Pjongczang 2018. Łyżwiarstwo szybkie. Polskie medalistki jadą po pewność siebie

- Czasem medal pojawia się tam, gdzie nikt go nie zapowiada. Ale prawda o naszych dziewczynach jest taka, że dla nich kluczowy będzie występ drużyny. Na 1500 m dobrymi pozycjami mają zwiększyć swoją pewność siebie - mówi Ewa Białkowska, trenerka, która na igrzyskach w Vancouver w 2010 roku poprowadziła Polki do sensacyjnego brązu w drużynie, a teraz szefowa wyszkolenia w PZŁS. W poniedziałek Luiza Złotkowska, Natalia Czerwonka i Katarzyna Bachleda-Curuś mają pokazać rywalkom, że za kilka dni razem będą groźne jako zespół. Biegi na 1500 m od godziny 13.30, relacja na żywo w Sport.pl
10.02.2018, Luiza Złotkowska podczas wyścigu na 3000m. 10.02.2018, Luiza Złotkowska podczas wyścigu na 3000m. Fot. Vadim Ghirda / AP Photo

Polki pod koniec, Polak ostatni

Pierwszy dzień igrzysk, 3000 m kobiet: w gronie 24 startujących zawodniczek najlepsza z trzech Polek jest Złotkowska, sklasyfikowana na 14. miejscu. Dopiero 17. miejsce zajmuje Bachleda. O pozycję lepsza od doświadczonej panczenistki, która w tym roku skończy 39 lat, jest Karolina Bosiek, najmłodsza w całej naszej olimpijskiej kadrze, jeszcze niepełnoletnia (18 lat skończy w trakcie tych igrzysk).

Drugi dzień igrzysk, 5000 m mężczyzn: Adrian Wielgat zajmuje ostatnie, 22. miejsce.

Co przyniesie dla Polski trzeci dzień na Gangneung Oval?

Wielgat się spalił, doświadczeni sobie poradzą

- Na 1500 m powinno być wyraźnie lepiej niż było w sobotę na 3000 m. Tam rzeczywiście słabo wypadła zwłaszcza Kasia Bachleda. Byłam zaskoczona, że Karolina Bosiek okazała się od niej lepsza. Cóż, Kasia nie jest najmłodszą zawodniczką, widocznie starszy organizm wolniej przystosowuje się do zmiany strefy czasowej. Ale w niedzielę na wieczornym treningu wyglądała już bardzo dobrze - mówi Białkowska.

- Generalnie na treningach nasi panczeniści prezentują się dobrze, oni tu przyjechali przygotowani jak trzeba. Ale zdarza się - tak jak w niedzielę z Adrianem Wielgatem - że ktoś nie wytrzyma. Nikt z nas by nie pomyślał, że on się może aż tak spalić. Prezentował się fajnie, wszyscy uważaliśmy, że stać go na niezły wynik. Ale Wielgat to niedoświadczony zawodnik. Ci starsi, już obyci, z medalami olimpijskimi, na pewno sobie poradzą - dodaje szefowa wyszkolenia w Polskim Związku Łyżwiarstwa Szybkiego.

Radość Japonek Radość Japonek PETER DEJONG/AP

Dobre losowanie rywalek: wiceliderka PŚ, była mistrzyni świata

W sobotę Holenderki zajęły całe podium, w niedzielę wygrał ich wielki rodak. Sven Kramer pobił rekord olimpijski, wicemistrza Teda-Jana Bloemena z Kanady wyprzedził bardzo wyraźnie, o 1,85 s. - U kobiet takiej dominatorki nie ma, na 1500 m stawka jest wyrównana - mówi Białkowska.

Z analizy wyników Pucharu Świata mogłoby wynikać, że jednak murowaną kandydatką do złota jest Miho Takagi. Japonka, która w PŚ w bieżącym sezonie startowała cztery razy i odniosła cztery zwycięstwa, pojedzie w ostatniej parze. Ale według naszej trenerki może nie uzyskać takiego czasu, jaki wcześniej wykręcą Holenderki. - Moim zdaniem faworytki to Marrit Leenstra [druga w PŚ na tym dystansie] i Ireen Wust [czwarta] - mówi Białkowska.

Z Leenstrą w 12. z 14 par pojedzie Bachleda. - To bardzo dobre losowanie. Rywalizując z tak mocną przeciwniczką można więcej z siebie wykrzesać i uzyskać lepszy wynik - analizuje trenerka. - Bardzo dobrze wylosowała też Czerwonka, która w siódmej parze pojedzie z Brittany Bowe. Co prawda nie wiemy, w jakiej formie będzie Amerykanka [w PŚ jest dopiero 24., ale startowała tylko trzy razy], jednak to jest świetna zawodniczka [m.in. mistrzyni świata na tym dystansie z 2015 roku i brązowa medalistka z 2016 r.] - dodaje. Złotkowska pojedzie w ósmej parze z Czeszką Nikolą Zdrahalovą.

