Turniej Czterech Skoczni. Adam Małysz: Kamil Stoch rozwinął się sakramencko!

- Kamila obserwuję z bliska dopiero od zeszłego roku. I wiem, że rozwinął się sakramencko. Poszedł niesamowicie do przodu i fizycznie, i mentalnie - mówi Adam Małysz po 66. Turnieju Czterech Skoczni. Stoch wygrał go we wspaniałym stylu, triumfując we wszystkich konkursach. Czterokrotny mistrz świata, czterokrotny zdobywca Pucharu Świata i czterokrotny medalista olimpijski skromnie oddaje Stochowi tytuł najlepszego polskiego skoczka w historii. - Jak ja mogę się porównywać do Stocha? - pyta Małysz

Był Pan optymistą przed Turniejem Czterech Skoczni, ale spodziewał się Pan, że Kamil Stoch aż tak go zdominuje?

Adam Małysz: Byłem pełen nadziei, że Kamil będzie walczył o podium, ale nie spodziewałem się, że będzie aż tak mocny. Tego chyba nikt się nie spodziewał. Nawet sam Kamil.

W którym momencie Pan zauważył, jak mocny jest Stoch?

- Już po Oberstdorfie. Jak ktoś tam wygrywa, to jest mu dużo łatwiej, to go napędza. Też dlatego, że skocznia jest jedną z trudniejszych. Później Kamil wygrał w Innsbrucku i miał wielką przewagę po upadku Freitaga, więc już był spokój. Choć Kamil twierdzi, że się denerwował. Ale mówi, że ten nerw był pozytywny. On potrafi zmienić podenerwowanie w bomby, nie psuje skoków, tylko nawet jak coś jest nie tak, jak w Bischofshofen, gdzie spóźnił pierwszy skok, to i tak leci najdalej. Najdalej lata też wtedy, kiedy trener obniża mu belkę. Myślę, że jak rywale to dokładnie przeanalizują, to dopiero będą w szoku. Na razie wiedzą tylko, że jest dobry.

Kamil skacze teraz jak na igrzyskach olimpijskich w Soczi w 2014 roku czy jeszcze lepiej?

- Niestety, nie byłem tam wtedy z Kamilem, ja go obserwuję z bliska dopiero od zeszłego roku. I wiem, że rozwinął się sakramencko. Poszedł niesamowicie do przodu. I fizycznie, i mentalnie. Im jesteś starszy, tym jesteś mocniejszy, ale też musisz więcej pracować. A on fizycznie jeszcze jest bardzo mocny, a gdy do tego dochodzi siła psychiki, to nie ma niego gościa. Tak jest w tym momencie.

Tak będzie aż do igrzysk olimpijskich w Pjongczangu?

- Trzeba by pójść do wróżki. On lubi latać, teraz będą loty w Kulm, później mistrzostwa świata w Oberstdorfie - jeśli tam będzie wszystko ok, to na igrzyskach będzie jednym z liderów, który po raz kolejny będzie miał szansę wygrać.

Loty to jedyna rzecz, w której Kamil nie ma jeszcze medalu imprezy mistrzowskiej, to jedyna rzecz, której nie wygrał. Ale pewnie one nie były priorytetem na starcie sezonu?

- Wiadomo, że w sezonie olimpijskim zawsze priorytetem są igrzyska. Ale jak idzie forma, to nie da się jej zatrzymać. Próbować to zrobić, to by była największa głupota. Będziemy robić wszystko, żeby formę utrzymać. Kamil to wyjątkowy zawodnik. Inni są mocni w mediach, też w społecznościowych, wszystko komentują, są w telewizjach. Kamil tego unika. Ja wiem, że to dla was źle, ale dla niego to jest bardzo pozytywne, bo on unika eksploatacji. On jest do tego stopnia świadomy co może mu zaszkodzić, że w ostatnich dniach odciął się zupełnie. Jak na konferencji po turnieju dostał pytanie o to piwo, które Hannawald proponował każdemu kto pokonałby Kamila, to Kamil się zdziwił, bo usłyszał o tym po raz pierwszy. Fajnie ma też, że jest taki Stefan Hornacher, który powie "nie" i do widzenia. Ja też mam fajnie, bo zawsze mogę zwalić na niego, ha, ha. Mogę chłopaków zabrać i powiedzieć, że dziękuję, koniec. To nie jest łatwa praca, ale mnie strasznie cieszy jak mogę im pomagać i jak oni mi później dziękują. Wtedy wiem, że to działa.

Wygląda Pan na bardzo zmęczonego turniejem. Tak się Pan czuje?

- Jestem zmęczony, a jeszcze coś z oczami miałem od samego początku. A teraz jeszcze emocje do tego doszły.

Tak bardzo Pan przeżywa?

- Wolę nie mówić. Już przed skokiem Dawida w drugiej serii [Kubacki był na półmetku drugi, tylko za Stochem], tak mi się ręce trzęsły, że Stefanek [Hula] się ze mnie śmiał. My, ludzie ze sztabu, chyba czasem bardziej przeżywamy niż zawodnicy.

Kiedy Kamil prowadził, a Dawid był tuż za nim, to myślał Pan, że Kubacki może pokrzyżować Stochowi plany?

- Nie no, to by było dopiero sensacyjne. Ale na pewno nikt by go za to nie potępiał. Jednak Dawid o tym zupełnie nie myślał. Chciał dobrze skoczyć. A Kamil też z całego serca życzył mu jak najlepiej.

Rok temu rozmawiając z nami po turnieju miał pan w oczach łzy, teraz wzruszenie jest mniejsze?

- Możliwe, wtedy chyba rzeczywiście bardziej się wzruszyłem. W tamtym roku Kamil walczył do końca, teraz miał wielką przewagę, wygrał bardzo spokojnie.

To bardzo trudne pytanie, ale teraz znów wraca - kto jest najlepszym polskim skoczkiem w historii?

- To jest głupie pytanie, bo jak ja mogę się teraz porównywać do Kamila?

Polak rozgromił swoich rywali osiągając ogromną przewagę w klasyfikacji TCS.

1. Kamil Stoch 1108.8 pkt

2. Andreas Wellinger 1039.2

3. Anders Fannemel 1021.3 

4. Junshiro Kobayashi 1021.1

5. Robert Johansson 1009.4

6. Dawid Kubacki 1003

13. Stefan Hula 724

14. Maciej Kot 721.4

17. Piotr Żyła 693.8

31. Jakub Wolny 338.7

56. Tomasz Pilch 102.7

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.