Pjongczang 2018 Gorzkie rozliczenie Macieja Staręgi po biegu na 15 km: - Nie mamy wizji, nie mamy lidera, nie mamy tras. I tu nie o pieniądze chodzi

- Jak ja tak dalej mam biegać, to nie wiem. Zaprezentowałem się tragicznie. Nie wiem, co mam robić. Mam pretensje do siebie, ale też do związku, że nie ma w biegach żadnego lidera, który wiedziałby gdzie my zmierzamy - mówi Maciej Staręga, w ostatnich latach najlepszy narciarz kadry, po fatalnym biegu na 15 km
Maciej Staręga Maciej Staręga KUBA ATYS

Staręga był na 15 km stylem dowolnym dopiero 82., ze stratą ponad pięciu minut i 15 sekund do zwycięzcy, Szwajcara Dario Colognii. Przegrał nie tylko z kolegami z kadry, Dominikiem Burym (33. miejsce, strata 2.27,2) i Kamilem Burym (78. miejsce, 4.54,8), ale tez m.in. z Rumunem Alinem Cioancą, Chorwatem Edim Dadiciem, Hiszpanem Imanolem Rojo, Markiem Chonloungiem z Tajlandii i Grekiem Apostolosem Angelisem. Staręga jest specjalistą od sprintu łyżwą, ale to nie tłumaczy takiego miejsca na 15 km. Zwłaszcza że w środę Staręga ma startować w sprincie drużynowym, a to wbrew nazwie konkurencja wymagająca znakomitej wytrzymałości (biegnie się sprint trzy razy, odpoczywając tylko podczas zmiany partnera z drużyny). 

"Może zrobiłem błąd, ryzykując przed sezonem olimpijskim. Ale i tak żadnej czteroletniej wizji nie było"

- Biorę odpowiedzialność na siebie, bo zaryzykowałem w przygotowaniach, spróbowałem czegoś nowego, chciałem podjąć nowe wyzwanie - mówi Staręga o ubiegłorocznym zgrupowaniu w Lillehammer, które zorganizowali z grupą kadrowiczów, by podpatrywać metody Norwegów i innych zawodników trenujących w tym kraju. - Może to był błąd, że zrobiliśmy to przed sezonem olimpijskim. Ale ja i tak nie czuję, żebym miał czteroletnie przygotowania do igrzysk. Mieliśmy w tym czasie dwa razy zmienionego trenera kadry,  żyliśmy z sezonu na sezon. Ja tu żadnej wizji nie widzę - mówi Staręga. Ma na myśli przede wszystkim zatrudnienie w 2015, ale tylko na jeden sezon, Czecha Miroslava Petraska.

Maciej Starega Maciej Starega KUBA ATYS

"My chcieliśmy, żeby Petrasek został"

 - Ja uważam, że on był bardzo dobrym wyborem. Chcieliśmy z nim pracować dłużej. Trzeba pytać związek, dlaczego się rozstali. Ja usłyszałem tylko później, że nie będą dla jednego zawodnika trzymać trenera. Ale inni zawodnicy też się z nim dogadywali i byli zadowoleni z pracy z nim. Dla kogoś wygodniejszą opcją było go zwolnić. Czy był zbyt drogi? Może powinni zapytać czy popracuje za niższą stawkę. Nie było z tego co wiem takiej rozmowy. Dla mnie praca z jednym trenerem przez sześć miesięcy to jest. Nic jeszcze nie zaczęliśmy, a się skończyło. A widać było w następnym sezonie, że ta praca którą z trenerem Petraskiem wykonałem dała dobrą bazę. Janusz Krężelok dodał więcej dynamiki i były efekty. Było super. A w tym sezonie cierpię - mówi Staręga.