.Jazda druzynowa w lyzwiarstwie szybkim w Soczi .Jazda druzynowa w lyzwiarstwie szybkim w Soczi Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl

Cel: powoli układać drużynę

Ale, nie łudźmy się, tu nie ma medalowych szans dla Polski. - No nie ma. Oczywiście Kasia jest wysoko sklasyfikowana w Pucharze Świata [dziewiąta], jest doświadczona, dobrze przygotowana, a czasem bywa tak, że medal pojawia się tam, gdzie nikt go nie zapowiada. Ale prawda o naszych dziewczynach jest taka, że dla nich kluczowy będzie występ drużyny. Na 1500 m dobrymi pozycjami mają zwiększyć swoją pewność siebie - wyjaśnia Białkowska

Dobre byłyby pozycje w pierwszej "10". Co prawda na ostatnim Pucharze Świata, w Erfurcie (19-21 stycznia), piąta była Czerwonka. Ale jest "ale". - Tam nie było kilku mocnych dziewczyn. Trzeba o tym pamiętać, chcąc dobrze oszacować szanse - zauważa Białkowska.

- Myślimy, że po 1500 m będziemy już mogli układać plan na wyścig drużynowy. On będzie toczony według nowych zasad, jeszcze ważniejszy będzie pierwszy start. Po staremu drużyny będą ze sobą rywalizować, ale to nie będzie taki ćwierćfinał, z którego dalej idzie tylko wygrany. Do walki o medale z "ósemki" wejdą cztery najszybsze ekipy. A skoro decydować będą czasy, a nie wygranie swojego biegu, to teoretycznie do "czwórki" mogą się dostać dwie przegrane drużyny. Czyli trzeba będzie pojechać na maksa pierwszy bieg, a dopiero później szukać sił na walkę o podium - analizuje Białkowska.

Start rywalizacji drużynowej dopiero za tydzień, w poniedziałek 19 lutego. A skoro polska ekipa już nią żyje, to widać, jak mocno brązowe medalistki z Vancouver i srebrne z Soczi chciałyby być na podium na trzecich igrzyskach z rzędu.

"Bardzo współczujemy skoczkom"

Dziewiętnasty lutego to dzień największej polskiej medalowej szansy w Pjongczangu. Wtedy zostanie rozegrany drużynowy konkurs w skokach narciarskich. Panczeniści skoczkom kibicowali w sobotę. - Oglądaliśmy konkurs, ale nie z trybun. Niestety, mieszkamy w dolnej wiosce i z górnej do naszej ostatni transport jest o godzinie 23, więc nie mielibyśmy jak wrócić. Zebraliśmy się w naszej misji, przed telewizorem. I strasznie szkoda nam było chłopaków. Mocno im kibicowaliśmy i bardzo im współczujemy, mieli dużego pecha - mówi Białkowska po czwartym miejscu Kamila Stocha i piątym Stefana Huli.

Janneke Ensing i Luiza Złotkowska Janneke Ensing i Luiza Złotkowska GEORGE FREY/AP

Kuchnia w tekturach? "Przecież nikt tu nie przyjechał gotować"

Problem z przemieszczeniem się z jednej wioski do drugiej nie jest jedynym, na jaki zwracał uwagę obóz naszych łyżwiarzy szybkich. - Jedna rzecz mnie trochę zdenerwowała. W mieszkaniach cała kuchnia i przedpokój były obłożone kartonami ochronnymi. Po to, by nic tu nie zniszczyć, bo potem idzie to na sprzedaż. Większość z tych tektur żeśmy pościągały, bo stwierdziłyśmy, że nie będziemy mieszkać w miejscu, które przypomina plac budowy. Jakieś minimum komfortu warto mieć - mówiła kilka temu Złotkowska w rozmowie ze Sport.pl.

- To nie jest tak, że narzekamy. Warunki mamy naprawdę bardzo dobre. Dostaliśmy do dyspozycji zwykłe, ładne mieszkania. Na takie mieszkanie składają się trzy pokoje, w tym duży salon, dwie łazienki i kuchnia - mówi Białkowska. - A że sprzęty kuchenne są zabezpieczone przed zniszczeniem i nie wolno ich używać? Żaden problem, przecież nikt nie przyjechał tu, żeby gotować. Olimpijska stołówka działa 24 godziny na dobę i dobrze nas tam karmią. Jest koreańskie jedzenie, ale jest też kuchnia europejska. Można zjeść pizzę, lasagnę, przeróżne makarony, owoców jest po prostu mnóstwo, najróżniejszych. Tak samo jest z sokami i innymi napojami. A jak ktoś ma słabość do fast foodów, to jest też McDonald's, bo to przecież jeden ze sponsorów igrzysk - kończy trenerka.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.