W piątek sprint "klasykiem", w sobotę 5 km "łyżwą", w niedzielę 10 km na dochodzenie stylem klasycznym - dla Kowalczyk idealny układ wyścigu etapowego. W Ruka Triple, którym zacznie się sezon, przeważa styl zdecydowanie dla Polki lepszy. W nim nawet w ubiegłym, najtrudniejszym od lat, sezonie prezentowała się dobrze. W Kuusamo i w Lillehammer, na 10 km, zajmowała czwarte miejsca, czwarta była też w sprincie na mistrzostwach świata w Falun. Tamtej zimy, do której przez chorobę przygotowywała się dużo krócej i mniej intensywnie niż zwykle, dla podopiecznej Aleksandra Wierietielnego były to najlepsze wyniki. Oczywiście nie uwzględniając trzecich miejsc z Sylwią Jaśkowiec w sprincie drużynowym najpierw na Pucharze Świata w Otepie, a później na MŚ w Falun.
Indywidualnie Kowalczyk nie było na podium od igrzysk olimpijskich w Soczi. Teraz planowała mocno zacząć tam, gdzie zawsze czuła się dobrze. W Kuusamo w najlepszej trójce była aż dziewięć razy, wygrała trzy starty (licząc i zwykłe biegi w PŚ, i miejsca w "generalce" Ruka Triple, i pozycje w poszczególnych etapach cyklu). Wiemy, że jej plany może popsuć poważne przeziębienie. "Po latach biegania na nartach stwierdzam, że wolę mieć pękniętą kość stopy i z nią startować niż być poważnie przeziębiona" - napisała w swoim ostatnim felietonie. Ale czy można odmawiać jej szans na dobre wyniki? Skoro poradziła sobie z pękniętą kością stopy (złoto w Soczi), to i mimo przeziębienia może pobiec na wysoką pozycję, nawet jeśli nie będzie to jeszcze bieganie na jej najwyższym poziomie.
Blizzard Gogle narciarskie 904 | Alpina Narty biegowe rekrea... | Komperdell kijki narciarski... |
Sprawdź ceny | Sprawdź ceny | Sprawdź ceny |
Tydzień po Kuusamo mamy Lillehammer z biegiem łączonym i sztafetami (bez Polski, bo Kornelia Kubińska i Paulina Maciuszek zdecydowały się na macierzyństwo, a Sylwia Jaśkowiec i Ewelina Marcisz leczą kontuzje), podczas których Kowalczyk będzie już we Włoszech, gdzie wystartuje w pierwszym w tym sezonie maratonie. Później jest weekend stylu dowolnego w Davos i tuż przed świętami - 19 i 20 grudnia - start w znanym z Tour de Ski Toblach. Tam po sprincie "łyżwą" zaplanowano drugi w sezonie bieg na 10 km stylem klasycznym. Ale - inaczej niż w Kuusamo - już nie pościgowy. Klasyczna "dycha" to królestwo Polki. To w nim dała popis w Soczi, a w Pucharze Świata ze swych 30 zwycięstw aż 12 odniosła właśnie w tej specjalności. Toblach Justyna zna doskonale, jako czterokrotna zwyciężczyni Tour de Ski odnosiła w nim etapowe sukcesy. Cztery biegi tam wygrała, osiem kończyła na podium.
Polka jest najlepszą zawodniczką w historii Tour de Ski. Od 1 do 10 stycznia 2016 roku pobiegnie w nim pewnie po raz ostatni w karierze. Prawie rok temu przegrała z Alpe Cermis, pod koniec wspinaczki na metę ostatniego etapu i całego wyścigu padła bez sił. Teraz - o ile dopisze zdrowie - po normalnie przepracowanym okresie przygotowawczym zapewne nie da się złamać. W walce o dobrą pozycję ważne będzie to, że wreszcie przeważającym nie będzie styl dowolny. Łyżwą panie pobiegną sprint w Lenzerheide i 5 km w tym samym miejscu, drugą połowę 10-kilometrowego startu łączonego w Oberstdorfie oraz 9 km w Val di Fiemme z końcową wspinaczką na Alpe Cermis. "Klasyk" będzie obowiązywał na 15 km w Lenzerheide, w połowie biegu łączonego w Oberstdorfie, w sprincie w tym samym ośrodku i na 10 km w Val di Fiemme. W poprzednim sezonie na "klasycznych" odcinkach TdS Kowalczyk była szósta, piąta i siódma. Teraz powinna przypomnieć sobie i nam, że w najtrudniejszych zawodach etapowych Pucharu Świata nie miała sobie równych, wygrywając aż 14 etapów, sześć kończąc na drugiej, a siedem na trzeciej pozycji, co w sumie daje aż 27 miejsc na "pudle".
Długo w kolekcji zwycięstw Kowalczyk brakowało takiego, które odniosłaby w Norwegii. Z 30 wygranych dwie świętowała w kraju swoich największych rywalek - najlepsza była w sprincie "klasykiem" w Drammen w marcu 2013 roku i dziewięć miesięcy później w Lillehammer na 10 km, oczywiście również stylem klasycznym. Trzeciego lutego w Drammen odbędzie się sprint odpowiadający Polce, a 7 lutego bieg na 30 km "klasykiem" w Oslo, czyli królewski dystans w królestwie tej dyscypliny sportu. Dobre dla Kowalczyk powinny być też dwa następne starty - 11 lutego "klasyczny" sprint w Sztokholmie i 5 km "klasykiem" w Falun. Skąd takie nagromadzenie stylu klasycznego? To przeciwwaga dla "łyżwy", która będzie panowała tuż po Tour de Ski, czyli od połowy do końca stycznia, najpierw w Planicy, a później w Nowym Meście.
W lutym na pewno ważne, ale pewnie też trudne, będą starty w Lahti. Test przed mistrzostwami świata, które odbędą się tam w 2017 roku zaplanowano w sprincie stylem dowolnym i w biegu łączonym. Po Lahti w kalendarzu jest już tylko Kanada, a tam w marcu odbędzie się Tour de Ski bis, czyli ośmioetapowy Ski Tour Kanada. Pojawienie się tej imprezy Polka uznała za świetną wiadomość, Kanada kojarzy jej się dobrze i za sprawą olimpijskich medali z Vancouver (srebro, brąz i złoto), i przede wszystkim dzięki dobrym chwilom spędzonym w Canmore. Tam odbędzie się druga połowa finału Pucharu Świata, czyli aż cztery końcowe etapy. W Pucharze Świata Kowalczyk w Kanadzie startowała w 11 biegach i aż dziewięć skończyła na podium, pięć wygrywając. Na igrzyskach w Vancouver trzy z czterech indywidualnych startów zakończyła z medalem. W sumie sześć ważnych zwycięstw i 12 miejsc na podium na 15 startów. Nigdzie indziej (nawet w swojej ulubionej, estońskiej Otepie) nasza mistrzyni nie biegała z taką skutecznością.