Biegi narciarskie. Sylwia Jaśkowiec, sprinterka mimo woli

Nie było Justyny Kowalczyk w czołowej dziesiątce, ale polskie emocje były: Sylwia Jaśkowiec zajęła w sprincie dowolnym czwarte miejsce, najlepsze w karierze. W niedzielę dzień Justyny, bieg na 10 km stylem klasycznym. Relacja Z Czuba i na żywo od 12.45 w Sport.pl.

Głośno jest o niej już drugi raz tej zimy. Trzecie miejscu w prologu Tour de Ski w Oberhofie było taką sensacją, że nawet Marit Bjoergen pytała Sylwię Jaśkowiec, jak ona to właściwie zrobiła. W sprincie na Polanie Jakuszyckiej Jaśkowiec nie dobiegła do podium, Vesna Fabjan wyprzedziła ją w walce o trzecie miejsce, ale wyczyn Polki jest porównywalny z tym z Oberhofu. Bo choć nie było na starcie najszybszych Norweżek czy Szwedek, to jednak stawka była tak mocna, że już półfinał wydawał się przed startem sukcesem.

Polski ćwierćfinał

To był dzień Sylwii: w eliminacjach szybsza od niej była tylko Włoszka Greta Laurent, która zresztą potem odpadła już w ćwierćfinale, po upadku na początku biegu. Jaśkowiec biegła w ćwierćfinale z Justyną Kowalczyk, to był jeden z niewielu dzisiaj biegów, w którym ani nie było upadków, ani nie łamały się kijki, a współpraca Polek na czele stawki układała się do ostatniej prostej przed metą znakomicie. Prowadziły, blokując rywalki na wąskiej trasie, ale na finiszu już się tak nie dało. Justyna spadła na ostatnich metrach na czwarte miejsce, Sylwia awansowała do półfinału z drugiego. W półfinale pobiegła bardzo mądrze taktycznie i pierwszy raz w karierze awansowała do finału. A w nim była kolejna powtórka z Touru: wtedy w sprincie w Oberhofie dwie rywalki wpadły na siebie, otwierając Jaśkowiec drogę do półfinału. Teraz zderzyły się Laurient van der Graaf z Jessicą Diggins i niedługo przed metą finału Sylwia znalazła się przez moment na trzecim miejscu. Wspomniany już wyżej finisz z Fabjan przegrała - najlepsza była Kikkan Randall, druga Niemka Denise Hermann - tłumaczyła, że straciła na moment równowagę, i już nie mogła tego odrobić, ale i tak była za metą w euforii. Ta zima jest dla niej niesamowita, już teraz zdobyła więcej punktów PŚ niż w jakimkolwiek poprzednim całym sezonie, wreszcie pokazuje, ile więcej mogłaby osiągnąć, gdyby nie fatalny wypadek, który razem z powikłaniami po operacjach na długo przerwał jej karierę.

Z Hudacem nie ma dyskusji

Nie chciała być sprinterką, miała inne ambicje, ale nowy trener Ivan Hudac widział to inaczej, a z Hudacem nie ma dyskusji. - Sylwia ma wielki talent do sprintów i uwierzyła w to wreszcie. Przekonałem ją. Ona ma świetną technikę i korzysta z tego na takich trasach jak w Szklarskiej Porębie - mówił Hudac. Na takich trasach, czyli tam gdzie jest płasko, gdzie liczy się technika, spryt, zmysł równowagi. - Wreszcie zbieramy owoce. Zawodnicy uwierzyli, że znaleźliśmy dobrą drogę, zrozumieli po dwóch latach pracy ze mną, że się da walczyć z najlepszymi - cieszył się Hudac. I odpukiwał w niemalowane, żeby Sylwię omijały choroby, bo zepsuły jej poprzedni sezon, a już w tym zapalenie ucha zmusiło ją do przerwania Tour de Ski.

Justyna sobotni występ nazwała swoim najlepszym łyżwowym sprintem w tym sezonie. Dwa lata temu w PŚ w Jakuszycach też odpadła ze sprintu w ćwierćfinale. - Bo i trasa się od tego czasu nie zmieniła, jest tak samo płaska, warunki też były podobne, twardy śnieg, nawet podobnie się bieg układał. Ale jestem zadowolona, również z dobrego czasu w kwalifikacjach (zajęła 12. miejsce - red.). Sprint stylem dowolnym przestał być dyscypliną, którą trenujemy. Wystartowałam, bo to dobre ćwiczenie szybkości, można potrenować orientowanie się na trasie, no i jestem w Polsce, więc chcę biegać. Ale przejmować się rezultatem? Te czasy minęły. Wczoraj biegłam sprawdzian stylem klasycznym, na sto procent, to pokazuje moje nastawienie do tego startu, nie podchodziłam do niego na świeżości - mówiła.

Zobacz wideo

Justyna: Będziecie za mną biegli?

Dla niej najważniejsza jest w Jakuszycach niedziela, bieg na 10 km klasykiem ze startu wspólnego, w dniu jej 31. urodzin. - Biegniemy cztery razy pętlę z trudnym podbiegiem, jest się gdzie tam zmęczyć, jest kilka agrafkowych zakrętów, zjazdy i dłuuugi odcinek na Polanie, który wszystkich dobija, bo się ciągnie - mówiła Justyna. A odchodząc, upewniała się jeszcze: - Nie będziecie za mną biegli? - robiąc aluzję do piątkowej ucieczki przed wywiadami, która skończyła się upadkiem.

Gdy sprinterzy skończyli pracę na Polanie, zaczął się tam inny wyścig: 60 osób będzie aż do nocy rozsypywać tam nową warstwę śniegu, tyle ile się da. Przed niedzielnym biegiem ma przyjść ocieplenie, bardzo prawdopodobne, że będzie padał deszcz. Im więcej śniegu uda się wysypać na trasy teraz i im szybciej mróz połączy tę nową warstwę ze starą, tym większa szansa, że w niedzielę biegi odbędą się zgodnie z planem.

Zobacz wideo

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.