Pjongczang 2018. Jan Szturc: Piotr Żyła potrzebuje podkręcenia, jemu musi się palić pod nogami

- Piotrek potrzebuje podkręcenia, musi mu się zacząć palić pod nogami, żeby coś zmienił - mówi Jan Szturc, odkrywca talentu Piotra Żyły, wujek i pierwszy trener Adama Małysza. Żyła tuż przed igrzyskami zmienił pozycję dojazdową i w PŚ w Willingen był trzeci. Ale na olimpijskiej skoczni normalnej nie radził sobie już tak dobrze i nie wystąpi w kwalifikacjach do sobotnich zawodów. - Mimo to skakał w treningach w czwartek, bo chce utrwalić tę pozycję. Jak już rozumie, że musi coś zmienić, to ostro pracuje, żeby to zrobić na sto procent. A kiedy zrobi, staje się świetny - przekonuje Szturc. Relacja na żywo z kwalifikacji w czwartek o godz. 13.30 w Sport.pl
Pjongczang 2018. Piotr Żyła Pjongczang 2018. Piotr Żyła FOT. KUBA ATYS

Łukasz Jachimiak: W pierwszym olimpijskim konkursie w Pjongczangu nie zobaczy Pan swojego wychowanka, Piotra Żyły. Spodziewał się Pan, że po trzecim miejscu w Willingen Żyła jednak wskoczy na taki poziom, który zagwarantuje mu miejsce w polskiej "czwórce"?

Jan Szturc: Wiedziałem, że mimo podium z niedzieli Piotrkowi będzie trudno wskoczyć do kadry na pierwszy konkurs. Przecież w ostatnim konkursie w Willingen cała nasza olimpijska piątka zmieściła się w Top 12. Spodziewałem się, że każdy z nich będzie bardzo mocny od początku skakania w Korei. I na środowych trzech treningach Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Stefana Hulę i Macieja Kota mieliśmy przecież w "10" praktycznie w każdej serii. A Piotrek za każdym razem był poza pierwszą "10". Decyzja trenera była więc jednoznaczna: najsłabszy odpada. Bardzo dobrze, że Piotrek uszanował decyzję, że ją rozumie. To na pewno nie wpłynie na dyspozycję psychofizyczną Żyły. Jest jeszcze konkurs na skoczni dużej, jest "drużynówka", myślę, że w którymś z tych konkursów Piotrek wystąpi.

Rozmawiał Pan z Żyłą?

- Nie, bo nie chcę w żaden sposób ingerować w to, co się dzieje w ekipie. Ale wiem na pewno, że atmosfera jest bardzo dobra. Stefan Horngacher zbudował taki zespół, że naprawdę nie musimy się obawiać, że zaszkodzi mu sytuacja taka jak ta Żyły. Piotrek pogodził się z tym, że teraz był słabszy i od razu zaczął walczyć o udział w zawodach na skoczni dużej.

Piotr Żyła w Pjongczangu Piotr Żyła w Pjongczangu FOT. KUBA ATYS

Faktycznie zareagował inaczej niż cztery lata temu. W Soczi też nie załapał się do kadry na pierwszy konkurs i wtedy pisał rozżalony w mediach społecznościowych, że napiłby się piwa, ale piwa nie ma, że wróciłby do domu, ale do domu za daleko. Teraz powiedział krótko, że jest częścią drużyny, nawet jeśli nie będzie startował.

- To prawda, że Piotrek dojrzał. Nie robi szumu, bo to już zawodnik na tyle doświadczony, że zna swoją wartość i wie, że igrzyska się nie kończą. Wie, że ma o co walczyć.

Widać, że mocno pracuje - w czwartek w porannym treningu na skoczni normalnej uczestniczył jako jedyny Polak. Myśli Pan, że ciągle pracuje nad pozycją dojazdową?

- Wiadomo, że od Willingen pozycja dojazdu u Piotrka zmieniła się na jego korzyść. Bardzo się z tego cieszę. Wiem, że Piotrek już też ma świadomość, że pozycja z Willingen jest dla niego dużo lepsza. Na pewno chce ją utrwalić. Dlatego poskakał w treningach.

Duże zmiany widzi Pan w tej pozycji porównując Willingen choćby z Zakopanem, gdzie skakano tydzień wcześniej?

- Tak, widać wyraźnie, że Piotrek pozycję zmienił. Nie pasowała mi ta jego pozycja od początku sezonu, a widząc go w Willingen odetchnąłem. Już śledząc wyniki serii treningowych pomyślałem, że skoro jest lepiej, to może wreszcie Piotrek jeździ jak trzeba. Rozmowa Stefana Horngachera z Piotrkiem musiała być bardzo fajna i Piotrek musiał się dostosować do tego, czego trener wymaga. Naprawdę to jest tylko z korzyścią dla Żyły, bo to, co on ma w nogach, to jest dynamit, chyba nikt na świecie aż takiego nie ma. Ale jest jeszcze kwestia wykorzystania tego, co się ma.

