Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
Kacper Sosnowski: Panczeniści jako jedni z pierwszych polecieli do Pjongczang. W tej olbrzymiej hali trenujecie już od tygodnia. Widziałem na pani portalach społecznościowych, że hala robi wrażenie.
Luiza Złotkowska: - Z jej chwaleniem trochę się powstrzymajmy. Ja to lodowisko znam z poprzedniego roku z mistrzostw świata. Dla mnie to olbrzymie lodowisko. Czuję się na nim jak mrówka. Nie potrafię jeszcze do końca wyczuć tu prędkości. O ile tory, po których się ścigamy, zawsze są takie same, to szerokość tego do rozgrzewki nie jest regulowana. On jest naprawdę bardzo szeroki. Ma się wrażenie, że wszędzie jest lód.
- A same warunki do jazdy?
- Lód jest robiony przez Kanadyjczyków, którzy zajmują się nim w Calgary. Na zeszłorocznych mistrzostwach świata był bardzo szybki. Teraz właściwie każdego dnia jest inny. Widać, że organizatorzy jeszcze trochę testują. Zmieniają temperaturę powietrza, temperaturę samego lodu. Raz jest on zatem twardy, raz bardziej kruchy.
GEORGE FREY/AP
To czasu na testy mają już niewiele. Ściganie zaczynacie w sobotę.
- Jak trenowałam, to na telebimach był zegar odmierzający czas do naszych pierwszych zawodów. Wskazywał 4 dni.
- To wy razem z narciarkami biegowymi pierwsze rozbudzicie wśród polskich kibiców sportowe emocje. Zawody o stawkę na samym początku igrzysk to dodatkowa presja?
- Przez chwilę przeszło mi przez myśl, że jakbym jechała w pierwszej parze, to otwierałabym niejako te lodowisko. Jak tak się stanie, to będzie to dodatkowy zaszczyt.
- To będą pani kolejne igrzyska z ceremonią otwarcia w telewizji... [rozmawialiśmy przed piątkową ceremonią]
- Nie wezmę udziału ani w otwarciu IO, ani w ich zamknięciu. Nie martwi mnie to. Jak wszystko dobrze pójdzie będę miała 6 dni startowych. To sporo roboty. Ja tu przyjechałam z konkretnym zadaniem. Część artystyczną zostawię sobie na inny czas. Ostatnio pomyślałam, że fajnie byłoby pojechać kiedyś na igrzyska i móc się niemi delektować, ale to melodia przyszłości.
MICHAEL SOHN/AP
- Na razie trzeba się skupić na najbliższej sportowej rywalizacji. W sobotę 3000 metrów, w poniedziałek 1500, z czym wiąże pani większe nadzieje?
- Tu na miejscu dowiedziałam się, że będę mogła wystartować też w wyścigu masowym. Byłam pierwsza na liście rezerwowej i weszłam do rywalizacji. To mnie cieszy, bo on jest najbardziej nieprzewidywalny. Na MŚ byłam tu na nim siódma, ostatnie trzy lata dały mi na różnych zawodach kilka miejsc w pierwszej "dziesiątce". To może być taka moja wisienka na torcie. Jeśli chodzi o te moje starty staram się jednak nie wybiegać w przyszłość. Będę po prostu przystępować do kolejnych wyścigów.
- W kalendarzu się tak ułożyło, że jeździ pani w ten weekend potem ma aż tydzień przerwy, a po nim są ostatnie zawody.
- Czy to dobrze, czy nie, na razie nie wiem. Na pewno w tym czasie będę mogła kibicować koleżankom i kolegom z reprezentacji. Ich starty nie będą mnie jednak jakoś mocno rozpraszały.
- A teraz podgląda pani w jakiej formie są rywalki? Z częścią wspólnie trenujecie.
- Na ostatnich zawodach testowych świetnie pojechała Marrit Leenstra. 1500 metrów pokonała w 1:55. Chapeau bas, świetny wynik. Z mocnymi Japonkami nie jeździłam, ale myślę, ze ich znakomita forma magicznie nie zniknęła.
- To jeszcze zapytam o samą organizację wioski olimpijskiej. Na miejscu wszystko funkcjonuje dobrze, czy z czymś są problemy?
- Sama wioska to zwykłe budynki mieszkalne, które po igrzyskach mają być sprzedane na rynku deweloperskim. Ja w moim pokoiku będę mieszkała przez 25 dni, więc chciałyśmy sobie stworzyć tu przyjazne otoczenie. Jedna rzecz mnie trochę zdenerwowała. W tych mieszkaniach cała kuchnia i przedpokój były obłożone kartonami ochronnymi. Po to, by nic tu nie zniszczyć, bo potem idzie to na sprzedaż. Większość z tych tektur żeśmy pościągały, bo stwierdziłyśmy, że nie będziemy mieszkać w miejscu, które przypomina plac budowy. Jakieś minimum komfortu warto mieć.
- Poza tym właśnie zorientowałam się, że panuje tu grypa żołądkowa. Chorych jest 1200 wolontariuszy. Musimy się trochę pilnować i nieustannie myć ręce. A propos mycia, dziś przez kilka godzin w całym naszym budynku była tylko lodowata woda. Różne są uroki igrzysk.