Turniej Czterech Skoczni. Stefan Horngacher: Sędziowie pracowali fatalnie

- Niestety, sędziowie nie chronili najlepszych i wydarzył się wypadek. Bardzo mi szkoda, bo chcieliśmy walczyć z Richardem Freitagiem aż do Bischofshofen - mówi Stefan Horngacher po zawodach w Innsbrucku. Kamil Stoch wygrał, a drugi dotychczas w TCS Freitag upadł w pierwszej serii i w finałowej nie wystąpił. - Nie można myśleć, że to już koniec turnieju - twierdzi austriacki trener Polaków, mimo że przed ostatnim konkursem Stoch ma aż 64,5 pkt przewagi nad zajmującym drugą pozycję Andreasem Wellingerem
horngacher horngacher MAREK PODMOKŁY

Było 11,8, jest aż 64,5 pkt

W czwartek na Bergisel Stoch wygrał w wielkim stylu. Drugi Daniel Andre Tande stracił do Polaka aż 14,5 pkt. Po trzecim konkursie 66. Turnieju Czterech Skoczni podwójny mistrz olimpijski umocnił się na prowadzeniu. Na półmetku miał 11,8 pkt przewagi nad Freitagiem, teraz ma aż o 64,5 pkt od nowego wicelidera, Wellingera.

Stefan Horngacher komentuje i przetasowania w czołówce, i występ swych pozostałych zawodników, i wiele innych wydarzeń z Bergisel.

"Freitag skoczył dużo za daleko, więc zareagowałem"

- Widziałem, że Freitag skoczył dużo za daleko, więc zareagowałem, postanowiłem obniżyć belkę przed próbą Kamila - mówi Horngacher o skokach z pierwszej serii. Stoch, mimo że jechał z belki obniżonej o jedną pozycję, osiągnął dokładnie taką samą odległość co Freitag - 130 m. Polak poradził sobie z lądowaniem na nierównym zeskoku, Niemiec popełnił błąd techniczny i w trudnych warunkach nie zdołał się uratować.

- Zrobiło się niebezpiecznie. Sędziowie pracowali fatalnie. Zresztą tak samo było w trakcie kwalifikacji, że ja i trener Niemców Werner Schuster sami ustalaliśmy belkę dla naszych zawodników. A to nie jest przecież nasze zadanie. Niestety sędziowie nie chronili najlepszych i wydarzył się wypadek. Mam nadzieję, że nic groźnego się nie wydarzyło - komentuje Horngacher. Trener Polaków dodaje:  - Bardzo mi szkoda tej sytuacji, bo chcieliśmy walczyć z Freitagiem aż do Bischofshofen.

Kamil Stoch wygrał trzeci konkurs Turnieju Czterech Skoczni. 04.01.2018 Austria, Innsbruck Kamil Stoch wygrał trzeci konkurs Turnieju Czterech Skoczni. 04.01.2018 Austria, Innsbruck Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl

"Kamil nie skacze w innej lidze"

Horngacher uważa, że choć Stoch ma wielką przewagę nad rywalami, to wcale nie dominuje w taki sposób, by już twierdzić, że niemal na pewno wygra też w Bischofshofen. Trener mówi tak:

 - Kamil na pewno nie skacze w innej lidze. Co by było, gdyby po tym jak zdecydowałem o obniżeniu mu belki wiatr się nagle zmienił i Kamil skoczyłby 122, a nie 130 metrów? Wtedy każdy mnie by pytał, co ja zrobiłem. Kamil ma takie same warunki jak inni, walczy z takim samym wiatrem, skacze na tych samych skoczniach. Może jest teraz trochę lepszy od innych, ale gdyby Freitag nie upadł, to na pewno czołówka byłaby bardziej wyrównana. Oni obaj skaczą na tym samym poziomie. Kamil z konkursu na konkurs jest coraz lepszy, ale jeszcze ma rezerwę.

"To nie koniec"

Już w piątek treningi i kwalifikacje w Bischofshofen, a w sobotę finał turnieju. Trener jeszcze nie wie czy będzie oszczędzał Stocha w seriach treningowych.

- Trzeba teraz pozostać skupionym, jedziemy do Bischofshofen dokładnie z takimi samymi założeniami. Do każdych zawodów trzeba przygotować się tak samo. Nie można myśleć, że to już koniec turnieju. Jeszcze nie wiem, czy Kamil wystąpi w obu treningach - mówi Horngacher.

Wszyscy bardzo dobrze. Ale trzeba współpracy z firmą narciarską

Stoch pierwszy, Stefan Hula - 11., Maciej Kot - 13., Piotr Żyła - 14., Jakub Wolny 15., Dawid Kubacki - 20. i Tomasz Pilch - 42; to wyniki wszystkich Polaków osiągnięte w Innsbrucku. - Wszyscy skakali bardzo dobrze. Tylko forma Dawida Kubackiego nie była perfekcyjna, ale takie rzeczy mogą się zdarzyć - komentuje Horngacher.

W klasyfikacji TCS Stoch jest pierwszy, Kubacki zajmuje czwarte miejsce (traci 16 punktów do podium), na 13. pozycji sklasyfikowany jest Hula, na 14. - Kot, na 17. - Żyła, na 31. - Wolny i na 56. - Pilch.

Horngacher jest zadowolony ze swoich zawodników, ale nie przestaje szukać obszarów, w których mogą być lepsi. - Cały czas mamy problem z prędkością dojazdową. Ustępujemy Niemcom i Norwegom. Oni mają lepsze centrum technologiczne. Musimy pracować z firmą narciarską i postaramy się o to jeszcze przed igrzyskami - mówi trener. Najpewniej chodzi o firmę Fischer, bo na jej nartach skaczą wszyscy nasi zawodnicy

Teraz Polska, później Austria?

Jedyną rzeczą o jakiej Horngacher nie chciał w Innsbrucku rozmawiać była kwestia jego przyszłości. W Austrii pojawiają się pomysły, że po sezonie dobrze byłoby zaproponować mu funkcję trenera kadry tego kraju, a akurat po sezonie wygaśnie kontrakt trenera z Polskim Związkiem Narciarskim. W środę Adam Małysz i Apoloniusz Tajner zdradzili w rozmowach ze Sport.pl, że szkoleniowiec dostał już propozycję przedłużenia umowy i to aż do następnych igrzysk olimpijskich, czyli do 2022 roku.

- Nie chcę tego komentować, bo sezon trwa, a ja mam wystarczająco dużo stresu ze swoją drużyną. Muszę myśleć o tym, by być jeszcze lepszym na igrzyska. Każdego dnia myślę tylko o tym, zupełnie nie poświęcam czasu na to, co będzie w przyszłym sezonie - mówi Horngacher.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.