- Początkowo trener Roman Bondaruk planował trening wysokogórski. Ale w końcu uznaliśmy wspólnie, że korzystniej będzie dłużej pobyć na miejscu zawodów, dobrze poznać trasy, zaaklimatyzować się.
- Nie większe niż każdy. Po kilku dniach przyzwyczajam się do zastanych warunków. Ważniejsza była możliwość spokojnego treningu.
- Nie narzekamy, zdążyliśmy dobrze poznać trasy, okazało się, że są identyczne jak przed rokiem, na Pucharze Świata. Może te trasy nie są moimi ulubionymi, ale też nie należą do najgorszych. Problemem są właściwie chyba tylko ostre zjazdy, a to dlatego, że przez większość dnia jest ciepło, a wieczorem łapie mróz i robi się ślizgawka. My właśnie wieczorami [czasu koreańskiego] będziemy startować. Co do innych ekip, to przyjeżdżały do Korei bardzo różnie. Jedni opuszczali swe kraje 4, inni dopiero 7 lutego. Niektórzy dotarli tu prosto z obozów, inni jak my po krótkim odpoczynku. Generalnie ciężko powiedzieć, co kto robił, bo i trenerzy, i sami zawodnicy ze swych przygotowań robią wielkie tajemnice.
- Najpierw musiałem jeszcze ciężko popracować. Po powrocie z ostatnich zawodów PŚ w Anterselvie mieliśmy obóz w Wiśle. Po nim dostaliśmy trzy dni wolnego. Wtedy mogłem postawić narty w kąt i pobyć z rodziną. Fajnie, że akurat grali nasi piłkarze ręczni, bo było po co włączać telewizor.
- Mecz z Norwegią był niesamowity, byłem pod wielkim wrażeniem tego, co pokazał nasz zespół. Później bardzo wierzyłem w chłopaków, kiedy grali z Chorwatami, a ostatecznie cieszyłem się z ich brązowego medalu. Moim celem też jest medal, ale pokonać będzie trzeba nie tylko Norwegów, choć oczywiście Bjoerndalen to wielki zawodnik, który chce bić niesamowite rekordy, a Svendsen chyba już teraz jest od niego jeszcze mocniejszy.
- Faworytem biegu na 20 km będzie Niemiec Michael Greis [mistrz olimpijski i mistrz świata na tym dystansie]. W każdej konkurencji namieszać mogą jego młodsi koledzy. Nie należy zapominać o Rosjanach. Mają swoje problemy, ale Maksim Czudow i Iwan Czerezow na pewno będą groźni. Konkurencja w biatlonie jest mocna, o medal nie będzie łatwo.
- To na pewno nie jest jakiś minimalizm, tylko realna ocena trudności. Z drugiej strony w tym sezonie byłem już liderem Pucharu Świata, spełniłem jedno ze swoich marzeń, ale na tym nie chcę poprzestać. Jestem drugi, celuję w żółtą koszulkę na zakończenie sezonu. A przecież jedno z drugim idzie w parze, bo w biatlonie starty na mistrzostwach świata liczą się do klasyfikacji PŚ.
- Svendsen i Bjoerndalen znajdują się pod ciągłą kontrolą swego sztabu. Kiedy tylko poczują się zmęczeni, odpoczywają. Wszystko po to, by byli w pełni gotowi na najważniejsze starty - mistrzostwa świata i końcówkę Pucharu.
- Ja nie czułem i nadal nie czuję się na tyle zmęczony. Skoro dobrze idzie, wolę startować.
- Ojej... Nie mam pojęcia. Od razu pomyślałem sobie, że chcę i jedno, i drugie (śmiech). Mistrzem świata już byłem, Pucharu nie miałem. Ale mimo to nie wiem, co jest dla mnie ważniejsze. Na szczęście o oba cele mogę powalczyć na trasach.
- W tym sezonie najlepiej czuję się w sprincie, ale dobrze biega mi się każdy dystans. Pod względem biegowym moja forma jest naprawdę bardzo dobra.
- Nie myślę w ten sposób, bo to nie ma sensu. Po każdym starcie jest kilkunastu zawodników, którzy mogą narzekać na swoje strzelenie. Zdaję sobie sprawę z tego, że kibice liczą moje pudła, ale zapominają o tym, że na strzelnicy mylę się nie tylko ja i że czasem też dzięki błędom innych uda mi się zająć wyższą pozycję.
- Gdybym biegnąc na strzelnicę, bał się, czy strącę ostatni krążek, każde strzelanie kończyłbym nie jedną karną rundą, ale trzema czy czterema. Naprawdę strzelania się nie boję, choć przyznaję, że nie wychodzi mi ono tak dobrze, jak bym chciał.
Sobota:
godz. 8.45 - sprint kobiet na 7,5 km (transmisja - Eurosport, od 8.30)
godz. 11.15 - sprint mężczyzn na 10 km (Eurosport, od 11.00 i TVP 1, od 12.15)
Niedziela:
godz. 9.00 - bieg pościgowy kobiet na 10 km (Eurosport, od 9.00)
godz. 11.15 - bieg pościgowy mężczyzn na 12,5 km (Eurosport, od 11.00, TVP 1, od 11.05)
Następne starty we wtorek