, igrzyska trudne. Zostało gdybanie. Ale tak naprawdę nie było wielkich błędów ani nikogo w sztafecie, ani nas w sztabie.
- Tak myślę. Z pozoru ta zmiana wyglądała bardzo źle, ale tak naprawdę Weronika miała podobny wynik jak koleżanki. Miała lepszy czas zmiany niż Krysia Guzik, która przyprowadziła sztafetę na pierwszym miejscu. Ale niemal wszystkie rywalki wokół Wery to były medalistki. Najlepsze z najlepszych. W takim gronie bronić dobrego wyniku to jest wyjątkowa próba dla nerwów. Weronika pokazywała wcześniej, że to potrafi. Była jedyną w naszej sztafecie, która to wcześniej przerabiała w obecnym sezonie. I jedyną, która dobrze sobie z tym radzi. Więc, myślę że tak: zrobiłbym to samo. I może wynik byłby inny. Nie wiemy. Dobrze że tuż po igrzyskach przyszło takie pocieszenie, będzie nam łatwiej o entuzjazm przed nowym sezonem. Potrzebujemy więcej takich zawodniczek jak Kamila na następne igrzyska. Szkoda, że Wera kończy karierę. Dobrze, że nie kończy jeszcze Magda Gwizdoń, jej doświadczenie jest dla nas bardzo cenne.
- Tak. Przygotowania olimpijskie to był z konieczności sprint, a teraz już możemy spokojnie pomyśleć, co dalej. Poznałem zawodniczki, warunki, organizację biathlonu w Polsce . I mam nadzieję że związek i ministerstwo sportu zrobią wszystko, by popchnąć ten sport do przodu. Nie z myślą o najbliższym roku czy dwóch, ale o wielu latach. Tak musimy patrzeć. Zainwestować.
- Jest wiele rzeczy wymagających inwestycji, nie do mnie należy ustalanie listy priorytetów, ale ja zacząłbym od obiektów. To jest największy problem naszego biathlonu: że zawodnicy mają tak słabe warunki do treningów blisko domu. Tu jest najwięcej do zrobienia. Dla sportowców dojrzałych, z rodzinami, wytrwanie w takich warunkach jest bardzo trudne. Za każdy trening w dobrych warunkach muszą płacić rozłąką z bliskimi, albo organizować im wyjazd. Z polskich obiektów w porządku są Duszniki, ale nie wszyscy mogą się tam przeprowadzić. Inwestycji bardzo potrzebuje stadion w Kościelisku. Trzeba zainwestować w trasę rolkową. Startowałem w Kościelisku jako junior w 2003 roku i z tego co słyszałem, nic tam się od tamtego czasu nie zmieniło, jeśli chodzi o infrastrukturę. Wiem, że są plany, widziałem projekt jednego z obiektów, który ma być gotowy w ciągu dwóch lat, i projekt wygląda bardzo dobrze. Wiem, że to trudne sprawy. Wielka polityka, lokalna polityka, wielkie pieniądze. Ale spójrzmy realnie: bez tego nie nawiążemy walki ze światem. Jesteśmy pod tym względem bardzo daleko za innymi krajami. Musimy mieć obiekty, żeby wciągać młodzież do biathlonu i utrzymać tych zawodników, którzy już trenują. To nie fair, że dobre warunki do uprawiania zawodu mogą mieć tylko wtedy, gdy wyjeżdżają na zgrupowania.