"Trzeba się wspomóc inną myślą szkoleniową"

- Nie mówię, że Janusz Krężelok nie ma możliwości, żeby być kiedyś dobrym trenerem. Przeciwnie. Ale jednak trzeba się jeszcze wspomóc inną myślą szkoleniową. Nie wygląda to tak, jak powinno. Nie mam pretensji do trenera, bo w tym roku przygotowywałem się trochę na własną rękę. Więc biorę odpowiedzialność na siebie. Ale jeśli mamy być profesjonalnym teamem i poprawiać wyniki, to wiele musi się zmienić. Żyjemy od zawodów do zawodów, z sezonu na sezon. Musi być więcej profesjonalizmu. Niektórzy ludzie muszą w pracę wkładać trochę więcej serca. Ja się tutaj zaprezentowałem tragicznie, ale jednego sobie nie mogę zarzucić: nie czekałem bezczynnie, próbowałem różnych rozwiązań. To ja nawiązałem kontakty z Norwegami, z tamtejszymi trenerami, ja rozliczałem te wyjazdy. Poświęcam biegom całe życie. A brakuje nam zespołu, dążenia do wyników. Nie ma kogoś kto przejmie stery w biegach i będzie miał jaja.

"Gdy były skoki w Zakopanem, trasę biegową zasypali szutrem, na parking. Szkoda gadać"

- Musi być więcej przywództwa. Nie ma kogoś kto ma kontakty w świecie, chce się rozwijać, ma pomysł na zatrzymanie młodych przy biegach. Musimy mieć więcej zawodników, większą rywalizację. Dlatego do Norwegii pojechałem z grupą chłopaków. Bo trzeba zatrzymywać zawodników w kadrze. Co my we dwóch, trzech zrobimy? O bazie treningowej to już szkoda gadać. Przyjechałem z Pucharu Świata i przed igrzyskami musiałem na rolkach trenować. Nie było gdzie iść na narty. W Zakopanem to jest polityka antysportowa. Liczy się tylko turystyka. Gdy były skoki w Zakopanem, to trasę biegową zasypali szutrem, żeby był parking dla busów. Nie ma osoby, która się podejmie takiej walki, będzie miała posłuch w ministerstwie sportu. Był program Orlików narciarskich, ale upadł. Mój tata składał wniosek o dotację na stworzenie trasy. Wysłał wszystkie dokumenty, ale zrezygnowali z projektu - mówi Staręga.

"Kanadyjczycy nie mają wcale więcej pieniędzy niż my. Ale mają pomysł"

Od sezonu mistrzostw świata Falun 2015, po którym wydawało się, że kobieca sztafeta ma przed sobą obiecującą przyszłość, a w męskiej kadrze zaczęły się porządki i zatrudniono wspomnianego Petraska,  polskie biegi utknęły w miejscu. Bez wizji, zawziętości. Daleko odjechały Polakom drużyny, które kiedyś były gorsze. - Amerykanie poszli mocno do przodu, ale u nich jest team spirit. Nawet gdy mieli niedawno kryzys, bo trochę poeksperymentowali, to wrócili do starych schematów i jest efekt. Kupili tira serwisowego, i to nie za pieniądze związku, tylko dzięki sponsorom zawodników. Na tirze mają tych wszystkich sponsorów powypisywanych - mówi Staręga o drużynie, która zaczynała chałupniczo, dzieląc koszty z Kanadyjczykami, jeżdżąc po naukę do Norwegów. A dziś jest jedną z najsilniejszych ekip, ma zwyciężczynie zawodów Pucharu Świata z tego sezonu, Jessicę Diggins i Sophie Caldwell, dwie biegaczki w czołowej dziesiątce PŚ, Diggins i Sadie Bjoernsen. - Zaczynali od niczego, byli gorsi od nas. Andrzej Leśnik, który pracuje w kanadyjskim biathlonie, mówił że jeżeli chodzi o pieniądze, to tam mają porównywalne jak my. Ale mają pomysł - kończy Staręga.

Więcej o:
Copyright © Agora SA