Piątkowy bieg sprinterski w Ruhpolding nie przyniósł przełamania jeśli chodzi o wyniki polskich biathlonistek. Ponownie zabrakło bezbłędnego strzelania. Trener Sikora stara się zdefiniować problem.
Punkty do klasyfikacji Pucharu Świata zdobyły Krystyna Guzik była 24., , Magdalena Gwizdoń 26, a Monika Hojnisz 28. Weronika Nowakowska sklasyfikowana została na 47. miejscu, a 18-letnia Kamila Żuk uzyskała 90. wynik. Wszystkie łączy jedno - każda pudłowała przynajmniej raz. I to w sytuacji gdy warunki na stadionie w Ruhpolding były idealne, a tamtejsza strzelnica uchodzi za najbardziej przyjazną spośród wszystkich ośrodków biathlonowych.
- Przez całe zawody mężczyzn i kobiet były może trzy minuty silniejszych porywów i akurat w nie podczas pozycji stojącej musiała trafić Weronika Nowakowska. Pozostałe zawodniczki strzelały w idealnych warunkach, a mimo to nie ustrzegły się błędów. Robimy głębsze analizy, rozmawialiśmy z dziewczynami i one doskonale wiedzą, co robią źle. Nie zawsze są w stanie powstrzymać palec przed oddaniem strzału i stąd biorą się pudła - tłumaczył Sikora.
- Nie ukrywam, że potrzebujemy też trochę więcej szczęścia. Obserwuję strzelanie innych zawodniczek i widzę ile razy trafiają w kant, a krążek mimo to i tak się zamyka. W przypadku naszych dziewczyn prawie zawsze kończy się to karną rundą. Czekamy na przełamanie, wiemy, że ono przyjdzie - dodał.
O ile Guzik, Gwizdoń i Hojnisz plasują się na wyższych lokatach w klasyfikacji generalnej niż w ubiegłym roku na podobnym etapie sezonu, o tyle znacznie słabsze miejsca zajmuje Nowakowska, podwójna medalistka mistrzostw świata sprzed roku.
- Wielokrotnie w trakcie swojej kariery byłem w podobnej sytuacji co Weronika. Jest to dla niej ciężki okres. Jestem pewien, że w jej przypadku chodzi tak naprawdę o jeden dobry start, który pozwoli jej się odblokować i wrócić na swój poziom - ocenił Sikora.
Coraz więcej powodów do optymizmu dostarcza Mateusz Janik. 20-latek po raz pierwszy w strzelił bezbłędnie w zawodach Pucharu Świata, co zaowocowało 50. miejsce, jego najlepszym rezultatem w PŚ.
- Gdyby nie warunki panujące na trasie to jestem pewien, że zdobyłby pierwsze punkty w karierze. Niestety, gdy pokrywa śnieżna jest tak twarda jak dzisiaj, Mateusz ma problemy z piszczelami. Podobnie jest z Kingą Mitoraj. Próbujemy coś z tym zrobić, ale nie jest to łatwe- powiedział Sikora, który po pierwszym weekendzie zawodów pucharowych opuści kadrę. - Razem z Mateuszem, Kingą, Kamilą Żuk i Rafałem Penarem wyjeżdżamy na zgrupowanie do Anterselwy, podczas którego będziemy przygotowywać się bezpośrednio do startów w mistrzostwach świata juniorów - wyjaśnił.
Mistrzostwa świata juniorów odbędą się od 26 stycznia do 2 lutego w rumuńskim Cheile Gradistei. Najważniejszą biathlonową imprezą sezonu będą MŚ w Oslo, które odbędą się między 3 i 13 marca.
Rusza sezon biathlonowy! Jesteś gotowy na Rach-ciach-ciach? [QUIZ]