Austriacka klęska w Turnieju Czterech Skoczni. Królowie ostatniej dekady w skokach są w rozsypce. Trwają narady kryzysowe. - Tu trzeba Horngachera - piszą kibice

Stefan Kraft już się nie liczy w Turnieju, Heinz Kuttin rwie włosy z głowy, poprzednik Kuttina Aleksander Pointner nie zostawia na trenerze i jego szefach suchej nitki. Austriacka część turnieju od dawna nie zaczynała się od takich lamentów gospodarzy

Dziewięć konkursów sezonu. Żadnego austriackiego zwycięstwa

Turniej Czterech Skoczni to było od 2009 ich królestwo. Na Bergisel w Innsbrucku zeskok z przeciwstokiem zamieniał się rok w rok w kocioł, w którym można było ogłuchnąć od austriackiej euforii. Teraz też się w tamtejszym światku skoków gotuje, ale od złych emocji.

W obecnym sezonie Austriacy nie wygrali jeszcze żadnego konkursu, a w Garmisch-Partenkirchen w Nowy Rok przeżyli najgorszy turniejowy dzień od 39 lat: tylko dwóch skoczków w finałowej serii, najlepszy z nich Gregor Schlierenzauer na 19. miejscu. A lider kadry, najlepszy skoczek 2017 roku, Stefan Kraft - poza finałem. I już bez szans na końcowe zwycięstwo. Najlepszym z Austriaków na półmetku Turnieju Czterech Skoczni jest Schlierenzauer. Na 15. miejscu. I to wszystko akurat w momencie, gdy skoki przenoszą się do Austrii na dwa tygodnie. Teraz do Innsbrucku, potem do Bischofshofen, gdzie w ostatnich latach, od 2009 do 2015 aż siedmiokrotnie z rzędu opijano w Trzech Króli końcowe zwycięstwa Austriaków, i stamtąd na loty do Kulm. Do austriackiego Zakopanego, bo to na konkursy w Kulm zjeżdżało się zwykle najwięcej kibiców. I tam była wielka feta dla zwycięzcy Turnieju. A teraz dla Austriaków jest już właściwie po Turnieju, zanim się zaczęła austriacka część.

"Tak, to klęska. Nie ma co upiększać"

 "Alarm!" - krzyczy w tytule tekstu o konkursie w Ga-Pa "Krone". - Nie mogłem wyczuć skoczni - przyznaje się do bezradności Stefan Kraft. - Tylko rwać włosy z głowy - mówi trener Heinz Kuttin. - To najtrudniejszy moment, od kiedy jestem w związku dyrektorem narciarstwa klasycznego. Nie mamy wytłumaczenia - dodaje Ernst Vettori. - Tak, to klęska. Nie ma co upiększać - mówi prezes austriackiego związku narciarskiego Peter Schröcksnadel. I każe podwładnym zdawać telefoniczne relacje z narad kryzysowych.

Brak sukcesów, brak wytłumaczeń

Austriaccy skoczkowie mieli we wtorek w dniu przerwy w turnieju pójść w Innsbrucku na curling. Ale jak alarm to alarm - curling został odwołany. Niedawni seryjni zwycięzcy turnieju teraz szukają przyczyn zapaści. Coś się stało w szkole skoków, która przez lata była tak innowacyjna, że zwycięzcami TCS zrobiła nie tylko geniuszy, jak Schlierenzauer czy Thomas Morgenstern, ale też np. Thomasa Dietharta. Między wspomnianym 2009 a 2015 turniej wygrało aż sześciu Austriaków (tylko Gregor Schlierenzauer zrobił to dwukrotnie). Potem zwyciężali Peter Prevc i Kamil Stoch, ale albo Austriak był na końcowym podium, jak Michael Hayboeck w 2016, albo było logiczne wytłumaczenie dla niepowodzenia, jak przed rokiem grypa żołądkowa, która rozłożyła liderów kadry. A dziś takich wytłumaczeń brakuje.

Nie ma czwórki gwarantującej dobry poziom drużyny. A teraz rozsypał się jeszcze lider

Problemem nie jest tylko turniejowa zapaść, bo Austriacy nie mogą się rozpędzić od początku sezonu. W czołówce był tylko Kraft, ale nawet on nie wygrał od początku zimy ani razu. A z pozostałych tylko Manuel Fettner i Daniel Huber byli w czołowej dziesiątce - każdy po razie. Na dziewięć rozegranych już konkursów. Nie widać czwórki, która gwarantowałaby dobry poziom w drużynowych konkursach, a teraz jeszcze rozsypał się lider, który w Ga-Pa przegrał pojedynek KO ze Słoweńcem Zigą Jelarem. - Nie potrafił się rozluźnić i nie nabrał prędkości - tłumaczył Kuttin niepowodzenie Krafta, który decydujące momenty drugiej serii oglądał przy zeskoku razem z asystentem trenera Andreasem Widhoelzlem i z Fettnerem, kolejnym przegranym z pierwszej serii.

