Biathlon. Nowakowska-Ziemniak: Na Syberii ciepło, jak nigdy dotąd

- Mam szansę wejść do czołowej dziesiątki Pucharu Świata i będę się o to starała - mówi Weronika Nowakowska-Ziemniak przed kończącymi sezon zawodami w Chanty-Mansyjsku. Relacja na żywo z piątkowego sprintu od 14 w Sport.pl, transmisje w Eurosporcie i w Polsacie Sport.

Nowakowska-Ziemniak zdobyła dwa medale podczas mistrzostw świata w Kontiolahti. Teraz jako jedyna poleciała do dalekiego Chanty-Mansyjska na ostatnie zawody Pucharu Świata w tym sezonie. Monika Hojnisz z powodu problemów zdrowotnych wróciła do Polski, podobnie jak Krystyna Guzik, Magdalena Gwizdoń i Karolina Pitoń, które sezon kończą mistrzostwami świata wojskowych.

W piątek odbędzie się sprint, w sobotę bieg pościgowy, a w niedzielę bieg ze startu wspólnego. Nowakowska-Ziemniak jest 13. w klasyfikacji generalnej, ale traci tylko 27 punktów do 10. Franziski Preuss.

Tadeusz Kądziela: Do końca Pucharu Świata trzy starty, na który tym razem najmocniej się pani nastawia?

Weronika Nowakowska-Ziemniak: To jest końcówka sezonu i będę musiała powalczyć we wszystkich biegach. Mam szansę wejść do czołowej dziesiątki Pucharu Świata, nie będzie to łatwe, bo tam nie ma słabych zawodniczek. Będę się starała.

Jest pani jedyną polską zawodniczką w Chanty-Mansyjsku. Czy kiedyś już była pani w takiej sytuacji?

- Coś takiego dzieje się pierwszy raz w mojej karierze. Oczywiście mam komfort, na przykład idę na masaż o której godzinie chcę, ale w grupie jest raźniej. Przez to, że jestem tu sama, to tym bardziej mi się wzmogła tęsknota za domem.

Sezon już zaraz się kończy.

- Wiem i cały czas sobie mówię: "wytrzymaj, jeszcze te trzy dni, trzy starty, jeszcze trzeba powalczyć".

Nie jest też pani zupełnie sama. Jak duża jest ekipa, która z panią poleciała?

- Jest trener, lekarz, masażysta i dwóch serwismenów. Trochę sobie ze mnie żartują. Damian, nasz masażysta, zwykle ma pełne ręce roboty, a teraz jeden masaż dziennie. Żartuje sobie, że może mi robić jakieś maseczki albo manicure.

Co poza medalami zapamięta pani z Kontiolahti?

- Pamiętam to wszystko, co się działo dookoła zawodów. Moje marudzenie, ciągłe płakanie. Ze wstydem, ale opowiem, co się działo, kiedy mieliśmy pierwszy ciężki trening na trasie startowej. Robiliśmy sześć długich pętli i ja po każdym kładłam się na śniegu i płakałam, że mam dosyć, chcę do domu, nie dam rady i tak dalej. Trener stał nade mną i się śmiał: "dobrze, dobrze, masz jeszcze dwie minuty, poleż sobie". Mocno się to zapisało w mojej pamięci, ale to jeszcze jeden dowód na to, że w życiu nigdy nic nie wiadomo i trzeba podejmować wyzwania, nawet jak coś nam nie pasuje.

Pierwszy raz miałam wtedy aż tak złe nastawienie do trasy. W Soczi też wiedziałam, że trasa będzie ciężka, narzekałam na nią już podczas próby przedolimpijskiej, a podczas igrzysk dołączyło się wielu innych zawodników. Ale to nie było to samo co w Kontiolahti.

A jaka jest trasa w Chanty-Mansyjsku?

- Bardzo fajna, dobrze przygotowana, jest twardo, choć jak na Syberię jest wyjątkowo ciepło, w ciągu dnia są nawet dodatnie temperatury. Jeszcze czegoś takiego tutaj nie przeżyłam, zwykle są wysokie mrozy. Cieszę się, bo często mieliśmy tu problem ze smarowaniem nart przy bardzo zimnym śniegu, zwykle był taki suchy, skrzypiący. W efekcie często walcząc o pierwszą dwudziestkę Pucharu Świata lądowałam kilka miejsc niżej przez fatalne narty podczas startów w Chanty-Mansyjsku. Cieplejsza temperatura jest lepsza dla mnie i naszych serwismenów.

Piątkowy sprint w Polsce zobaczymy o 14, ale w Rosji będzie już 18. Nie ochłodzi się?

- Obserwujemy zmiany temperatury. Po zachodzie słońca jest zimniej, ale to wciąż są dwa-trzy stopnie na minusie, w nocy może dochodzi do minus siedmiu. To wciąż są bardzo dobre warunki w porównaniu do tego, co zwykle spotykaliśmy na Syberii.

Trener mówił, że kończą się naboje z serii, którą strzela pani cały sezon. Jak sobie z tym radzicie?

- Postanowiliśmy, że w czwartek w ogóle nie będę strzelała Zaoszczędzimy około 60 sztuk i wtedy spokojnie nabojów nam wystarczy.

Co słychać na treningach, są jakieś niespodzianki w obozach rywalek?

- Zawsze na finałowy Puchar Świata przyjeżdża mniej zawodniczek, myślę, że sprincie może być niewiele ponad 60 startujących, ale najlepsze zawsze są, bo walczą o punkty i miejsca. Ja na przykład o pierwszą dziesiątkę klasyfikacji generalnej.

Na pewno będzie więcej zawodniczek z niektórych państw, bo według przepisów w ostatnich zawodach Pucharu Świata są dodatkowe miejsca za czołowe lokaty w Pucharze IBU. [odpowiednik Pucharu Kontynentalnego w skokach]. Niemek będzie osiem, widziałam, że przyjechały dodatkowo Miriam Goessner, Maren Hammerschmidt i Karolin Horchler, są też dodatkowe Rosjanki.

Jak będzie wyglądał powrót do Polski?

- Lecimy czarterem do Frankfurtu. Potem ekipa jedzie dwoma busami do Polski, jeden na Dolny Śląsk, drugi na Śląsk. Ja zaś lecę do Warszawy, tam nocuję i we wtorek rano mam spotkanie z ministrem sportu. O 14 lecę do Wrocławia, gdzie spotkam się z marszałkiem województwa i wieczorem będę w domu, podejrzewam, że zjem kolację z burmistrzem Dusznik-Zdroju. Śmiejemy się z panią prezes, że będę miała śniadanie z ministrem, obiad z marszałkiem, a kolację z burmistrzem, bardzo pracowity wtorek.

Biathlonowy PŚ w Chanty-Mansyjsku

Transmisje w Eurosporcie i Polsacie Sport, relacje ze startów kobiet na żywo w Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE na iOS, Androida i Windows Phone.

Narty Karabiny Dziewczyny - polskie biathlonistki jak od Tarantina [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.