Stefan Horngacher Stefan Horngacher MAREK PODMOKŁY

Mówi Pan, że rozmowa Horngachera z Żyłą musiała być bardzo dobra, a chyba przede wszystkim musiała być mocna. Nie od dziś wiadomo, że Żyłę trzeba czasem postawić w sytuacji podbramkowej. Przecież w ubiegłym sezonie zmienił całkiem pozycję, bo Horngacher powiedział mu, że albo to zrobi, albo nie znajdzie się w kadrze. Z kolei teraz zmienił, jak już igrzyska były za pięć dwunasta.

- Piotrek rzeczywiście potrzebuje troszkę podkręcenia, musi mu się zacząć palić pod nogami, żeby coś zmienił. Wiadomo, że do oswojenia się z dużymi zmianami każdy potrzebuje chwili, ale u Piotrka ta chwila trwała dosyć długo, bo od początku sezonu. Trudno, lepiej późno niż wcale.

To prawda, że Żyła lepiej sobie radzi na dużych skoczniach?

- Tak, ma predyspozycje do latania, ma wielką odwagę, idzie na całość. Jeżeli będzie w stanie utrzymać pozycję dojazdu do progu, to można będzie liczyć na bardzo dobre skoki Piotrka na większym obiekcie w Pjongczangu.

Aż takie, żeby zrealizował się scenariusz podobny do tego z ubiegłorocznych MŚ w Lahti, gdy Żyła był najsłabszy z Polaków na skoczni normalnej, na której zajął 19. miejsce, a kilka dni później wywalczył brąz na skoczni dużej?

- Wierzę, że go na to stać. Rok temu po pierwszym konkursie nikt nie pomyślał, że Piotrek może zdobyć medal. A ja znam jego determinację, wiem, że złość sportowa też mu służy. Jak już rozumie, że naprawdę musi coś zmienić, to ostro pracuje, żeby to zrobić na sto procent. A kiedy zrobi, staje się świetny.

Jeśli uznajemy, że Żyła czuje się lepiej na skoczniach dużych niż na normalnych, to zupełnie odwrotnie myślimy o Kubackim. Słusznie?

- Oczywiście. Teraz jest może tak, że jaka by skocznia nie była, to Dawid skacze bardzo dobrze. Idzie prawie równo z Kamilem. On już praktycznie w pełni wykorzystuje wszystko, co ma w nogach, ale jeszcze czasem zdarza mu się popełnić stary błąd, czyli za bardzo skierować odbicie do góry. Przez to w niektórych skokach brakuje mu prędkości przelotowej, dlatego nie dolatuje tak daleko, jak może. Ale jeżeli nie zrobi tego błędu, to będzie w stanie sprawić dużą niespodziankę. Już dwa razy był w tym sezonie na podium w Pucharze Świata. A tam się przecież skacze tylko na obiektach dużych. Mniejsze bardziej wybaczają ten błąd zbyt wysokiego wyjścia z progu.

Maciej Kot też lubi mniejsze obiekty.

- Cała nasza "czwórka" wystartuje z dużymi szansami, bo i Stefanek jest świetnie dysponowany. Maciek w zeszłym roku wygrał w Pjongczangu próbę przedolimpijską na normalnej skoczni, myślę, że to mu dodaje jeszcze trochę więcej pozytywnego myślenia. A że skakać na mniejszych obiektach potrafi, to już pokazał cztery lata temu w Soczi, zajmując siódme miejsce w pierwszym konkursie. Powinno być naprawdę dobrze. Aż nie chcę powiedzieć "bardzo dobrze", żeby nie zapeszać.

Kamil Stoch Kamil Stoch KUBA ATYS

Program skoków:

08.02.2018 (czwartek) Kwalifikacje mężczyzn (HS109) - godzina 13:30

10.02.2018 (sobota) Konkurs indywidualny mężczyzn (HS109) - godzina 13:35

12.02.2018 (poniedziałek) Konkurs indywidualny kobiet (HS109) - godzina 13:50

16.02.2018 (piątek) Kwalifikacje mężczyzn (HS140) - godzina 13:30

17.02.2018 (sobota) Konkurs indywidualny mężczyzn (HS140) - godzina 13:30

19.02.2018 (poniedziałek) Konkurs drużynowy mężczyzn (HS140) - godzina 13:30

Paweł Wilkowicz, Piotr Majchrzak, Łukasz Jachimiak Paweł Wilkowicz, Piotr Majchrzak, Łukasz Jachimiak Sport.pl

    

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.