Stefan Horngacher Stefan Horngacher FOT. KUBA ATYS

Koniec ulgowego traktowania Kuttina

A wszystko to działo się na skoczni, o której Kuttin mówi, że Austriacy skaczą na niej jak w domu. Byli tu na zgrupowaniu w grudniu i Kraft skakał fantastycznie. Zresztą w ostatnich miesiącach wielu trenerów, w tym Stefan Horngacher, starało się zorganizować treningi w Ga-Pa, bo skocznia jest podobna profilem do olimpijskiej w Pjongczang. 

Kuttin powtarza że ambicje i możliwości Austriacy mają dużo większe, ale ze znalezieniem wytłumaczenia ma problem. - Pracowaliśmy dobrze. Ze sprzętem też nie zostaliśmy w tyle - zapewnia. Do Turnieju nie było słychać ostrej krytyki pod jego adresem, przez wzgląd na problemy zdrowotne wielu skoczków - po kontuzjach są Schlierenzauer, Hayboeck, Manuel Poppinger, Andreas Kofler zmaga się z syndromem wypalenia - i na to, że w poprzednim sezonie Kraft pod wodzą Kuttina był najlepszym skoczkiem na świecie. Ale teraz słychać już ostrzenie noży. Austriaccy kibice piszą, że kadrze trzeba Stefana Horngachera, który robi wielkie rzeczy z Polakami. A poprzednik Kuttina Alexander Pointner w swoich codziennych komentarzach do turniejowych wydarzeń nie zostawia suchej nitki na Kuttinie i jego szefach ze związku narciarskiego.

"Udało się odebrać pewność siebie nawet najlepszemu skoczkowi na świecie"

"Świetny sportowiec jedzie na wielką imprezę jako jeden z faworytów. Obejmuje prowadzenie, potem lekko obniża lot, a potem z dnia na dzień jakby zapomniał jak skakać i nawet nie awansuje do finału. Takie rzeczy są możliwe chyba tylko w skokach i dosięgły nawet Stefana Krafta. Szkoda mi go" - pisze Pointner w "Tiroler Tagesanzeiger" o zapaści Krafta, który jeszcze po pierwszej turniejowej serii w Oberstdorfie był liderem, w drugiej miał 9. wynik i spadł na 4. miejsce w konkursie, a w Ga-Pa był 31. I wypadł z gry. "Niech sztab nie szuka wymówek, udało się odebrać pewność siebie nawet najlepszemu skoczkowi świata. Przeciążony sztab, teraz jeszcze osłabiony odejściem doświadczonego rzecznika prasowego Floriana Kotlaby, nasiąkł ciągłym relatywizowaniem słabych wyników. Nie mogę już tego słuchać. Kombinezon był trochę za szeroki, wiatr trochę niekorzystny, skok trochę za krótki" - pisze Pointner.

Pointner: dlaczego Kuttina nie było na wieży?

Były trener, skonfliktowany ze związkiem (miał m.in. żal do działaczy o nieprzychylne komentarze po tym, jak opowiedział o swojej walce z depresją), już po Oberstdorfie krytykował Kuttina, że nie daje twarzy temu co się dzieje z kadrą, że nie było go na wieży trenerskiej, tylko wyręczył się Widhoelzlem. - Szef musi być na górze - mówi Poitner, któremu zarzucano, że jako trener za bardzo lubił być na pierwszym planie. - Robiłem to celowo, żeby skupiać na sobie uwagę, żeby krytycy kadry wiedzieli, pod jaki adres się kierować. A teraz nie wiedzą kogo pytać, więc pytają Krafta. I on musi odpowiadać, choć to nie jego rola - mówi Pointner.

"Związkowi, zdominowanemu przez narciarstwo alpejskie, to pasuje, że narciarzom klasycznym idzie gorzej"

- Nie będziemy chować głowy w piasek, tylko pracować. Ale nie będziemy też teraz zbyt wiele analizować, bo skoczkom najbardziej brakuje luzu, czucia - mówi Kuttin. Ale za to zdanie też mu się dostało od Pointnera.

"Nagłe odkrycie przez Kuttina, że już dość analiz, bo chłopcy  stracili czucie I muszą je odzyskać, przyszło trochę za późno. Czucie wymaga pomysłów długoterminowych, nie przychodzi z dnia na dzień. Nasi skoczkowie na pewno lepiej wypadną w Innsbrucku i Bischofshofen, bo to znajome skocznie, a do tego presja wyniku już zmalała. Ale te lepsze wyniki tylko zamaskują problemy. Nasz narybek utknął na poziomie Pucharu Kontynentalnego (i tam też się upiększa nasze przeciętne wyniki), nasze przygotowania startowe są wybrakowane (obecny sposób pracy utrudnia złapanie stanu "flow")  - pisze Pointner. I sugeruje, że nie wszyscy się tymi niepowodzeniami martwią. "Naszemu związkowi, zdominowanemu przez narciarstwo alpejskie, to pasuje, że narciarzom klasycznym idzie gorzej".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.